- Myślę, że to obraża pamięć i ofiar stanu wojennego, i obraża wszystkie osoby, które angażowały się w opozycję demokratyczną w latach 80. Bo to, że ktoś w obronie swoich przywilejów wypowiada się mocno, ja rozumiem, natomiast tego rodzaju nieuprawnione analogie moim zdaniem szkodą debacie publicznej - mówił.
Wiceszef Kancelarii Prezydenta zaznaczył, że w Polsce nie ma zakazu korzystania z wolności słowa. Odnosząc się do postulowanego w projekcie PiS nakazu ujawniania przez sędziów kont w mediach społecznościowych, Mucha stwierdził: - Jeżeli jest sędzią - sędzia świadomie to jest wybór życiowy - to nie angażuje się w politykę, nie jest działaczem politycznym.
Urzędnik podkreślił, że w pojęciu niezawisłości sędziów mieści się ich apolityczność. Ocenił, że "ogromna większość" sędziów jest apolityczna. - Natomiast ci sędziowie, którzy zajmują się polityką, a zwłaszcza ci, którzy są na najwyższych stanowiskach, sięgając po porównania z lat 80. zachowują się w sposób niewłaściwy i to jest najłagodniejsze słowo, jakiego mogę użyć w tej sprawie - powiedział.
Zarzuty, jakoby celem projektu PiS jest doprowadzenie do obsadzenia stanowiska pierwszego prezesa SN przez obecnego prezydenta na wypadek, gdyby Andrzej Duda przegrał wybory w 2020 r., Paweł Mucha nazwał "skandalicznymi". - To jest jakiś absurd. Proszę zwrócić uwagę, że mamy konstytucyjną kadencję (pierwszego prezesa SN - red.) - podkreślił.
Na uwagę, że pierwszy prezes SN jest przewodniczącym Trybunału Stanu, przesądza o składach orzekających, "a już są zapowiedzi, że być może ktoś będzie chciał stawiać pana prezydenta przed TS", Mucha odparł, że "nie ma żadnych podstaw, żeby stawiać pana prezydenta przed Trybunałem Stanu".
- Mamy kończącą się kadencję pierwszej prezes Sądu Najwyższego i normalną rzeczą, uzasadnioną na gruncie konstytucji i ustawy, jest to, że będzie wybór pierwszego prezesa Sądu Najwyższego - zaznaczył.