Jacek Cichocki w programie #RZECZoPOLITYCE został zapytany, o czym świadczy to, że szef gabinetu premiera Mateusza Morawieckiego Marek Suski nie ufa służbom państwowym zarówno obecnym, jak i również przeszłym. - To świadczy o tym, że ma poczucie, że te instrumenty kontroli są za słabe. I ja podzielam tutaj jego uczucia, ponieważ już pracując w kancelarii premiera, wspierając premiera w sprawie koordynacji służb, tez uważałem, że ta kontrola nad służbami jest za słaba oraz, że potrzebne są nowe rozwiązania - powiedział. - Trzeba wskazać na to, że rząd do tej pory podkreślał, że ma bardzo mocny mechanizm kontroli w postaci ministra koordynatora, więc wypowiedź pana Suskiego zaskakuje - dodał. 

Cichocki odpowiadając na pytanie o to, czy służby zadziałały odpowiednio w sprawie nowego szefa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia powiedział, że „trudno mu to ocenić, nie mając żadnego wglądu w materiały”. - Mam nadzieję, że służby zweryfikowały to wszystko, co opisują dziennikarze. Ale wygląda to dosyć nieciekawie - stwierdził. 

Odnosząc się do tego, czy Mariusz Kamiński, który nadzoruje wszystkie służby wywiązuje ze swojego zadania, Cichocki podkreślił, że „ma jeszcze mocniejszy mandat, ponieważ jest podwójnym ministrem konstytucyjnym”. - Jest zarówno ministrem koordynatorem, takiego ministra nie było w naszym rządzie, ponieważ uznawaliśmy, że to jest funkcja niezasadna. Jednocześnie jest też ministrem konstytucyjnym spraw wewnętrznych. Ma potężny mandat do koordynacji, mam nadzieję, że dogłębnie bada tę sprawę - zaznaczył. 

Podczas rozmowy prowadzący wspomniał również o raporcie „Osiodłać Pegaza” poświęconym służbom specjalnym, którego jednym z współautorów jest Cichocki. Zapytany o to, co powinno się zmienić, aby państwo funkcjonowało lepiej powiedział, że „raport ten jest o tyle ważny, że pracowano nad nim w bardzo zróżnicowanym gronie”. - Z jednej strony ja, czy dyrektor Borkowski, minister generał Rapacki, wnosiliśmy taką perspektywę, jak myślenie o bezpieczeństwie państwa, a z drugiej strony przedstawiciele organizacji pozarządowych, wnosili perspektywę obywatelską - tłumaczył Cichocki. - Doszliśmy do wniosku, że ważne są tak naprawdę dwa zasadnicze elementy. Po pierwsze, że przyszedł czas, aby stworzyć w Polsce niezależny i profesjonalny organ kontroli pracy operacyjnej służb. Praca operacyjna, czyli ten moment, w którym służby naruszają głęboko naszą prywatność, inwigilują. To są rożnego rodzaju podsłuchy, ale nie tylko, także różne inne formy pracy operacyjnej. I ona jest dzisiaj w Polsce za słabo kontrolowana. Trzeba poddać to mocniejszej kontroli, żeby obywatele czuli, że służby działają w ramach prawa - powiedział. - My nie wymyśliliśmy niczego nowego, a skorzystaliśmy z rozwiązań, które już funkcjonują za granicą i funkcjonują dobrze. Zaproponowany przez nas projekt takiego organu odpowiada na te wyzwania związane z profesjonalizmem i niezależnością tego organu. Miałby on zarówno odpowiadać na skargi obywateli, jak i innych organów dotyczących tej najbadziej wrażliwej pracy służb - dodał. - Drugi filar, ten, na którym zależało najbadziej organizacjom pozarządowym, to jest kwestia informowania o tym, że służby podejmowały działania naruszające prywatność obywatela. Oczywiście z pewnym opóźnieniem, około 12 miesięcy, i z pewnymi wyłączeniami. Gdyby taka informacja o tym, że ktoś był podsłuchiwany, mogła zagrozić prowadzonej dalej operacji, dotyczącej bezpieczeństwa państwa, wtedy taka informacja mogłaby być nieudzielana - dodał. - Ale generalnie, z tymi zastrzeżeniami, ten element informowania został wprowadzony. Być może dla służb jest to sytuacja trudna, ale dla obywatela jest to kolejna gwarancja, że nie jest naruszana jego prywatność - zaznaczył Jacek Cichocki, były szef MSW i były sekretarz kolegium do spraw służb specjalnych.