Ba, kierowcy nie wiedzą nawet, jakie dane auto zbiera, jakie zapisuje tylko na dysku, a jakie przez sieć na bieżąco trafiają do producenta, ani co się z nimi później dzieje. Czy mogą zostać sprzedane albo wykradzione przez hakerów? Jeśli uświadomimy sobie, że auto zapisuje naszą lokalizację, zbiera dane z naszego smartfona (historię połączeń, książkę telefoniczną, zdjęcia, wiadomości, dane aplikacji), śledzi styl jazdy (czy zbyt gwałtownie nie hamujemy, z jaką prędkością jeździmy, ale też czy nie prowadzimy zbyt często późno w nocy) i wiele innych, sprawa zaczyna się robić poważna. Skąd możemy mieć pewność, że zestaw głośnomówiący w naszym aucie nie nagrywa rozmów?




Nie, to nie początek obsesji, lecz pytania, które już jutro staną się naszą codziennością. Dość przypomnieć historię opisaną miesiąc temu przez australijskie media o mężczyźnie, który nie mógł pogodzić się z tym, że zostawiła go dziewczyna. Stalking nie jest niczym nowym, lecz mężczyzna zhakował samochód dziewczyny i za pomocą smartfona nie tylko śledził każdy jej ruch, ale również „dla żartu" w niespodziewanych momentach włączał i wyłączał silnik czy otwierał szyby. Liczba informacji, która jest zbierana przez nasze smartfony, komputery, a także – jak się okazuje – samochody, to raj nie tylko dla stalkerów, ale również dla przestępców, którzy chcieliby ukraść nam pieniądze, wyłudzić informacje, podszywając się pod kogoś innego, włamać się do naszego mieszkania, wiedząc, że nasz samochód stoi zaparkowany pod centrum handlowym na drugim końcu miasta itp.

Liczba danych, która jest zbierana na nasz temat, nieustannie rośnie. Nasze coraz inteligentniejsze domy wypełnione są coraz większą liczbą inteligentnych urządzeń – od telewizorów smart przez podłączone do wi-fi piekarniki, pralki, lodówki, automatyczne odkurzacze. Zbierają dane o układzie naszego domu, o naszych zwyczajach, trybie życia. Użytkownicy zaś najczęściej nie zdają sobie sprawy, że uruchamiając je po raz pierwszy i zaznaczając wszystkie domyślne zgody, tracą kontrolę nad tym, jakie dane są zbierane, czy są gdzieś przekazywane i czy mogą trafić do osób trzecich. A za progiem czeka nas rewolucja 5G, która stać się ma rajem dla dostarczycieli inteligentnych usług oraz producentów urządzeń, które dziś jeszcze nawet trudno nam sobie wyobrazić. Amerykańska badaczka Shoshana Zuboff twierdzi, że dziś żyjemy w systemie, który określa mianem surveillence capitalism (kapitalizm nadzoru), w którym zarabiają ci, którzy potrafią zmonetyzować dane powstające w coraz bardziej zdigitalizowanym świecie. I choć mówimy tu o nowych technologiach, znów kluczowe stają się zupełnie podstawowe pojęcia filozoficzne: co będzie oznaczała wolność w świecie internetu rzeczy? Na czym w „kapitalizmie nadzoru" polegać mają równość czy sprawiedliwość? Pewne jest jedno, ilość danych, które zbierają o nas obecnie nasze samochody, za pięć czy dziesięć lat będzie się wydawać zaledwie błahostką.

Więcej wesołych aplikacji Mirosława Owczarka – na następnych stronach