Jak co roku już od pierwszych taktów „White Christmas" w radiu co ważniejsze portale, pisma dla wyzwolonych kobiet zakładających wysokie obcasy czy też dla młodzieży wielkomiejskiej koło czterdziestki, słowem, oni wszyscy ubolewają, utyskują i upominają się.
A wszystko przez krismas, który familijny paradygmat spędzać każe z najbardziej opresyjną grupą społeczną w biosferze, czyli rodziną. Na szczęście każdy znajdzie w mediach swą grupę wsparcia i podręcznik survivalu, jak ten koszmar przetrwać. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie jesteście państwo teraz na Bali i czytacie te słowa, to przyjmijcie ode mnie owo tchnienie, ten powiew zdrowej radości. Bo przecież cieszyć się można ze wszystkiego.
Mój przyjaciel na ten przykład uznaje mijający rok za udany, bo się rozwiódł i – jak zapewnia – odetchnął, lżej mu. To ostatnie rozumie zapewne doskonale pan Piotr, który po tym, gdy się rozwiódł, zaczął skakać tak daleko jak nigdy dotąd. I to z nartami. Jak widać żony człowieka uziemiają. Ale też inny z mych przyjaciół, nawet z tych łamów, uznaje mijający rok za wyjątkowo dobry, bo się oświadczył, datę ślubu wyznaczył i nawet gości zaprosił. Dla jednego miód, dla innego kiełbasa, co kto lubi.
Moja osoba co prawda ani się nie rozwodzi – bo nad czym tu się rozwodzić – ani nie żeni, niemniej i mnie spotkały liczne przyjemności. A nawet zaszczyty, największe z przyjemności. Otóż pewien opiniotwórczy, acz coraz bardziej niskonakładowy tygodnik uznał moją osobę za wpływową i skalkulował moją pozycję na 21. miejscu w Polsce, znaczy wyżej od Bońka, Michnika, marszałków obu izb parlamentu i legionu aktorek serialowych. Przypomnieć mógłby ktoś nie bez racji, iż w tworzeniu tegoż rankingu udział brał pewien znany, kliniczny szaleniec, więc i pozycja mojej osoby nie dziwi. No cóż, wariat, nie wariat, grunt, że dobrze głosował.
Nie wspominałbym przez skromność o tym wydarzeniu, lecz właśnie na dniach dostałem kolejne wyróżnienie, ale w końcu to było do przewidzenia, że po 21. miejscu w rankingu najbardziej wpływowych Polek i Polaków (nie sprecyzowano, w której kategorii) odezwie się do mnie „wydawca najbardziej prestiżowej encyklopedii świata kobiet Who is Who in Women's World 2019". Że co, proszę, że to nieporozumienie, że jak Mazurek i kobiety? A powiedzielibyście to samo Annie Grodzkiej? Aha, prestiżowi wydawcy proszą tylko w e-mailu, bym pomógł im stworzyć swą notkę biograficzną, to ją opublikują. No wiecie państwo, Michelle Obama, brytyjska królowa, Lady Gaga, moja osoba, może zła kolejność.