Lasota: Antysemici i Żydzi

Tydzień temu wspomniałam kazus ministra Antoniego Macierewicza oskarżonego o bycie „jawnym antysemitą".

Aktualizacja: 20.12.2015 22:47 Publikacja: 18.12.2015 00:42

Lasota: Antysemici i Żydzi

Foto: Plus Minus

Różni czytelnicy, zakładając, że jeśli podaję w wątpliwość jego rzekomy antysemityzm, jestem na pewno jego fanatyczną wielbicielką, zasypywali mnie komentarzami uświadamiającymi mi różne cechy charakterologiczne ministra. Jeden tylko głos odnosił się do samej kwestii antysemityzmu i gdy poprosiłam o jakiś cytat w tej sprawie, dostałam angielskojęzyczny opis tego, co Macierewicz miał powiedzieć kilkanaście lat temu.

Problem polega na tym, że nie wiem, czy Antoni Macierewicz jest antysemitą (z osobistego oglądu mogę powiedzieć, że żadnych symptomów nie zauważyłam). Nie wiem tego o większości osób publicznych. Istnieje kilkadziesiąt definicji antysemityzmu, ale żeby on istniał, musi być jednak objawowy, a nie „uśpiony". Politycy mają prawo, podobnie jak wszyscy inni, lubić lub nie lubić kogoś czy czegoś. Są ludzie, którzy nie lubią rudych, Murzynów, Rosjan czy Żydów, a nawet Polaków. Ale póki tego nie wyrażają i nie kierują się tą niechęcią w życiu publicznym, nie powinno to nikomu przeszkadzać poza ich bliskimi znajomymi. Mimo że jestem bardzo krytyczna wobec polityki Obamy, przeszkadza mi, gdy znajomi z Polski mówią o nim „ten Murzyn".

Często w polityce nazwanie kogoś antysemitą jest wyzwiskiem, a nie stwierdzeniem faktu. Żaden z polityków nazywanych faszystami nie należał do Partito Nazionale Fascista, tak jak żadnego z tych nazywanych świniami nie da się przerobić na szynkę. „Antysemita" jest epitetem mającym wykluczyć człowieka z dobrego towarzystwa (choć niekoniecznie w Polsce). Trudno się przed nim bronić i rozśmieszył mnie argument, że Macierewicz nie może być antysemitą, bo należał do KOR, a tam było wielu Żydów!

Kwestia, kto jest antysemitą, jest równie skomplikowana jak ta, kto jest Żydem. Interesujące, że w obu wypadkach zaświadczenia wydaje ta sama gazeta, czyli „Wyborcza". (Nieprawdą jest, że nic nie podoba mi się w „GW". Kilka miesięcy temu na przykład był bardzo dobry artykuł o przejściu dla pieszych na placu Na Rozdrożu).

Istnieje na przykład mocno niezależny dziennikarz Dawid Wildstein. Dla jednych jest synem Bronka, a dla innych Bronek jest jego ojcem. Zazwyczaj Dawid Wildstein publikuje w prasie tzw. prawicowej, ale w listopadzie dał wywiad do „GW". Dawid jest dziennikarzem zaangażowanym, który organizuje pomoc dla ofiar wojny na Kaukazie, na Bliskim Wschodzie, w Afryce. Nie tylko organizuje, ale sam ją zawozi i pisze reportaże. Na początku wywiadu mówi, że zgodził się na rozmowę z „GW", by móc szerzej zaapelować o zainteresowanie i zaangażowanie czytelników w toczące się wojny.

„GW" miała jednak swoje – zupełnie inne – plany. Prawie cały wywiad jest wbijaniem w Wildsteina młotem tego, że jest Żydem, i wybijanie siekierą sympatii do prawicy.

Czytałam ten wywiad z zachwytem, podziwiając kolejne pułapki, które Wildstein tak mądrze omijał. I trzeba pamiętać, że to pułapki, w które nie tacy jak on wpadali, vide Gustaw Herling-Grudziński. Ale nachalność „GW" też jest godna podziwu: dziennikarz nawet nie udawał, że interesuje go cokolwiek związanego z działalnością Wildsteina. Oto większość pytań „GW" (które przypominają rozmowy na Rakowieckiej z 1968 roku): „Jesteś katolikiem? Dlaczego? Nie bliżej ci do judaizmu? Może się ochrzcisz? Tata agnostyk i Żyd, twoja mama też chyba niewiele miała z Kościołem wspólnego, a ty do chrztu? ...Teraz sam ewangelizujesz prawicę... Tam, we Francji, odkrywasz swoją żydowskość? We Francji łatwiej było być Żydem? Nawet na twoim Facebooku czytam antysemickie komentarze. Narodowcy nawet na twoim profilu piszą: »pejsata gnida«, »żydowski ch...«. Rafał Ziemkiewicz podczas wykładów dla studentów mówił, że przed wojną Żydzi tworzyli sitwy, które utrudniały Polakom dostęp do miejsc pracy, uczelni. Rodzina twojego dziadka zginęła w Holokauście. Był komunistą. Masz z tym problem?".

Nie mam tu miejsca na odpowiedzi, które naprawdę warto przeczytać. Zacytuję tylko jedną: „Na imię mam Dawid, nazwisko Wildstein i to ustawia sprawę... Czuję się Polakiem, ale nie mam zamiaru wstydzić się części mojej żydowskiej krwi".

Różni czytelnicy, zakładając, że jeśli podaję w wątpliwość jego rzekomy antysemityzm, jestem na pewno jego fanatyczną wielbicielką, zasypywali mnie komentarzami uświadamiającymi mi różne cechy charakterologiczne ministra. Jeden tylko głos odnosił się do samej kwestii antysemityzmu i gdy poprosiłam o jakiś cytat w tej sprawie, dostałam angielskojęzyczny opis tego, co Macierewicz miał powiedzieć kilkanaście lat temu.

Problem polega na tym, że nie wiem, czy Antoni Macierewicz jest antysemitą (z osobistego oglądu mogę powiedzieć, że żadnych symptomów nie zauważyłam). Nie wiem tego o większości osób publicznych. Istnieje kilkadziesiąt definicji antysemityzmu, ale żeby on istniał, musi być jednak objawowy, a nie „uśpiony". Politycy mają prawo, podobnie jak wszyscy inni, lubić lub nie lubić kogoś czy czegoś. Są ludzie, którzy nie lubią rudych, Murzynów, Rosjan czy Żydów, a nawet Polaków. Ale póki tego nie wyrażają i nie kierują się tą niechęcią w życiu publicznym, nie powinno to nikomu przeszkadzać poza ich bliskimi znajomymi. Mimo że jestem bardzo krytyczna wobec polityki Obamy, przeszkadza mi, gdy znajomi z Polski mówią o nim „ten Murzyn".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów