To nie Luter wymyślił choinkę. Historia bożonarodzeniowego drzewka

Choinkę przygotowywano nie tak jak obecnie, gdy na wiele tygodni przed świętami widzi się ją w sklepach, w urzędach, na placach i na rogach ulic. Przygotowywano ją w domu w tajemnicy, a po raz pierwszy pokazywano dzieciom 24 grudnia wieczorem. Rodzice otwierali drzwi do pokoju, w którym stało oświetlone świeczkami drzewo, jakby pochodzące z innego świata.

Aktualizacja: 23.12.2016 19:22 Publikacja: 21.12.2016 23:01

To nie Luter wymyślił choinkę. Historia bożonarodzeniowego drzewka

Tekst ukazał się w wydaniu "Plusa Minusa" z 17 grudnia.

Odkąd na przełomie średniowiecza i renesansu pojawiał się zwyczaj ustawiania w domach bożonarodzeniowego drzewka, nie wzbudzał on większych dyskusji czy kontrowersji. Dopiero kiedy choinka się upowszechniła, podjęto szersze studia historyczne, etnograficzne czy religijne na temat jej pochodzenia.

Najwięcej teorii powstało w końcu XIX stulecia i na początku wieku XX. Wtedy też pojawiły się różne legendy, niekiedy całkowicie fikcyjne, ale zupełnie nieszkodliwe, które dodawały uroku popularnemu zwyczajowi. Pojawiła się także głębsza refleksja nad znaczeniem wigilijnych drzewek (książka „Historia świątecznej choinki", w rozdziale „Debata o pochodzeniu" przedstawia osiem takich teorii; wybraliśmy trzy z nich).

Scena fikcyjna i anachroniczna

Gdy w XIX wieku upowszechnił się zwyczaj ustawiania świątecznej choinki, utrwalił się też pogląd, że jej zwolennikiem, a nawet wynalazcą, był Marcin Luter, wielki inicjator Reformacji. Przełomowe znaczenie w powstaniu tej legendy miał słynny sztych opublikowany na Boże Narodzenie 1843 roku. Ukazywał on scenę domniemanego świętowania Bożego Narodzenia w domu Lutra w dawnym klasztorze augustianów. Twórca reformacji siedzi z rodziną wokół wielkiego stołu w kształcie komody, na którym stoi zapalona choinka. Wszyscy śpiewają pieśń, a akompaniuje sam Luter. Pod sztychem widniał podpis: „Luter z rodziną w Wittenberdze w bożonarodzeniowy wieczór 1536 roku". Podana data sugerowała, że tak wyglądał wówczas wieczór wigilijny. Zatem już wtedy w domach stały choinki.

A jak było w rzeczywistości?

Oczywiście Luter obchodził Boże Narodzenie. Także po zainicjowaniu reformacji w 1517 roku w to święto regularnie głosił kazania. Zachowało się 14 homilii zawierających komentarz do opisu narodzenia Jezusa z Ewangelii św. Łukasza, ale także wiele innych tekstów o tym święcie i o znaczeniu przyjścia Zbawiciela na świat. Luter także lubił muzykę i śpiew, a nawet pisał i komponował pieśni religijne. Jego autorstwa jest jedna z najbardziej popularnych niemieckich kolęd „Jam z niebios zszedł" (Vom Himmel hoch), do której muzykę tworzyli najwięksi niemieccy kompozytorzy protestanccy. Na Śląsku Cieszyńskim była śpiewana w tłumaczeniu, rozpoczynającym się od słów „Z nieba idę wysokiego, posłuchajcie głosu mego...". Ojciec reformacji obchodził święta w rodzinnym gronie. Przygotowywał swym dzieciom podarki na Boże Narodzenie. Wreszcie – omawiany sztych ukazał się na okładce publikacji, której tytuł w tłumaczeniu brzmi: „Adam i Chrystus lub drzewo Chrystusa (Christbaum) w rodzinnym pokoju M. Lutra". Okładkowa ilustracja wprowadzała w treść książeczki mającej ukazać dzieciom w zrozumiałym dla nich języku historię zbawienia na podstawie motywu starego i nowego Adama. Bogato oświetlona choinka przypominała rajskie drzewo, przy którym dokonał się upadek starego Adama, jak też drzewo życia – symbol zbawienia, które przyniósł Chrystus, nowy Adam.

Scena przedstawiona na sztychu była jednak czysto fikcyjna i po części anachroniczna. Luter nie znał bowiem zwyczaju stawiania choinki w domu. Nigdy nie siedział przy drzewku ustrojonym specjalnie na Boże Narodzenia. Chociaż w jego czasach istniał już zwyczaj ubierania świątecznych choinek, jednak w prywatnych domach mieszczańskich pojawił się przynajmniej wiek później; wtedy zresztą nie zapalano na nich jeszcze świec. Prawdę mówiąc, obraz na sztychu przedstawiał motyw choinki typowy nie dla czasów Lutra, ale dla XIX wieku.

Tym niemniej, wizerunek się przyjął. Został potraktowany jakby był historycznie poprawnym graficznym ujęciem epizodu z życia rodzinnego Lutra. Pojawiał się często na okładkach publikacji luterańskich. Wisiał na ścianie w wielu protestanckich domach. I stał się źródłem legendy, że Luter był wynalazcą drzewka bożonarodzeniowego.

W ślad za tą ilustracją, pojawiły się pod koniec XIX wieku także ahistoryczne opowiadania mówiące, że to Marcin Luter zapoczątkował traktowanie choinki jako symbolu wigilijnego. Najbardziej popularne głosi, że przed samym Bożym Narodzeniem Luter szedł w mroźny zimowy wieczór przez pola i kontemplował rozgwieżdżone niebo. Przypominało mu ono jasność z nieba, jaka zabłysła w noc narodzenia Jezusa, gdy aniołowie zwiastowali dobrą nowinę pasterzom w polu. Chciał ukazać tę jasność swoim domownikom. Idąc dalej przez las, widział, jak miliony gwiazd migotały wśród gałęzi świerków. Ten obraz zainspirował go, by wyciąć jodełkę czy młode drzewko świerkowe, zanieść je do domu i przystroić zapalonymi świeczkami. I tak się stało. Luter odtworzył to, co widział na polu i w lesie. Zarazem w sposób symboliczny ukazał sens narodzenia Jezusa w Betlejem. Zielone, oświetlone drzewko stało symbolem narodzin Zbawiciela – Światłości świata.

Tak umocniła się legenda o Lutrze jako wynalazcy choinki. Wynikała ona z czci, jaką inicjator reformacji cieszył się wśród protestantów. Rozwinęła się ona – powtórzmy – u schyłku XIX wieku, gdy zarówno luteranie, jak i kalwiniści podkreślali rodzinny wymiar obchodów Bożego Narodzenia i przedstawiali Lutra jako wielkiego zwolennika takiego spędzania świąt. W tę tendencję wpasowała się tradycja przynoszenia do domu drzewka i ozdabiania go w rodzinnym gronie.

Na koniec warto zaznaczyć, że zwyczaj ustawiania zielonego drzewka na Boże Narodzenie znajdował zwolenników, a z drugiej strony, stosunkowo rzadko, oponentów zarówno wśród protestantów, jak i katolików. Wśród jednych i drugich znajdowali się tacy, którzy widzieli w choince, świątecznym strojeniu domów czy szykowaniu podarków przejaw pogańskich praktyk oraz tacy, którzy traktowali choinkę jako wymowny i miły sercu symbol drzewka rajskiego. Zupełnie bezpodstawna jest teza, jakoby już w czasie reformacji choinka była jakimś wyznaniowym wyróżnikiem. Protestanci i katolicy nie różnili się zasadniczo w domowych obrzędach Bożego Narodzenia, nawet jeśli jedni bardziej akcentowali znaczenie choinki, a drudzy szopki. Generalnie bowiem, nie licząc wyjątkowych głosów, jedni i drudzy uważali, że większość tradycji Adwentu i Bożego Narodzenia jest ponadwyznaniowa – i taka tendencja zdecydowanie zwyciężyła.

Ofiara składana drzewom

W literaturze popularnej przeważa pogląd, że choinkę jako bożonarodzeniowy symbol wprowadził w VIII wieku św. Bonifacy, chcąc zastąpić pogański kult drzew, rozpowszechniony wśród plemion germańskich. Apostoł Niemiec ściął potężny dąb uważany przez pogańskich mieszkańców Hesji za święty i zamiast niego polecił ustawiać w domu drzewko jodłowe, któremu nadał chrześcijańskie znaczenie i związał z obchodami Bożego Narodzenia.

Taki obraz powstania choinki przedstawiało klasyczne opowiadanie „Pierwsza choinka" („The First Christmas Tree"), które w 1897 roku opublikował popularny amerykański pisarz Henry van Dyke. Tę półlegendę wielu czytelników traktuje poważnie, jako pewną informację historyczną. Tymczasem jest to czystej wody literacka fikcja. Historyczny jest jedynie fakt ścięcia w 723 roku dębu będącego przedmiotem germańskiego kultu. Mówi o niej pierwszy „Żywot św. Bonifacego" napisany niedługo po męczeńskiej śmierci świętego misjonarza.

Otóż mnich Bonifacy prowadził w Germanii misję wśród tamtejszych pogańskich mieszkańców. Od 723 roku działał na terenie dzisiejszych północnych Niemiec, w Hesji. Tam zaś – podaje „Żywot św. Bonifacego" – wielu mieszkańców przyjęło chrześcijaństwo, niektórzy jednak „otwarcie lub potajemnie składali ofiary drzewom i źródłom" oraz sprawowali inne ryty i praktyki należące do pogańskiego kultu. Gdy Bonifacy przybył do miejscowości Geismar, postanowił wyciąć „pewien dąb nadzwyczajnej wielkości, który w dawnym języku pogan był nazywany Dębem Jowisza". Przy drzewie zebrał się tłum pogan, rzucających przekleństwa na przybyszy. Już jednak po pierwszym uderzeniu siekierą silny podmuch wiatru powalił potężne drzewo, które rozpadło się na cztery części. Na ten widok poganie, zaskoczeni i przestraszeni, uznali Boga, którego głosił im Bonifacy. Z powalonego dębu misjonarz kazał zbudować kaplicę, którą poświęcił czci św. Piotra.

Tyle mówi „Żywot Bonifacego", spisany niedługo po śmierci apostoła Niemiec.

Historia Bonifacego stała się sławna. Powstały nawet specjalne rozprawy historyczne na temat ścięcia w Geismarze prastarego dębu, uważanego za obiekt pogańskich obrzędów. Trzeba było jednak czekać końca XIX wieku, by historia ścięcia dębu w 723 roku połączona została z powstaniem choinki. Uczynił to, jak już wspomniałem, Henry van Dyke w opowiadaniu „Pierwsza choinka".

Amerykański autor całą historię znacznie ubarwił. Przede wszystkim germańską ceremonię przy dębie w Geismarze umieścił w czasie przesilenia zimowego, czyli w najdłuższą noc roku, 24 grudnia. Dlatego samo ścięcie drzewa zbiegło się z wigilią Bożego Narodzenia. Drzewo Jowisza stało się drzewem Thora, czyli germańskiego boga, który według mitologii odznaczał się niezwykłą siłą fizyczną, władał piorunami, wywoływał i zatrzymywał opady, wyznaczał kierunki wiatrów. Według van Dyke'a, Bonifacy ze swymi towarzyszami przybył do zagajnika, gdzie zebrali się poganie, by w noc przesilenia zimowego uczcić swego boga Thora, utożsamianego z potężnym dębem i złożyć mu krwawą ofiarę z chłopca, następnie z konia. Bonifacy uratował dziecko, które miało być zabite w ofierze, następnie zwrócił się do tłumu, głosząc, że „więcej krew nie popłynie w tę noc", gdyż „jest to noc narodzenia Chrystusa, Syna Najwyższego, Zbawiciela wszystkich ludzi". I zapowiedział, że zniszczy to drzewo, przyczynę nieszczęścia kraju, po czym jednym uderzeniem siekiery powalił potężny dąb. Najważniejszy jest finał opowiadania amerykańskiego autora. Upadające drzewo swymi potężnymi konarami zniszczyło rosnące wokół drzewka. Ocalała tylko niewielka młoda jodła rosnąca przy miejscu, gdzie stał potężny dąb. „Ta mała jodełka jest potężniejsza od waszego dębu. I jest zawsze zielona, tak jak wieczny jest Bóg dający nam wieczne życie. Niech ona przypomina wam Chrystusa" – miał powiedzieć misjonarz.

Zielone drzewko, nieskalane żadną pogańską ofiarą było znakiem nowego kultu, niosącego z sobą prawdziwą radość i miłość. Stało prosto, zawsze zielone, a swym wierzchołkiem wskazywało na gwiazdy: „Patrzcie, jak kieruje się ku niebu. Nazwijcie je drzewem Dzieciątka Jezus (the tree of the Christ-child). Weźcie je i zanieście do sali waszego wodza. Nie powinniście więcej szukać mroków lasu, by obchodzić wasze święta w bezwstydnych tajnych obrzędach. Dąb Thora padł. Myślę, iż nadchodzi dzień, że w całych Niemczech nie będzie domu, w którym dzieci nie zbiorą się wokół zielonej jodły, by cieszyć się w noc narodzenia Chrystusa". Wtedy – pisze van Dyke – poganie wzięli jodełkę, zawieźli ją do domu naczelnika plemienia, a ten nakazał ustawić ją pośrodku sali. Wszyscy zgromadzili się wokół niej, i wtedy biskup Bonifacy opowiedział historię „o Betlejem, o dziecięciu w żłóbku, pasterzach na wzgórzach, o przybyciu aniołów i ich śpiewie w środku nocy. Cały lud słuchał wdzięcznie w ciszy".

I tak znaną z „Żywota Bonifacego" historię ścięcie dębu, czczonego przez pogan, Van Dyke na stałe złączył z Bożym Narodzeniem i z początkiem choinki. Ocalona, nienaruszona jodełka, która nie padła razem z dębem, stała się symbolem wigilijnego drzewka.

Gdy Van Dyke pisał opowieść o pochodzeniu choinki, był pastorem w kościele prezbiteriańskim w Nowym Jorku; potem został także profesorem literatury angielskiej w Princeton i członkiem Amerykańskiej Akademii Sztuki i Literatury. Jego opowiadanie zyskało popularność, podobnie jak inne publikacje bożonarodzeniowe, zwłaszcza „The Other Wise Man" (1896; w języku polskim znane jako „Czwarty Król"), „The Christmas Angel", „The Christmas Spirit". Amerykański pisarz na pewno przydał początkom choinki tajemniczości i znaczenia, lecz zarazem utrwalił, a właściwie stworzył mit głoszący, że wynalezienie choinki wiązało się z zastąpieniem nią germańskiego kultu drzew.

Krótki wykład o pochodzeniu choinki zawarł Oskar Cullmann w klasycznej już rozprawie o powstaniu święta Bożego Narodzenia wydanej w 1947 roku. Rozdział zatytułował : „Właściwe korzenie bożonarodzeniowego drzewka".

Jasna jest teza, którą wielki biblista i luterański teolog ze Strasburga (był też obserwatorem na Soborze Watykańskim II) przyjął jako punkt wyjścia: choinka ma własne chrześcijańskie korzenie. Jej znaczenie nie wynika z chrystianizacji jakichś dawnych obchodów zimowego przesilenia. Nie da się wykazać jej bezpośredniego związku z dawnymi obrzędami pogańskimi, z kultem drzew czy jakimiś starogermańskimi obrzędami. Zresztą nie ma żadnych przekazów historycznych potwierdzających, by Germanie czcili dzień przesilenia zimowego!

Choinka wywodzi się ze średniowiecznej tradycji misteriów, jakie wystawiano w przeddzień święta narodzenia Jezusa, opowiadających historię pierwszych ludzi w raju. W tych przedstawieniach typowa dekoracja sceniczna obejmowała drzewo, którego owoc stał się powodem grzechu. Biblia nie mówi, o jaki gatunek drzewa chodzi – w zależności od regionu utożsamiano je z rodzimymi drzewami. W Niemczech była to jabłoń, a jabłko zastąpiło „zakazany owoc". Ponieważ 24 grudnia trudno jest znaleźć kwitnącą jabłoń, szukano innego drzewa i stąd w sposób naturalny przyjęto zawsze zielone jodłę lub świerk, na których zawieszano czerwone jabłka. Wspomniane przedstawienia, szczególnie poświadczone w Nadrenii (regionie górnego Renu), doprowadziły do tego, że 24 grudnia zaczęto traktować jako dzień Adama i Ewy, a symbolem owego dnia stało się rajskie drzewo życia.

Błogosławione misterium z innego świata

Na tej podstawie Cullmann sformułował kolejną tezę: nasza choinka jest ściśle związana z historią rajską i stanowi symbol rajskiego drzewa życia. Decydujący moment w ukształtowaniu się nowego zwyczaju nastąpił wtedy, gdy zielone drzewka, stawiane jako część inscenizacji w bożonarodzeniowych misteriach, zostały przeniesione z placu przed kościołem do mieszkań.

Ponadto – narodzenie Jezusa łączono z jego śmiercią na krzyżu. Znalazło to swój wyraz w tym, że na świątecznej jodle obok jabłek pierwotnie zawieszono także opłatki. Choinka zyskała pełniejszy, typowo chrześcijański wymiar religijny: obok symbolu owocu, który doprowadził człowieka do śmierci, był opłatek, znak chleba, który konsekrowany w eucharystii staje się ciałem Chrystusa dającym życie wieczne. Być może takie połączenie występowało już w średniowiecznych przedstawieniach o raju i kiedy choinki przeniesiono z placów przykościelnych do domów, nadal zawieszano na nich nie tylko jabłka, ale też opłatki.

Gdy zwyczaj stawiania choinki wszedł, do mieszkań i rodzin, na drzewie pojawiły się także inne ozdoby, które można wyjaśnić jedynie w ramach tradycji chrześcijańskiej. Najpierw to były ozdoby z papieru oraz słodycze, później umieszczono na gałęziach świeczki. Jodła stała się drzewem światła, wskazując na światłość, która przyszła na świat, a także symbolem bożonarodzeniowych darów.

Wreszcie, Oskar Cullman zawarł osobiste wspomnienia na temat przemian w choinkowej tradycji.

Kiedy był dzieckiem – stwierdzał – choinkę przygotowywano nie tak jak obecnie, gdy na wiele tygodni przed świętami widzi się ją w sklepach, w urzędach, na placach i na rogach ulic. Przygotowywano ją w domu w tajemnicy, a po raz pierwszy pokazywano dzieciom 24 grudnia wieczorem. Czekającym dzieciom rodzice otwierali drzwi do pokoju, w którym stało oświetlone świeczkami drzewo, jakby pochodzące z innego świata.

Wielki biblista określał ten moment jako wielkie religijne przeżycie, jako święte i błogosławione misterium. Żałował też, że tego misterium Bożego Narodzenia dzieci już nie przeżywają tak intensywnie. Także dorośli w coraz większym stopniu widzą w choince tylko stary zwyczaj i zachwycają się jedynie oświetleniem drzewka czy różnymi jego ozdobami. Zanika typowo chrześcijańska wymowa choinki. Luterański teolog zachęca więc, by przy tym świątecznym drzewku ustawianym w domu była czytana Ewangelia.

Fragmenty książki ks. Józefa Naumowicza pt. „Historia świątecznej choinki", Kraków, Wydawnictwo Literackie 2016

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Tekst ukazał się w wydaniu "Plusa Minusa" z 17 grudnia.

Odkąd na przełomie średniowiecza i renesansu pojawiał się zwyczaj ustawiania w domach bożonarodzeniowego drzewka, nie wzbudzał on większych dyskusji czy kontrowersji. Dopiero kiedy choinka się upowszechniła, podjęto szersze studia historyczne, etnograficzne czy religijne na temat jej pochodzenia.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów