A przecież – pomijając retorykę – rację mają i jedni, i drudzy. Bez wątpienia młode wino nie jest szczytowym osiągnięciem winiarstwa, bo kapryśne i robione pośpiesznie. Ale przecież nie za to je kochamy! To za co? Ano młode wino stworzone jest do zabawy i biesiady. Próby degustowania go w kawiarniach... Nie chciałbym psuć państwu imprezy, ale to chyba nie ma sensu.

To się pije, to się je z przyjaciółmi, tu się bawi, śmieje i cieszy – tak robią nie tylko Francuzi, ale też Niemcy czy Austriacy. W wianuszku restauracji pod Wiedniem czy w tych nad Mozelą właśnie zaczynają się imprezy, gdzie przy niezbyt wymyślnej, acz pysznej kuchni pije się młode wino strumieniami. I tak do marca.

Beaujolais nouveau (właśnie przybyło) tyleż zdobywa nowych miłośników wina, ile psuje renomę całemu regionowi. Mało kto wie bowiem, że w burgundzkim Beaujolais robi się nie tylko wina młode, a szczep gamay potrafi dać piękne, owocowe wina czerwone. Międzynarodowy sukces beaujolais nouveau to jednak ewenement, w końcu ani włoskie novello, ani hiszpańskie joven, ani niemiecki Jungwein, ani wreszcie inne niż z Beaujolais młode wina francuskie świata nie podbiły. Świata może i nie, ale swoje regiony i owszem.

A i Słowianie w tej kategorii sroce spod ogona nie wypadli, w końcu tradycja produkcji win świętomarcińskich jest żywa i u nas. W Polsce bawi się w to coraz więcej producentów, a najwięksi z nich, czyli Turnau i krakowska Srebrna Góra, robią już pokaźne ilości młodego wina.

To ostatnie jest do kupienia w Lidlu. Jak wypada? Guma balonowa i ananas królują w półwytrawnym winie białym, które rzeczywiście może się podobać. Czerwone jest bardzo aromatyczne, nieułożone i rozkręcone owocami, czyli takie, jak młode wino być powinno. Teraz tylko trzeba menu dobrać, przyjaciół sprosić i miłego weekendu.