Planeta bez słów

Z wielkim zainteresowanemu obejrzałam dyskusję w TVN 24 na temat demokracji. Pytanie naczelne już samo w sobie było diagnozą sytuacji: czy demokracja ma jeszcze sens, czy jest potrzebna? Jeszcze niedawno nie do pomyślenia byłoby postawienie takiego pytania.

Aktualizacja: 17.11.2019 14:38 Publikacja: 15.11.2019 17:15

Planeta bez słów

Foto: AdobeStock

Demokracja to stary i niepodważalny fundament cywilizacji europejskiej. Jednak duch czasu, wybory obywateli każą rzeczywiście zadać pytanie, czy kryteria struktur demokratycznych są brane pod uwagę przez zwykłego obywatela, czy się obawia ich naruszania, czy też w ogóle o tym nie myśli, biorąc udział w wyborach.




Oczywiście, mówimy tu o wymiarze romantycznym tego pojęcia, a więc o szczytnych zamiarach równości, godności człowieka i wolności wyboru. Wychodząc poza ten romantyczny wymiar, musielibyśmy spojrzeć na różnice w pojmowaniu demokracji, jej odmian i zderzeniu jej z rzeczywistością. Pytanie się komplikuje. Może więc przeciętny obywatel chce demokracji, ale nie chce demokracji liberalnej z jej skupieniem na problemach mniejszości? Jeśli tak, to jak to się ma do pięknego pojęcia równości, któremu niewątpliwie każdy sprzyja? Czy może przeciętny wyborca uważa, że przy skupieniu się na słabszym, gubią się prawa zwykłego i przeciętnego? Czy demokracja jest prawem większości, czy prawem równości, co przecież jest sprzeczne samo w sobie? Jeśli jest prawem równości, to większość nie powinna decydować, jeśli jest prawem większości, to równość nie ma racji bytu. Istnieje też taka forma demokracji, w której mniejszość decyduje o tym, czym jest równość i jakie jest miejsce większości.

Idąc w te labirynty, zagubimy pytanie podstawowe: czy demokracja jest ludziom potrzebna. Oczywiście rządy autorytarne z definicji są zgubne dla wolności jednostki, ale powstaje pytanie, co lepsze – czy mądry dyktator, czy głupi demokrata, który tak czy inaczej dyktuje warunki. Oczywiście, chodzi o struktury demokratyczne, głównie odwoławcze, niezbędne dla praworządności. Jak widzimy jednak, można je pomijać w imię demokracji, dowolnie interpretując konstytucję.

Poza pytaniem o demokrację i tyranię jest jeszcze zupełnie inne zjawisko, determinujące nasze wybory. To zwykły instynkt przetrwania. Gdyby popatrzeć na walkę tych, którzy utożsamiają się z narodem, z tymi, którzy w miejsce pojęcia naród wolą pojęcie społeczeństwo, to taką walkę można porównać do tego, co dzieje się w przyrodzie. Walka gatunku ze zdobywcami nowych terenów. Jeśli spojrzymy na to z takiej perspektywy, to zobaczymy też odwieczne dążenia człowieka do oderwania się od Ziemi. Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że Ziemia jest organizmem śmiertelnym, więc mamy za zadanie szukać innych miejsc. Jak to się ma do demokracji? Tak po prostu, że dla instynktu przetrwania ma to już bardzo niewielkie znaczenie.

Dlaczego więc stawiamy pytanie o sens demokracji, a raczej o to, czy przypadkiem się nie przeżyła? W czasie telewizyjnej debaty odpowiedzi było wiele, a ja żałowałam, że nie pojawił się jeden wątek, wydaje się, że zasadniczy. Pytanie o sens i przyszłość słowa jako takiego. „Demokracja", „konstytucja" to pojęcia, na które składa się wiele zapisanych praw i deklaracji. Czy słowa robią więc jeszcze jakiekolwiek wrażenie? Moim zdaniem nie robią żadnego, a przyczyna nie leży w ogólnej znieczulicy, tylko w tym, że rozkradziono je na potrzeby handlowe. Wszystko, co wzniosłe, co duchowe, co humanistyczne, wykorzystano w reklamie. Garnek jest genialny, kupując hulajnogę, możesz zbawić świat, a równość zadeklarujesz, wydając pieniądze na buty, w których chodzić może każdy. Każde z pojęć, na które składa się demokracja, zostało wykorzystane na potrzeby mechanizmów rynku, a to jest gra, na której poznają się już nawet małe dzieci. – E tam, to tylko reklama – mówią, nie zdając sobie nawet sprawy, że poza obrazkiem odrzucają też szereg pojęć, o które kiedyś walczyli ich przodkowie.

Jak się ma do demokracji fakt, że młodzież przechodzi na formy skrótowe i symboliczne obrazki? Znikają sentymenty związane ze słowem „demokracja", bo żadne ze słów nie ma już takiego zaplecza. Pojęcia się klika, a nie wypowiada. Pojęcia się widzi, a nie słyszy. To jest prawdopodobnie ten kierunek, który ma nas zaprowadzić w jakąś inną, pozaziemską formę komunikacji. Słowa „demokracja" czy „konstytucja" najprawdopodobniej się tam nie zmieszczą. Myślę, że na innej planecie ludzie także będą potrzebowali struktur i zasad, szukali albo negowali duchowość, tylko będą musieli to wszystko sobie najpierw zaprojektować graficznie. Jaki znak będzie miała demokracja i ile zyska polubień?

Demokracja to stary i niepodważalny fundament cywilizacji europejskiej. Jednak duch czasu, wybory obywateli każą rzeczywiście zadać pytanie, czy kryteria struktur demokratycznych są brane pod uwagę przez zwykłego obywatela, czy się obawia ich naruszania, czy też w ogóle o tym nie myśli, biorąc udział w wyborach.

Oczywiście, mówimy tu o wymiarze romantycznym tego pojęcia, a więc o szczytnych zamiarach równości, godności człowieka i wolności wyboru. Wychodząc poza ten romantyczny wymiar, musielibyśmy spojrzeć na różnice w pojmowaniu demokracji, jej odmian i zderzeniu jej z rzeczywistością. Pytanie się komplikuje. Może więc przeciętny obywatel chce demokracji, ale nie chce demokracji liberalnej z jej skupieniem na problemach mniejszości? Jeśli tak, to jak to się ma do pięknego pojęcia równości, któremu niewątpliwie każdy sprzyja? Czy może przeciętny wyborca uważa, że przy skupieniu się na słabszym, gubią się prawa zwykłego i przeciętnego? Czy demokracja jest prawem większości, czy prawem równości, co przecież jest sprzeczne samo w sobie? Jeśli jest prawem równości, to większość nie powinna decydować, jeśli jest prawem większości, to równość nie ma racji bytu. Istnieje też taka forma demokracji, w której mniejszość decyduje o tym, czym jest równość i jakie jest miejsce większości.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów