Prof. Zieliński: Szczepmy się

Szczepionek boją się tylko ci, którzy nie wiedzą, jak funkcjonuje ludzki organizm i system odpornościowy - rozmowa z prof. Andrzejem Zielińskim, epidemiologiem

Publikacja: 08.11.2014 00:24

Prof. Zieliński: Szczepmy się

Foto: www.sxc.hu

Szczepi się pan na grypę?

Co roku. Warto, bo nawet jeśli człowiek zachoruje, przechodzi ją wtedy lżej. ?A w moim wieku na grypę się umiera.

Szkoda, bo ponoć funduje pan sobie w ten sposób chorobę Alzheimera i przedwczesną demencję z winy metali ciężkich, dodawanych do szczepionek jako konserwanty.

Musi pani posiadać jakąś wiedzę tajemną, bo nigdy nie słyszałem o badaniach, które jakkolwiek wiązałyby te choroby ze szczepieniem na grypę. Zapadalność na alzheimera rośnie przecież niestety także w krajach, w których na grypę nikogo się nie szczepi. Owszem, była szczepionka na grypę pandemiczną wywołująca narkolepsję. Kilkadziesiąt przypadków w Europie na miliony szczepień. Ale że grypa ta wywoływała ciężką sepsę u młodych ludzi, więc i tak korzyści przeważały tu nad ryzykiem. A czy wie pani, co to krowianka?

Pęcherzyki ospowe cieląt roztarte w roztworze soli. Brrr...

To pierwsza szczepionka na ospę prawdziwą i wielki sukces medycyny. Prymitywna i zanieczyszczona, ocaliła jednak miliony ludzkich istnień, mimo że odsetek ciężkich powikłań poszczepiennych był naprawdę duży. Tak paskudnych szczepionek już dzisiaj nie mamy. Współczesne są naprawdę coraz bezpieczniejsze i coraz dokładniej badane, a leży to przecież w interesie nie tylko pacjenta, ale i producenta.

Tyle że korzyści są ogólnospołeczne, a ryzyko skutków ubocznych już indywidualne. Przekona mnie pan, że warto je ponieść i zaszczepić dzieci?

Gdyby pani synek przelewał się teraz przez ręce chory na błonicę, nie miałaby pani takich dylematów. Szczepionek boją się tylko ci, którzy nie wiedzą, jak funkcjonuje ludzki organizm i system odpornościowy. Boją się choćby zawartych w szczepionkach antygenów, czyli substancji rozpoznawanych przez organizm jako obce i powodujących wytwarzanie przeciwciał, nie zdając sobie sprawy, że my jesteśmy w tych antygenach niemal zanurzeni przez to, co jemy i czego dotykamy, a nasz system immunologiczny potrafi sobie z tym doskonale radzić.

Ale czasem ktoś po szczepieniu zachoruje, inny umrze...

Skąd te dane? Badania naukowe dowodzą, że oprócz niewielkiej, miejscowej reakcji poszczepiennej większość preparatów nie wywołuje żadnych trwałych skutków ubocznych. Bywa, że dziecko ma niewielką gorączkę, czasem przez chwilę wydaje się zwiotczałe, co niepokoi rodziców, ale szybko przemija. Bardziej niebezpieczne bywają reakcje alergiczne, choćby obrzęk Quinckego. Ten, owszem, może skończyć się nawet zgonem, jeśli nie zadziałamy szybko.

Jak często się to zdarza?

Prawie wcale. W ostatnich latach nie mieliśmy ani jednej reakcji zakończonej dramatycznie. Ale i tak warto dbać, by szczepienie zawsze odbywało się w obecności lekarza, który potrafi zapobiec wszelkim przykrym następstwom. Zresztą dzieci nie szczepi się przecież pośrodku łanu żyta!

Owszem, ale po co strzykawką pełną wirusów, rtęci czy innych paskudztw atakować organizm długości łokcia? Nie można z tym poczekać?

To nie miałoby sensu. Sądzi pani, że kalendarz szczepień układali sadyści czy kuglarze? Po pierwsze – już dawno zbadano, że dla skutków ubocznych wiek organizmu nie ma żadnego znaczenia, choć wiem, że ludzie tak to sobie wyobrażają. Po drugie – poszczególne szczepienia podawane są dokładnie w wieku, w którym zgodnie ze współczesną wiedzą medyczną  poziom przeciwciał wzrasta u człowieka na tyle, by zapobiec właśnie tej konkretnej chorobie. Pozostałe szczepionki podawane są odpowiednio później. A wszelkie inne teorie są stawianiem faktów naukowych naprzeciwko własnych wyobrażeń...

Rozumiem, że zmierzono, kiedy wzrasta poziom poszczególnych przeciwciał w ludzkim organizmie i na tej podstawie zbudowano kalendarz szczepień...

To trafne przedstawienie. Ale są też inne mierniki: na przykład historyczna sytuacja epidemiologiczna tych chorób. Okazuje się, że niektóre, na przykład krztusiec, przebiegają tym ciężej, im mniejsze jest dziecko. Dla starszych dzieci jest on groźny, ale do przetrwania: w czasie epidemii najwyższa śmiertelność była wśród półrocznych. Stąd decyzja, by szczepić wcześnie.

Pamiętam jeszcze chorych na polio...

Pani niewiele może pamiętać, bo epidemia polio była w latach 50. Mój kolega miał tylko zaniki mięśni nóg i cóż, tylko nie grał z nami w siatkówkę. U innych dzieci zanikały nerwy mięśni oddechowych. Trzymano je wtedy w „żelaznych płucach", ale i tak w końcu się dusiły... To były straszne dramaty. W rekordowym czasie zachorowań były tysiące i, proszę mi wierzyć, szczepionka była dla nas prawdziwym błogosławieństwem. Zresztą w Pakistanie czy Nigerii polio występuje nadal i zawleczenie go do Europy jest wciąż możliwe. Jeśli zatem przestaniemy szczepić, epidemia może do nas wrócić.

Wciąż czymś się nas straszy: jak nie kurzą ślepotą, to świńską grypą...

To żadne strachy na Lachy, a stwierdzony fakt. W latach 70. w Anglii, Szkocji i Japonii błędnie wykonane badania wykazały rzekomy związek choroby Crohna ze szczepionką przeciw krztuścowi i spory odsetek rodziców odmówił podania jej dzieciom. I co? Mocne dane epidemiologiczne wykazały nawrót i kolejne zgony z powodu tej choroby. Do szczepień więc powrócono, zamieniając preparat na inny. Dlatego, mimo że dzieci w Polsce nie umierają już np. na błonicę, ba, w ogóle nie ma u nas takich przypadków, wciąż szczepimy przeciw tej chorobie.

Ale dzieci niezaszczepione i tak, w pewnym sensie, „żerują" na istnieniu tych szczepionych...

Do czasu. Idea szczepień zasadza się bowiem na solidaryzmie społecznym – robimy to także dla dobra innych. Wspólnie wytwarzamy odporność zbiorczą,  populacyjną. A dopóki liczba zaszczepionych jest odpowiednio duża, prawdopodobieństwo, że podatne dziecko nieszczepione zetknie się z chorym, jest znacznie obniżone. Dzieje się tak do chwili, gdy liczba tych nieszczepionych wzrośnie. A dziś jest to już niestety około siedmiu tysięcy dzieci...

To skutek działania internetowych ruchów antyszczepionkowców?

Nie wiem, kto i po co tworzy te strony WWW, ale owa nienawiść do szczepień nie ma żadnego uzasadnienia w nauce. Wszyscy ci antyszczepionkowcy odwołują się uparcie do pracy dr. Wakefielda z 1998 roku...

Wywołał naukowy zamęt twierdzeniem, że szczepienie MMR (odra, świnka, różyczka) wywołuje autyzm u dzieci. Pracę tę opublikował uznany za prestiżowy brytyjski magazyn medyczny „Lancet"...

...po czym okazało się, że jej autor, zainteresowany produkcją leków do walki z autyzmem, sfałszował wyniki badań. Pracę wycofano, a Wakefield został pozbawiony prawa wykonywania zawodu. A tak naprawdę i tak przeprowadzono później wiele różnych badań, próbując potwierdzić jego teorię.

Nie udało się?

Nie. Nie znaleziono zależności między występowaniem autyzmu a szczepieniem przeciw odrze ani analizując pół miliona szczepień dzieci duńskich, ani w USA. Tam już 18 lat temu wycofano z użycia inkryminowane związki rtęci, a autyzm wciąż tak rośnie, jak rósł. Gdyby ów thiommersal był tego powodem, to po wycofaniu go z użycia częstość występowania autyzmu powinna chyba, do licha, zacząć stopniowo spadać! Ale o tym ruchy antyszczepionkowe nie mają zielonego pojęcia. Jest to pewna hucpa ludzi niedouczonych, którym wydaje się, że potrafią wyciągać wnioski przyczynowe z badań epidemiologicznych. Epidemiologii nie da się jednak nauczyć w przerwie na papierosa.

W naszych szczepionkach wciąż ów thiommersal jest?

Wycofano go z preparatów dla dzieci, pozostał tylko w kilku dla dorosłych. Widzi pani, lęk przed szczepionkami to obecnie problem psychospołeczny i uważam, że trzeba szanować obawy rodziców, uzasadnione czy nie, zastępując wszelkie sporne substancje innymi. Zważmy, że zanim szczepionka zostanie dopuszczona do użytku, poddaje się ją wielu badaniom. Inna rzecz, że nie da się ich robić na milionach ludzi, więc jeśli jakaś reakcja jest niesłychanie rzadka, to ona się w tych badaniach po prostu nie ujawni. Ale preparatów, przy podaniu których pewne jest występowanie negatywnych skutków ubocznych, w ogóle nie wprowadza się do użycia.

Więc mam nie wierzyć, że to wszczepiane dzieciom zmutowane wirusy hodowane na kurzych zarodkach zabijają niemowlęta w łóżeczkach?

Śmierci łóżeczkowych mamy w Polsce od lat około stu rocznie i tylko niektórych z nich nie potrafiliśmy wyjaśnić. Sam, podejrzewając czasem związek danego przypadku ze szczepieniem, wnioskowałem do głównego inspektora sanitarnego o zawieszenie szczepień daną serią szczepionki. Ale nigdy potem takiego związku nie udało nam się potwierdzić. I żadne, proszę mi wierzyć, z licznych i dobrze prowadzonych badań w różnych krajach nie wykazało związku takich zgonów z przebytym szczepieniem. Najczęściej miał on bowiem zupełnie inną przyczynę: zapalenie płuc czy infekcje, którymi z racji długiego okresu wylęgania się choroby dzieci te musiały się zarazić przed podaniem szczepionki. Tyle że z racji wieku większość tych śmierci musiała mieć miejsce między szczepieniami.

To prawda, że można umrzeć nawet po paracetamolu?

Można. Raz na setki tysięcy przypadków zdarza się ostre zapalenie wątroby o typie alergicznym. Widzi pani, żyjemy w świecie, w którym zdarzają się nieszczęścia, a niektóre z nich spowodowane są podaniem leku. Ale trzeba przeprowadzić bilans korzyści i strat.

Szczepmy więc, na co się da?

Wszystkie szczepionki z kalendarza mają dla mnie sens. Nie oczekujmy jednak, że każdy rodzic będzie potrafił zweryfikować źródło informacji, szczególnie jeśli pochodzą od osoby utytułowanej naukowo – tyle że na przykład w neurobiologii czy biochemii zamiast w medycynie. Socjologia ruchów antyszczepionkowych przypomina mi zielonych, wśród których trudno znaleźć kogoś, kto sadził drzewa czy posprzątał las, twardo jednak okupują place budów, dopóki im się nie zapłaci. Takie ruchy mają różne podłoża: ideologiczne, społeczne, a na końcu są ci, których skołowano. To wielkie szkodzenie dzieciom „dla ich własnego dobra".

Prof. Andrzej Zieliński jest pracownikiem Zakładu Epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny

Szczepi się pan na grypę?

Co roku. Warto, bo nawet jeśli człowiek zachoruje, przechodzi ją wtedy lżej. ?A w moim wieku na grypę się umiera.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Menedżerowie są zmęczeni
Plus Minus
Konrad Szymański: Cztery bomby tykają pod członkostwem Polski w UE
Plus Minus
Polexit albo śmierć
Plus Minus
„Fallout”: Kolejna udana serialowa adaptacja gry po „The Last of Us”
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Kaczyński. Demiurg polityki i strażnik partyjnego żłobu