Aleksandra Boćkowska. Jak PRL przegrał z marynarzami

Marynarze schodzą czasem na ląd i samą obecnością sieją zamęt w mieście, które i bez nich jest kompletnie niezdyscyplinowane w sprawie socjalizmu.

Publikacja: 22.09.2017 12:00

Niezależnie od sytuacji międzynarodowej polskie statki pływały na Zachód, a zachodnie wpływały do po

Niezależnie od sytuacji międzynarodowej polskie statki pływały na Zachód, a zachodnie wpływały do polskich portów. Na zdjęciu: Maj 1946. M/s „Batory” w porcie gdyńskim. Marynarze pozdrawiają witające ich rodziny.

Foto: PAP

Powojenna Gdynia dość szybko podnosi się ze zniszczeń. Nie są one zresztą bardzo duże. W mieście – jakieś 20 procent. Gorzej w porcie. Przewrócone dźwigi, spalone magazyny, zrujnowane wiadukty, stacja pomp i wieża ciśnień, potężne fragmenty nabrzeży i falochronów wysadzone w powietrze. U wejścia do głównego basenu zatopiony pancernik „Gneisenau", w kanałach – mniejsze wraki. Odbudowę nadzoruje przedwojenny wicepremier i minister skarbu, twórca Gdyni Eugeniusz Kwiatkowski, którego na powrót do kraju namówił Jerzy Borejsza. Zostaje szefem Delegatury Rządu do spraw Wybrzeża. Odbudowa idzie sprawnie, już we wrześniu zawija do portu pierwszy statek pod polską banderą. Parowiec SS „Kraków" przywozi grupę imigrantów z Anglii. Od 1946 roku przez dwa lata między Gdynią a Trelleborgiem kursuje szwedzki prom „Drottning Victoria".

Pozostało 95% artykułu

Teraz 4 zł za tydzień dostępu do rp.pl!

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Upadek kraju cedrów