To prawo rymuje się zresztą z innym, o którym świeżo po zamachach z 2015 roku mówił francuski pisarz, Yann Moix – prawie do strachu. Francuzom wolno się bać, bo kochają życie. Na tym polega ich wyższość nad zamachowcami, którzy życia nie kochają i dlatego tak chętnie wysadzają się w powietrze albo wypinają pierś na spotkanie z policyjnymi kulami. Odważna to teza, wygłoszona w końcu w imieniu społeczeństwa, w którym spożycie środków antydepresyjnych na głowę jednego mieszkańca jest największe w zachodniej Europie. Trudno powiedzieć, ile miłości do życia jest w obecnej redakcji „Charlie Hebdo", ale z pewnością korzysta ona z prawa do strachu.