Obłuda w sosie morskim

Lepiej byłoby milczeć, niż w niedzielę bronić. Jeszcze lepiej byłoby milczeć we wtorek, niż obronę odwoływać i czuć się oszukaną. Cóż, koniunkturalizm ma na drugie Dulkiewicz.

Aktualizacja: 03.06.2019 06:10 Publikacja: 31.05.2019 00:01

Obłuda w sosie morskim

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Kopanie leżącego to rozrywka zdrowa i tania, więc chętnie się w wolnej chwili przyłączę, ale chwilowo co innego głowę mojej osoby zaprząta. Otóż pani prezydent Gdańska w oświadczeniu zdefiniowała się jako osoba wierząca. Skoro tak, to jak pani mogła w owej specyficznej dekoracji, w tej waginie zamiast hostii nie dostrzec czegoś, co dziś nazywa się hejtem, a kiedyś nazywano zwykłym chamstwem i wulgarnością? Naprawdę nie widziała pani, „kto tu się nabija z katolików"?

Rozumiem, że trzeba być katotalibem szczególnym, by poczuć się dotkniętym, trzeba z Rodziną Radia Maryja do Lichenia na kolanach chodzić, by kogoś to obraziło, tak? Pani Dulkiewicz to nie ruszało, przecież, jak to ujęła, „miłość nie wyklucza". Swoją drogą w trójmiejskim marszu równości paradowała obok niej Magdalena Adamowicz, dziś europosłanka Koalicji Europejskiej, a od jakiegoś czasu aktywistka z hejtem walcząca. No ale widocznie wagina zamiast hostii hejtem nie jest. Co innego pytania o apartamenty, o tak, to już HH – hejt haniebny.

No dobrze, ale skoro w weekend nie oburzało, a we wtorek oburza, to stać się mogło jedno. Mądrość etapu się zmieniła i nie przyswoiliśmy. Ziemia z przyległościami weszła w koniunkcję z gwiazdozbiorem św. Elektoriusza, w którym znajdować się będzie do końca października. Teraz już żarty z PiS nie bawią nikogo, łącznie z pewną pracownicą punktu ksero zatrudnioną jako dziennikarka. Pani Eliza od poniedziałku walczy z hejtem, tak żarliwie, że u siebie na zakładzie kółko różańcowe założyła. Agora swoje radiowęzły sprzedała i  w Radio Maryja zainwestowała, a na niedzielę będą wydawać dodatek „Nasz Dziennik". Politycy opozycji na Twitterze znów pokażą wyłącznie zdjęcia pierwszokomunijne, a mały Trzaskowski, hultaj, od matki oberwie, że z religii wagaruje.

Kto tego nie skumał, ten jeszcze tkwi w paradygmacie minionym, jeszcze bawią go rysunki Mleczki z obdartym, bosym menelem, kościołem w tle i podpisem „Pisowski głupek", jeszcze klepie się po brzuchu wraz z Jandą nad żarcikiem z żebraczką wyciągającą rękę po banknot i „Daj głos" ryczy. Jeszcze rozpamiętuje, jak to horda zapijaczonych, żyjących z pisowskiego socjalu bezrobotnych prymitywów odebrała mu Ojczyznę. A prawdziwy był to dramat.

Bo Tenkraj piękny był, opowiadać będą dzieciom. W Tenkraju ludzie byli światli i promienieli tak bardzo, że można było planetę chronić i na oświetleniu sporo grosza zaoszczędzić. Kwitły malwy przy wiejskich chatach i wartości europejskie w apartamentowcach. Zima była zimą, lato latem, jesień była warszawska i tylko wiosna Biedronia. Mieliśmy, rzecz jasna, w Tenkraju swoje problemy, ale je w cywilizowany sposób rozwiązywaliśmy, jak problem PGR-ów wraz z nimi samymi rozwiązaliśmy, dając degustatorom Arizony szansę, by wzięli swoje sprawy w swoje ręce. My tymczasem wzięliśmy ich ziemię.

Nie każdy był piękny i młody, to prawda, ale każdy mógł być bogaty, mógł zmienić pracę i wziąć kredyt, mógł sprawdzić, czy jego dyplom absolwenta uczelni wyższej nostryfikują przy londyńskim zmywaku. Tenkraj był normalny, europejski i otwarty. Był. Jeszcze niedawno był. Przyszła jednak kacza banda z cuchnącym bimbrem osiłkiem, który kazał na siebie mówić Suweren, i zażądała, by oddać jej klucze do kamienicy, co tośmy ją ledwo co zreprywatyzowali. Suweren – dzieciorób znów zamieszkał na piętrze, teraz do Juraty swe bachory na lato wywozi i piwo żłopie. Nic dziwnego, że umysłom krytycznym duszno się zrobiło i ciasno. Prof. Gadacz, subtelny niegdyś intelektualista, dziś radny Nowoczesnej, nad emigracją z tej kołtunerii się zastanawia. Trudno powiedzieć, dokąd z Tenkraju ucieknie, pewnie tam, gdzie córka pani jeszcze bywszej premier, będziemy państwa informowali.

Nie traćmy jednak nadziei, koniunkcja trwać wiecznie nie będzie, św. Elektoriusz odejdzie i znów będzie tak, jak było, a Tenkraj swój blask odzyska. Ja wam to mówię. Przyjdzie czas, by do wszystkiego wrócić, ale na razie musimy Suwerena na browarek zaprosić, narodowego sylwestra obejrzeć (w końcu na bank są powtórki), do kościoła wpaść. Tam chyba w niedzielę otwarte mają, dobrze, bo akurat do pracy się nie chodzi. Sprytnie to wymyślili.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami