Najpierw przygniotła mnie jego biografia. Dwudziestolatek, który w październiku 1939 roku, kiedy gąsienice niemieckich czołgów miażdżą jeszcze pola wrześniowych bitew, zakłada i staje na czele jednej z pierwszych organizacji podziemnych – Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej (PLAN). Potem przedziera się do okupowanego przez Sowietów Lwowa, by wiosną 1940 r. zostać aresztowany przez NKWD na granicy litewskiej i trafić do łagru. To Jarcewo, anonimowa wyspa archipelagu Gułag, którą rozsławił w wydanym po wojnie „Innym świecie". Tam późną jesienią 1941 r. dowiaduje się o pakcie Sikorski–Majski i amnestii dla przyszłych żołnierzy. Kieruje do naczelnika obozu kolejne prośby o zwolnienie, ale łagrowe naczalstwo pozostaje głuche. Pewnie by skończył jak współwięźniowie, gdyby nie desperacka decyzja o głodówce. Oprawcy boją się przełożonych, więc Herling trafia do Armii Andersa.