Twórcy „Mortal Kombat 11" zdecydowali się sprawić miłą niespodziankę tym graczom, którzy oczekiwali powtórki z rozrywki. Model rozgrywki generalnie się nie zmienił – zabawa nadal polega na toczeniu pojedynków z kolejnymi przeciwnikami (mówiąc dosadnie: na okładaniu się po pyskach). Pojawiły się co prawda nowe rodzaje kontr, uników czy ataków, jednak łącznie jest ich tak dużo, że dopiero po kilkunastu godzinach spędzonych przed ekranem człowiek zaczyna swobodnie nimi operować.

Nowości jest niedużo. Obok trzech niezbyt ciekawych postaci (Kollector, Geras, Cetrion) pojawia się możliwość modyfikowania wyglądu wojowników, choć nie ma to wpływu na ich postawę na arenie. Mechanika Flawless Block ułatwia wyprowadzanie kontr po skutecznej obronie ciosów, a także znana z części trzeciej możliwość przekazania odrobiny energii swojemu przeciwnikowi. Cieszy rozdzielenie pasków ofensywy i defensywy, irytuje za to nadmiar mikrotransakcji oraz uciążliwy grind.

Premierze „Mortal Kombat 11" towarzyszyła informacja, iż wiosną 2021 roku do kin trafi kolejny film toczący się w uniwersum gry. Obraz produkuje James Wan, twórca horroru „Obecność" z 2013 r., wyreżyseruje go zaś debiutant Simon McQuoid. Poszukiwania atrakcyjnych lokacji oraz odtwórców głównych ról już trwają – w dalekiej Australii.

„Mortal Kombat 11", NetherRealm Studios, PC, PS4, X1, Switch

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95