Irena Lasota: W wielu krajach widać coraz więcej nienawiści

Coraz więcej w krajach, w których odbywają się demokratyczne wybory, widać nienawiści, która kiedyś charakteryzowała stosunki poddanych z dyktatorami.

Aktualizacja: 28.04.2017 19:43 Publikacja: 27.04.2017 16:48

Irena Lasota: W wielu krajach widać coraz więcej nienawiści

Foto: Fotorzepa/ Darek Golik

Można się cieszyć z wielu rzeczy. Gdy człowiek jest w dobrym humorze, cieszy go ładna pogoda, śpiewający ptaszek czy dobre lody. Miałam kiedyś młodego podopiecznego, którego pamiętam po prawie pół wieku. – Irena, zobacz, jaka ładna pogoda – powiedział, podskakując radośnie w Bronksie. – Co ty opowiadasz, Mark. Pada deszcz, jest zimno i wieje wiatr – odpowiedziałam ponuro. – No tak, ale wyobraź sobie, jak byłoby ładnie, gdyby nie było wiatru, deszczu i zimna – usłyszałam.

Z nas dwojga ja uchodziłam za tę normalną, a Mark nie: miał siedem lat, jego matka popełniła samobójstwo, ojciec był w więzieniu, a psychiatrzy dawali mu coraz większe dawki ritaliny, moim zdaniem z frustracji i zemsty, że choć nie umiał jeszcze czytać, ogrywał ich w szachy.

Gdy nie jesteśmy w dobrym humorze, zazdrościmy ludziom, których cieszą właśnie rzeczy proste, dostępne dla każdego. Uciecha z czyjegoś nieszczęścia wydaje się zazwyczaj niezbyt normalna, raczej zboczona, nawet jeśli dotyczy to kogoś, do kogo nie żywimy ciepłych uczyć. Nie chodzi o to, że nie mówi się źle o umarłych, ale raczej o to, że rzadko cieszy nas czyjaś śmierć lub ciężka choroba.

Piszę tu o rzeczach codziennych, prostych, nie o głębokim uczuciu nienawiści. Wiem, że sąsiad z dołu ma do mnie żale, iż chodzę w nocy po mieszkaniu, ale jestem pewna, że nie ucieszyłby się mojej z śmierci – przeciwnie, po moim wypadku przysłał mi kwiaty.

Inaczej jest w sytuacjach politycznych, kiedy można się cieszyć, że czyjegoś politycznego wroga trafił szlag albo że poszedł siedzieć lub stracił posadę. Myślę, że w dniu, w którym zgodnie z prawem powieszą Kim Ir Sena, czy jak tam się jego wnuk nazywa, ucieszę się, choć masakry Nicolae Ceausescu czy Muammara Kaddafiego wywołały we mnie raczej lęk o przyszłość ich państw oraz nie najweselsze refleksje o naturze ludzkiej i przewrotach niby-rewolucyjnych. Oczywiście, powodem do radości czy smutku bywają wyniki wyborów – i 7 maja zobaczymy reakcje na wyniki głosowania we Francji.

Coraz więcej jednak w krajach, w których odbywają się demokratyczne wybory, widać nienawiści, która kiedyś charakteryzowała stosunki poddanych z dyktatorami. W Stanach wielu jeszcze jest w żałobie po wyborze prezydenta Trumpa, a w Polsce nienawiść powyborcza przetrwała już ponad półtora roku. Z nienawiści mogą się też brać powody do uciechy. Czasami dziwnej lub nawet przewrotnej. Właściwie to nie wiem, czy cieszyć się, czy martwić, że wielu czytelników zgrupowania opozycyjnego zwanego „GW" będzie miało uciechę po przeczytaniu takiego oto tytułu informacji: „Spokojny młody mężczyzna, były ministrant, ślub brał na pielgrzymce. A jednak zamordował i zakopał ciężarną kochankę, siostrę żony". Z jednej strony etycy pouczają nas, że ważna jest suma szczęścia, którą należy mnożyć, tak jak należy zmniejszać ilość cierpienia. Z drugiej – z czego tu się cieszyć?

Wbrew pozorom wątpię, by cała redakcja „GW" i jej czytelnicy byli ateistami, ale wygląda na to, że w wojnie politycznej, którą „GW" toczy z obecną władzą, bardzo lubi poznęcać się nad prawdziwym czy domniemanym sojusznikiem PiS: Kościołem. Już nie chodzi o to, że „młody spokojny" mężczyzna był ministrantem, czy że „ślub brał na pielgrzymce". Uderzający jest zwrot „a jednak", który informacją już nie jest, jest osądem, czymś, przed czym od 30 lat przestrzegają bezskutecznie trenerzy od porządnego dziennikarstwa, z których wielu wywodzi się z „GW". Oddzielać informację od komentarza – to pierwsza zasada porządnego dziennikarstwa.

Badania prowadzone w wielu krajach, mam nadzieję, że także w Polsce, pokazują, iż zdrada i cudzołóstwo są statystycznie równo rozłożone religijnie w społeczeństwach monogamicznych (w poligamicznych jest ich znacznie mniej). To samo dotyczy morderstw. Podejrzewam, że nie ma tego rodzaju statystyk, jeśli chodzi o cudzołożenie ze szwagierkami, zwłaszcza ciężarnymi.

W przypadku tego triumfalnego tytułu „GW" wpadła jednak we własną zasadzkę. „A jednak", „a mimo to" brzmi bardziej jak część kazania. By uderzyć twardo po oczach, „GW" powinna była dać tytuł: „Spokojny młody mężczyzna, były ministrant, ślub brał na pielgrzymce. Panie Redaktorze Terlikowski, i co Pan teraz powie na to, że zamordował i zakopał ciężarną kochankę, siostrę żony?".

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Można się cieszyć z wielu rzeczy. Gdy człowiek jest w dobrym humorze, cieszy go ładna pogoda, śpiewający ptaszek czy dobre lody. Miałam kiedyś młodego podopiecznego, którego pamiętam po prawie pół wieku. – Irena, zobacz, jaka ładna pogoda – powiedział, podskakując radośnie w Bronksie. – Co ty opowiadasz, Mark. Pada deszcz, jest zimno i wieje wiatr – odpowiedziałam ponuro. – No tak, ale wyobraź sobie, jak byłoby ładnie, gdyby nie było wiatru, deszczu i zimna – usłyszałam.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów