Jerzy Kronhold nie po raz pierwszy podejmuje ten wątek w swojej twórczości. Jego nowy tom wierszy to przejmująca opowieść o miłości i odchodzeniu, a przy okazji również próba lirycznej rekonstrukcji wydarzeń z mniej i bardziej odległej przeszłości.

Skok w dal jest szczegółowym rejestrem wywoływanych z pamięci obrazów i odczuć związanych z nieobecnością zmarłej żony: „W próżnej komodzie/ po twoich rzeczach na półpiętrze/ ocalał woreczek/ z lawendą/ i chrabąszcz na grzbiecie/ rozpaczliwie się wierci/ ni tu ni tam/ jak ja po twojej śmierci" („W próżnej komodzie"). Bohater opisuje chorobę ukochanej, pobyt w szpitalu i wreszcie jej odejście. Próbuje poradzić sobie z utratą, mimo że każda codzienna czynność przypomina „wyprawianie się z motyką na księżyc". Podmiot liryczny przywołuje dawne rozmowy i spacery, opisując zwykłe, codzienne sytuacje ze wspólnego życia. Opowiada na przykład, jak oboje denerwowali się zalegającymi w rowach śmieciami albo jak odwiedzali uratowanego z rzeźni konia. Zasięg geograficzny tych duchowych eskapad jest duży – od Kazimierza po Kretę.

Utrata to niejedyny wątek książki. Podmiot liryczny zwraca się również do matki, podąża śladami historii rodzinnych, próbując odnaleźć swoje źródła i – być może – tożsamość. W drugiej części tomu, zatytułowanej „Zjazd koleżeński", znalazły się m.in. wiersze datowane na lata 80. i 90. W utworach poświęconych dorastaniu i czasom młodzieńczym nie zabrakło miejsca na doświadczenia erotyczne z lat szkolnych i studenckich, muzykę jazzową i wędrówki po górach. Na uwagę zasługują również liczne odniesienia intertekstualne, które sprawiają, że banalne z pozoru wspomnienia urastają do rangi miniaturowych esejów. Jednym z najważniejszych kontekstów jest Pismo Święte, ale bohater równie chętnie nawiązuje do filozofii i literatury. Czytelnik znajdzie tu odniesienia m.in. do Plutarcha, Cycerona, Frosta, Eliota, Kiplinga, Mickiewicza, Norwida i Filipowicza.

Tytułowy „skok w dal" można interpretować symbolicznie – jako moment czyjegoś odejścia. Umierająca osoba odrywa się od życia. Ale wyrażenie to można również potraktować jako metaforę wspominania. Skok w przeszłość wymaga wysiłku – długich, samotnych przygotowań, których zwieńczeniem jest pokonanie dystansu między chwilą obecną i minioną. Kronhold udowadnia, że taki wyczyn jest w pewnym sensie możliwy.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95