Chrabota: Towar eksportowy: wolność

Czego najbardziej nie lubią u Polaków Rosjanie? A czego Niemcy? Paradoksalnie tego samego, choć patrzą na to z kompletnie przeciwnej perspektywy.

Aktualizacja: 19.03.2016 21:32 Publikacja: 18.03.2016 00:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Dla Rosjan jesteśmy dotknięci nieuleczalną zarazą anarchizmu. Brak nam należytego uszanowania dla zwierzchnictwa, autorytetu czy świętości.

Niemcy widzą w tym nie tyle (albo nie tylko!) skłonności anarchistyczne, ile uwielbienie nieporządku, brak szacunku dla dyscypliny. Krótkimi słowy: ignorowanie zasad. Pierwszych ta polska cecha głównie oburza, drugich czasem pociąga. O ile więc stereotyp Polaka w oczach Rosjan można opisać figurą literackich odniesień u Gogola czy Dostojewskiego, o tyle u Niemców na jednym biegunie możemy znaleźć Bismarcka, na drugim Nietzschego. Żelazny Kanclerz, jak wiadomo, Polakami gardził. Autor „Zaratustry", co było raczej fantazją, lubił sobie polskie korzenie przypisywać.

Obsesja? Pewnie to za dużo powiedziane, ale polski stereotyp w istocie rodził się właśnie w tamtych czasach. XIX wiek pełen był romantycznych historii o buntownikach znad Wisły. Niektórzy z nich robili prawdziwe kariery, by wspomnieć choćby Pułaskiego, Kościuszkę, Beniowskiego czy Bema, a przez prasę i literaturę piękną przewijały się setki im podobnych bohaterów.

Moralne szlachectwo albo uosobienie podłości. Bohaterstwo bądź, jak u wielu Rosjan, nikczemność, ale zawsze z wolnością w tle. Tak, już w tamtych czasach wolność była naszym znakiem rozpoznawczym, a że historia i w kolejnym stuleciu nie była specjalnie dla Polaków łaskawa, sprawa wolności przylgnęła do nas na dobre. Czy już wtedy była towarem eksportowym?

W jakimś stopniu tak, choć był to bardziej eksport rewolucji (rewolucjami były powstania narodowe!) niż szlachetnej idei. Rewolucje, jak wiadomo, bywają groźne, więc i do Polaków podchodzono z pewną ostrożnością. Sympatia zatem, ale ze sporą dozą rezerwy. Na wszelki wypadek. By wolnościowy wirus nie był nadmiernie inwazyjny.

I nagle przychodzi komunizm. Rewolucja jeszcze większa, jeszcze brutalniejsza niż nasze zrywy narodowe. Bo jakże można było porównywać bolszewickie hordy z leśnym zagonem szlachetków z myśliwskimi strzelbami. Zmienia się czas i kategorie. Polska wolność pada pod razami sowieckich nahajek. Oficjalnie to śmierć burżuazyjnego porządku na ołtarzu wolności klasowej. Milkniemy.

PSL przegrywa konkurencję z sowiecką PPR. Mikołajczyk ucieka za trzecią granicę, schowany między pudłami na pace brytyjskiej ciężarówki. W lasach dogorywają ostatki żołnierzy niezłomnych. Zaczyna się noc bolszewizmu.

Ale czy gaśnie sprawa wolności?

Przygasa. Niewątpliwie schodzi do głębokiego podziemia, choć tysiące Polaków na całym świecie o wolność kraju się upominają. Ale przerwa nie trwa długo. Kolejne paroksyzmy Polski Ludowej budzą potrzebę wolności, acz już w zupełnie nowym wcieleniu. Cudem jest rok 1980, kiedy wielomilionowy ruch odrzuca sentyment do narodowych insurekcji i ideę wolnościową opiera na zasadach pokojowych.

Nie trzeba wielu lat, by przeorała ona historię i przyniosła owoce.

W 1989 roku niemal dla wszystkich staje się jasne, że epoka rewolucji proletariackiej przechodzi na zawsze do historii. Z „Solidarnością" na transparentach kroczy na czele budzących się do wolności krajów świata. To czas Wałęsy i Mazowieckiego, Kuronia i Geremka. Stają się apostołami wolności. Zasłużenie czy nie – przechodzą do legendy. Czy Polska po Magdalence stała się rajem? Choć już samo takie pytanie budzi poznawczy sprzeciw, cała rzesza cwaniaków próbuje zbijać na krytyce Trzeciej RP łatwy kapitał. Otóż nie osiągnięcia 25-lecia są historyczne i wielkie, ale wolnościowa ścieżka, którą doszliśmy do ruiny systemu.

Czy mogło być inaczej? Owszem, mogło. Warszawa mogła się pogrążyć w krwawej insurekcji jak Bukareszt. Czy bylibyśmy wtedy lepsi, jak chce Jarosław Marek Rymkiewicz? Czy bylibyśmy ikoną wolności?

Szczerze wątpię. Krew w przeciwieństwie do cementu szybko wsiąka w ziemię. Niewiele można na niej zbudować.

Świat chyba to rozumie, bo wciąż myśli się o nas jako o niebezpiecznych apostołach wolności. Pięknie to nadal wybrzmiewa w Moskwie, pięknie drażni w Berlinie. To wciąż wolność zdobyta w sposób pokojowy. Wzór do naśladowania. Towar eksportowy.

Dbajmy o to, by nie został zdradzony.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Dla Rosjan jesteśmy dotknięci nieuleczalną zarazą anarchizmu. Brak nam należytego uszanowania dla zwierzchnictwa, autorytetu czy świętości.

Niemcy widzą w tym nie tyle (albo nie tylko!) skłonności anarchistyczne, ile uwielbienie nieporządku, brak szacunku dla dyscypliny. Krótkimi słowy: ignorowanie zasad. Pierwszych ta polska cecha głównie oburza, drugich czasem pociąga. O ile więc stereotyp Polaka w oczach Rosjan można opisać figurą literackich odniesień u Gogola czy Dostojewskiego, o tyle u Niemców na jednym biegunie możemy znaleźć Bismarcka, na drugim Nietzschego. Żelazny Kanclerz, jak wiadomo, Polakami gardził. Autor „Zaratustry", co było raczej fantazją, lubił sobie polskie korzenie przypisywać.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie