David Adam. Ukryty geniusz. Pigułki na rozum, hakerzy mózgu i sekrety inteligencji

Jest bardziej prawdopodobne, że bardziej pomoże dziecku w rozwoju pochwała: „Świetnie się spisałeś – to piękny rysunek", niż: „No proszę, umiesz pięknie rysować".

Publikacja: 28.02.2020 17:00

David Adam. Ukryty geniusz. Pigułki na rozum, hakerzy mózgu i sekrety inteligencji

Foto: Shutterstock

Poniższe zadanie jest sprawdzianem twojej inteligencji. Jest to proste zadanie z treścią o dziesięciu mężczyznach. Na początek garść danych:

Jeden z mężczyzn ma wąsy.

Trzech nosi okulary.

Jeden jest łysy.

Łysy mężczyzna nie ma wąsów.

Możemy zaczynać?

Dziesięciu mężczyzn podaje sobie ręce na powitanie. Ile uścisków ręki wymienią ogółem?

Zastanów się spokojnie. Ale niezbyt długo. Większość ludzi podaje w końcu prawidłową odpowiedź, ale niektórzy robią to szybciej od innych. Nie zapominaj, że naszym celem jest określenie poziomu twojej inteligencji. (...)

Zgodnie ze zwyczajową praktyką rozwiązanie tej zagadki logicznej powinno zostać wydrukowane do góry nogami na dole jednej z ostatnich stron książki. Ale żeby nie tracić czasu, podam je od razu: 45.

Dlaczego? Pierwszy mężczyzna podaje rękę dziewięciu osobom, drugi ośmiu osobom itd. Jeżeli twoje rozwiązanie wyniosło 54, najprawdopodobniej każdy z „twoich" mężczyzn ściskał dłoń samemu sobie. Jeżeli wyszło ci 90 – wiele osób podaje właśnie taki wynik – zapomniałeś, że jeśli łysol wymienił uścisk dłoni z wąsaczem, to wąsacz nie musiał już podawać ręki łysolowi. Jeżeli natomiast wyszło ci 100, zapewne spanikowałeś i pomnożyłeś 10 przez 10.

Jeżeli twój wynik to 45 – brawo dla ciebie. Ale ile czasu -zajęło ci znalezienie rozwiązania? Parę sekund? Mniej niż minutę? Więcej? Poziom twojej inteligencji jest wprost proporcjonalny do -szybkości rozwiązania zagadki – przynajmniej według standardowych -kryteriów.

Nie da się zamknąć całego testu na inteligencję w pojedynczym zadaniu, ale powyższa zagadka to chyba najlepsze, co udało się dotąd osiągnąć w tej mierze. Sprawdza ona umiejętność logicznego rozumowania, zdolności matematyczne, wyobraźnię przestrzenną, szybkość reakcji oraz umiejętność ignorowania nieistotnych, rozpraszających uwagę informacji. (Okulary, wąsy i łysina to klasyczne zmyłki).

Rozwiązanie nawet tak nieskomplikowanego zadania logicznego wymaga jednak świadomości kulturowej. Na początek trzeba znać pojęcie uścisku dłoni i wiedzieć, że wymieniają go dwie osoby. Trzeba także mieć świadomość, że każdych dwóch mężczyzn wymienia uścisk dłoni tylko raz. Coś, co na pierwszy rzut oka wydawało się proste, okazuje się bardziej wyrafinowane. Tak samo jest z inteligencją. (...)

Zasadniczy problem z próbą zdefiniowania inteligencji polega na tym, że trudno dokonać tego w sposób obiektywny. Nasz osąd zależy w równej mierze od naszych doświadczeń, kultury i wyznawanych wartości co od neutralnych faktów. Oznacza to, że dane społeczeństwo postrzega inteligencję przez pryzmat tego, co dla niego ważne.

W cyklu powieści Douglasa Adamsa „Autostopem przez Galaktykę" zarówno ludzie, jak i delfiny uważają się za najinteligentniejszy gatunek na ziemi. Człowiek sądzi, że jest najbardziej inteligentną istotą, ponieważ wynalazł cywilizację, pracę i wojnę, podczas gdy delfiny pluskają się tylko w morzu i spędzają życie na zabawie. Delfiny przyznają sobie palmę pierwszeństwa z tego samego powodu.

Na całym świecie inteligencja zależy od kontekstu. W kulturach zachodnich uważa się, że ludzie inteligentni potrafią porządkować i klasyfikować idee oraz prowadzić racjonalną dyskusję. Ceni się szybkie odpowiedzi i tempo procesu myślowego. Na Wschodzie natomiast – w tym także w Chinach i Japonii – panuje przekonanie, że inteligencja pomaga ludziom odgrywać ich role społeczne, rozpoznawać skomplikowane problemy i radzić sobie z nimi. Tamtejsze kultury tradycyjnie przedkładają głębię myśli ponad jej szybkość i podejrzliwie traktują błyskawiczne rozwiązania.

Uczeń, który nie odzywa się na lekcjach? W Europie nauczyciele uznaliby, że brakuje mu wiedzy, podczas gdy w przekonaniu członków co najmniej jednego z afrykańskich plemion milczenie jest oznaką poczucia godności i sprawności umysłowej. W języku angielskim synonimy słowa intelligent (inteligentny) – bright (błyskotliwy), sharp (bystry) i incisive (przenikliwy) – kojarzą się z niemal agresywną pewnością siebie. Tymczasem w języku mieszkańców Zimbabwe to samo słowo, ngware, znaczy także ostrożny i roztropny.

Kto na przykład wykazuje się większą inteligencją w opisanych poniżej sytuacjach?

Pod koniec lat 30. ubiegłego wieku wybitny radziecki psycholog Aleksander Łuria pragnął sprawdzić poziom inteligencji chłopów ze środkowej Azji. W tym celu próbował zmierzyć ich umiejętność logicznego rozumowania, znajdywania rozwiązań abstrakcyjnych problemów. Łuria zdecydował się na takie podejście, ponieważ uznał, że zadawanie im pytań wymagających wiedzy i wykształcenia, których przecież nie posiadali, byłoby nieuczciwe.

Pragnąc osadzić swoje pytania w realiach kulturowych, Łuria starał się, aby ich treść nawiązywała do doświadczeń azjatyckich rolników. Przystępując do testu logicznego rozumowania, uczony kierował do osób badanych krótki wstęp: „Na dalekiej północy, gdzie pada śnieg, niedźwiedzie są białe. Wyspa Nowa Ziemia leży daleko na północy i jest zawsze pokryta śniegiem".

Później zadawał pytanie: „Jakiego koloru są niedźwiedzie na Nowej Ziemi?".

To stosunkowo prosty sprawdzian umiejętności selekcjonowania i łączenia najistotniejszych informacji, a ponieważ pytanie jest hipotetyczne, sprawdza równocześnie zdolność abstrakcyjnego myślenia. Styl życia azjatyckich chłopów nie wymagał od nich jednak umiejętności takiego myślenia. Nie mając odpowiednich osobistych doświadczeń, nie potrafili się wczuć w opisywaną sytuację.

W rezultacie ich odpowiedzi wydawały się niemądre. Rzecz w tym, że po prostu nie pojmowali sensu pytań Łurii i nie rozumieli, czego od nich chce.

Jeden z pytanych odpowiedział: „A niby skąd mam wiedzieć? Nigdy nie byłem na północy".

Inny dodał: „Czemu pan mnie o to pyta? To pan podróżował po świecie, a nie ja".

Trzeci odparł: „Tamten powiedział, że niedźwiedzie są białe. Ale on zawsze kłamie".

Łuria spróbował ponownie. Tym razem spytał, który z wymienionych przedmiotów – młotek, piła, siekiera, kłoda – nie pasuje do pozostałych. Pragnął w ten sposób sprawdzić umiejętność konceptualizacji i grupowania pojęć. Jak się jednak okazało, idea przyporządkowania trzech narzędzi do odrębnej grupy była im zupełnie obca i nieistotna z ich punktu widzenia.

Jeden z nich odpowiedział: „Wszystkie pasują. Potrzeba piły i siekiery, żeby ściąć drzewo, a młotka, żeby je rozłupać".

Kiedy Łuria dodał, że któraś z osób pytanych wcześniej zasugerowała, że niepasującym elementem jest kłoda, chłop odparł: „Pewnie ten ktoś ma już mnóstwo drewna na opał. Ale my nie mamy".




Przykro mi, Aberdeen

Choć psychologowie nie uzgodnili jeszcze, czym jest inteligencja, nie mają wątpliwości, że jest ona czymś realnym; czymś, co kieruje zachowaniem, wpływa na osiągnięcia i decyduje o dających się zaobserwować różnicach między ludźmi. Psychologowie są także głęboko przekonani, że bez względu na to, czym jest inteligencja, można ją zmierzyć.

Jednym z pierwszych naukowców, którzy próbowali tego dokonać, był Francis Galton, który należy do licznego grona dawnych dżentelmenów-uczonych, a z perspektywy XXI wieku jawi się jako osobliwe połączenie geniusza i głupca. Podobnie jak wielu jemu podobnych przedstawicieli klasy uprzywilejowanej próbował zgłębiać to, co akurat znalazło się w sferze jego zainteresowań.

Ulegając namowom ojca, młody Galton rozpoczął studia medyczne, lecz wytrącony z równowagi przez rozdzierające krzyki operowanych pacjentów (pamiętajmy, że anestetyki nie były jeszcze wówczas w powszechnym użyciu) przerzucił się na matematykę. Po załamaniu nerwowym postanowił zrobić sobie roczną przerwę w studiach i udał się Afryki. Strzelał do hipopotamów nad Nilem i jeździł na wielbłądzie po pustyni. Nauczył się języka arabskiego i zaraził chorobą weneryczną od prostytutki.

Wyruszając w podróż, Galton zabrał z sobą zabawkową koronę, rekwizyt z jednego z londyńskich teatrów, którą zamierzał uhonorować „największą lub najosobliwszą" osobę, jaką spotka na swej drodze. Korona ozdobiła masywną głowę wodza jednego z plemion zamieszkujących tereny dzisiejszej Namibii, którego Galton opisał jako najgrubszego człowieka na świecie. (W ramach podziękowania wódz wysłał do Galtona swoją siostrzenicę, nagą jak ją Pan Bóg stworzył. Galton jednak odesłał ją, ponieważ przestraszył się, że masło i czerwona glinka, którymi wysmarowane było jej ciało, pozostawią paskudne plamy na jego białym lnianym garniturze).

Po powrocie do Londynu Galton napisał poradnik przetrwania w afrykańskim buszu, a następnie postanowił zostać naukowcem. Zawsze lubił mierzyć różne rzeczy (w Afryce użył kiedyś sekstansu, aby oszacować z daleka walory figury pewnej autochtonki) i próbował ująć w postaci równania metodę parzenia idealnej herbaty – co nadal jest obsesją niektórych pasjonatów nauki. Stworzył pierwszą mapę pogody z prawdziwego zdarzenia, a także pierwszą (i miejmy nadzieję ostatnią) mapę rozmieszczenia brzydkich kobiet na terenie kraju. (Przykro mi, Aberdeen).

Skoncentrował swoją niepohamowaną potrzebę mierzenia na ludziach, kiedy Karol Darwin – jego kuzyn – opublikował swoją teorię ewolucji. Ewolucyjny rozwój żółwi i zięb jest zapewne niezmiernie ciekawy, lecz Galtona fascynowały kwestie dziedziczenia i selekcji ludzkich cech. Nie pragnął badać pochodzenia gatunków, jak jego krewny, lecz pochodzenie ludzkiego potencjału umysłowego.

Gdybyśmy mieli krytycznie oceniać Galtona według współcześnie wyznawanych wartości, musielibyśmy stwierdzić, że niewątpliwie był seksistą w seksistowskim społeczeństwie. Podkreślał, że takie wysoko wynagradzane, oparte na różnicowaniu sensorycznym, profesje jak stroiciel fortepianów, degustator win czy sortowacz wełny wykonują wyłącznie mężczyźni. Przekonywał, że jednym z przejawów (niekwestionowanej) wyższości umysłowej mężczyzn jest ich lepszy wzrok, słuch, węch i wszystkie pozostałe zmysły. Zdaniem Galtona przyczyną spowolnionych reakcji ludzi opóźnionych umysłowo, których sytuował na przeciwległym krańcu skali sprawności mentalnej, było upośledzenie funkcji sensorycznych.

„Jedyne informacje na temat wydarzeń zewnętrznych, które do nas docierają, przechodzą przez aleję naszych zmysłów" – napisał. – „Im lepiej nasze zmysły wychwytują różnice, tym większe jest pole działania naszego osądu i intelektu".

Jego metoda zgłębiania inteligencji polegała więc na badaniu zmysłów. Zaprojektował i zbudował drewniane i metalowe przyrządy do mierzenia czasu odruchów i reakcji. Werbował ochotników – a były ich tysiące – którzy rzucali do celu, czytali z dużej odległości, wybierali podobne kolory, ciągnęli, ściskali i głęboko oddychali.

Gdy ochotnicy wykonywali polecenia, Galton sporządzał notatki, rejestrując obwód ich głów, wzrost, wagę oraz wykonywane zawody, i utwierdzał się w przekonaniu, że uda mu się wykazać związek między wysoką wrażliwością zmysłów a wysokim statusem społecznym. (Jednym z ochotników, którzy odwiedzili Galtona w jego londyńskiej pracowni noszącej szumną nazwę Laboratorium Antropometryczne, był ówczesny premier Wielkiej Brytanii William Glad-stone). Rezultaty badań jednak uparcie nie chciały się dopasować do jego tezy. Na tym właśnie polegał zasadniczy kłopot z naukowym podejściem Galtona. Fakty co rusz stawały mu na drodze.

Galton położył dość chwiejne podwaliny pod badania nad ludzką inteligencją. Nie udało mu się wyjaśnić przyczyn występowania różnic między ludźmi, ale głęboko wierzył, że jest na drodze do odkrycia czegoś ważnego. Inni byli podobnego zdania i mieli przy tym więcej szczęścia.

(...) Nie należy zapominać, że natura inteligencji to coś więcej niż przedmiot definicji filozofów i akademickich rozważań uczonych. Postawy ludzi wobec niej, ich przekonania dotyczące funkcjonowania oraz potencjalnych metod zwiększania jej poziomu wywierają realny wpływ na sposób, w jaki postrzegają oni zarówno swoje własne, jak i cudze zdolności i możliwości. Przekonanie, że poziom inteligencji ma stałą wartość i nie może wzrosnąć, zasadniczo wystarczy, aby zniechęcić dziecko do nauki i wpłynąć na to, jak sobie poradzi w życiu.



Głowami w szklany sufit

W typowej grupie dziesięciorga uczniów czworo wierzy, że inteligencja jest niezmienna. Uważają, że bez względu na to, co zrobią, nie zdołają zmienić swoich zdolności umysłowych. Kolejnych czworo uczniów wyraża przeciwną opinię – wierzą, że mogą poprawić swoją inteligencję, a najlepszą metodą, aby to osiągnąć, jest ciężka praca. (Pozostała dwójka nie ma zdania). Oceny, jakie uzyskują w szkole, nie zależą od tego, która grupa ma rację – a więc od tego, czy poziom inteligencji jest stały czy nie. Czynnikiem, który wywiera decydujący wpływ na ich postawy, wkład pracy i wyniki w nauce, są ich przekonania.

Lepiej wierzyć, że można rozwijać potencjał intelektualny. Dzieci, które w to nie wierzą, a więc są zdania, że poziom inteligencji jest cechą wrodzoną (co jest zgodne z tzw. teorią niezmiennego bytu), przykładają większą wagę do poziomu swojej inteligencji i bardziej się przejmują, że jest on zbyt niski, aby mogły odnieść sukces. Dzieci te nie korzystają z okazji do zdobywania nowej wiedzy i umiejętności, jeżeli wiążą się one z ryzykiem niepowodzenia. Zamiast rozpoznawać i pokonywać swoje słabości, wolą je ukrywać i okłamywać otoczenie. Chętnie też korzystają z mechanizmu obronnego nazywanego przez psychologów samoutrudnianiem – w przeddzień klasówki, zamiast się uczyć, leniuchują i oglądają telewizję. Jeżeli otrzymają złą ocenę, mają gotową wymówkę, która minimalizuje brak zdolności jako przyczynę niepowodzenia.

To nie wszystko. Dzieci należące do tej grupy są przekonane, że same zdolności wystarczą, aby osiągnąć sukces. Nie przykładają się do nauki, ponieważ uważają, że pracowitość i wytrwałość świadczą o niskim poziomie inteligencji. W obliczu trudności dzieci należące do tej grupy poddają się, oszukują, tracą szacunek do siebie i ostatecznie uzyskują gorsze wyniki. A wszystko to dlatego, że uważają, iż uderzają głowami w intelektualny szklany sufit.

W przeciwieństwie do nich dzieci, które wierzą, że inteligencję można zwiększyć (zgodnie z teorią wzrostową), mają zdrowsze podejście do nauki. Cenią wkład pracy na równi z wynikami, a porażki motywują je do działania z jeszcze większą determinacją. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych.

Niechęć do podejmowania starań, jaką obserwujemy u dzieci, które sądzą, że poziom inteligencji jest cechą wrodzoną, jest tym bardziej irytująca, że między tymi dwiema grupami nie ma większych różnic pod względem rzeczywistych zdolności intelektualnych. Uczniowie z pierwszej grupy marnują swoje zdolności, podczas gdy mniej zdolne dzieci odnoszą sukcesy dzięki swojej pozytywnej postawie.

Z oczywistych powodów specjaliści chcą zrozumieć, dlaczego te dwie grupy uczniów wierzą w to, w co wierzą. Być może wyjaśnienie mogą stanowić subtelne różnice w sposobie formułowania pochwał, jakimi obdarzano dzieci, kiedy były młodsze. Małe dziec-ko chwalone za talent: „Narysowałeś piękny obrazek; jesteś bardzo zdolny" – mogłoby zacząć przypisywać swoje osiągnięcia cechom wrodzonym. Dziecko chwalone za proces – „Jaki piękny obrazek; bardzo się przy nim napracowałaś, prawda?" – mogłoby wybrać przeciwstawne, bardziej konstruktywne podejście i nabrać przekonania, że sukces jest owocem wysiłku i praktyki. Niewykluczone, że wiele zależy od tego, czy pochwały są ogólnikowe czy też konkretne. Jest bardziej prawdopodobne, że dziecko uzna, iż inteligencja może wzrastać – co pomoże mu w przyszłości – pod wpływem zdania: „Świetnie się spisałeś – to piękny rysunek", niż słysząc: „No proszę, umiesz pięknie rysować", mimo iż obie pochwały mają równie pozytywny wydźwięk.

Nie tylko uczniowie, lecz także nauczyciele mają odmienne przekonania co do natury inteligencji. Jeżeli miałeś kiedyś w szkole problemy z matematyką, choćby tylko na jednej klasówce z arytmetyki, a nauczyciel próbował cię pocieszyć, mówiąc, żebyś się nie przejmował, bo nie wszyscy muszą być dobrzy z matmy, zapewne postrzegał twoją inteligencję jako byt niezmienny i uznał, że jest niewystarczająca do opanowania matematyki. Prawdopodobnie twoi nauczyciele nigdy nie roztrząsali tej kwestii, ale niemal na pewno wpłynęła ona na sposób, w jaki cię uczyli, i Bóg jeden wie, na co jeszcze. ©?

David Adam jest doktorem inżynierii chemicznej ?i niezależnym dziennikarzem popularnonaukowym. ?Był redaktorem naczelnym „Nature", wcześniej korespondentem „The Guardian". Publicysta roku według Stowarzyszenia Brytyjskich Dziennikarzy Naukowych

Książka Davida Adama „Ukryty geniusz. Pigułki na rozum, hakerzy mózgu i sekrety inteligencji", ?w przekładzie Barbary Gutowskiej-Nowak, ?ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2020.?Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Poniższe zadanie jest sprawdzianem twojej inteligencji. Jest to proste zadanie z treścią o dziesięciu mężczyznach. Na początek garść danych:

Jeden z mężczyzn ma wąsy.

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Walka o szafranowy elektorat
Plus Minus
„Czerwone niebo”: Gdy zbliża się pożar
Plus Minus
Dzieci komunistycznego reżimu
Plus Minus
„Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhan”: Miasto jak z filmu science fiction
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Irena Lasota: Rządzący nad Wisłą są niekonsekwentnymi optymistami