Plus Minus: Po dwóch latach powtarzania za prof. Zbigniewem Mikołejką, że Jarosław Kaczyński wszedł w sojusz z polskim chamem, nagle ktoś z lewej strony życia społecznego pochylił się nad tym, kim jest ten rzekomy cham i co tak naprawdę myśli. Zespół Macieja Gduli przeprowadził badania w anonimowym „Miastku", w którym PiS uzyskał ogromne poparcie w wyborach. Wnioski okazały się dla wielu bardzo zaskakujące, co zdaje się pokazywać, że do tej pory znaczna część „młodych, wykształconych i z wielkich ośrodków" właściwie nic nie wiedziała o Polakach z tzw. prowincji.
Ten temat długo nie był popularny wśród polskich badaczy. Gdy pod koniec lat 90. zaczynałem studiować socjologię na Uniwersytecie Warszawskim, wszyscy zajmowali się nowoczesnością, technologiami, dyskursami i postmodernizmem, a nikt nie badał polskiej prowincji. Na najlepszym uniwersytecie w kraju socjologią wsi zajmowała się jedynie Izabella Bukraba-Rylska, która trafiła do Instytutu Socjologii z zewnątrz – była polonistką. Badaliśmy wszystko inne, ale nie to, co jest istotą polskiego społeczeństwa. Pamiętam, jak zdziwieni byli mieszkańcy Żmiącej w powiecie limanowskim, gdy w 2002 r. rozpocząłem w tej wsi badania socjologiczne. Myśleli z początku, że jestem dziennikarzem, wysłannikiem Unii Europejskiej albo świadkiem Jehowy, bo trudno im było zrozumieć, że socjolog może prowadzić u nich jakieś badania.
Żmiąca uznawana jest za najdłużej badaną wieś na świecie. Pierwszą monografię na jej temat prof. Franciszek Bujak napisał już w 1903 r. I mieszkańcy tej wsi nie rozumieli, co robi u nich socjolog?
Oczywiście znali tę historię, ale ostatnie badania socjologiczne przeprowadził tam Zbigniew Wierzbicki w latach 50. XX w. Polska socjologia wsi była dawniej bardzo silna, ale to skończyło się w latach 70. XX w., od tego czasu w zasadzie nie pojawiła się żadna naukowa monografia polskiej prowincji. Oczywiście wieś nie zniknęła zupełnie z pola zainteresowań naukowców. Jeszcze przed wejściem do UE Izabella Bukraba-Rylska i Barbara Fedyszak-Radziejowska zwracały uwagę, że wszelkie obawy, jakie mieli mieszkańcy wsi w związku dołączeniem Polski do Wspólnoty, zrzucano na karb „barier mentalnych polskiej wsi". Po lewej stronie mało komu przychodziło do głowy, że może to są słuszne obawy przed prawdziwymi zagrożeniami i że elity z ich „barierami mentalnymi" można by badać w taki sam sposób. Wieś traktowano z wyższością. Prawica miała wówczas dużo więcej zrozumienia dla tych obaw. To dla wielu może wydawać się zaskakujące, bo przecież wszędzie na świecie wsią zajmują się socjologowie raczej o poglądach progresywnych, ale polska wieś jest bardzo konserwatywna – tworzą ją przecież „Janusze z Podkarpacia"...
Wydaje się, że w USA liberalne i lewicowe elity też zupełnie przestały rozumieć prowincję. Zwycięstwo wyborcze Donalda Trumpa wywołało wśród nich absolutny szok.