Ale wydaje się, że ponieśliśmy najmniejsze możliwe koszty. Pewne sprawy jednak jawnie zaniedbaliśmy i dziś widać tego skutki. Mówię m.in. o losie państwowych gospodarstw rolnych, a przede wszystkim o dużej części społeczeństwa, która nie odnalazła się w kraju wolnorynkowym. Może trzeba było bardziej słuchać Jacka Kuronia i poświęcić tym ludziom więcej uwagi? Ale zapewne odbyłoby się to kosztem naszego szybkiego rozwoju. Tak więc, mimo błędów, przeszliśmy przez ten proces bardzo dobrze. Naszym największym osiągnięciem ostatnich trzech dekad jest to, że przy tak ogromnym stężeniu nienawiści, która wówczas była odczuwalna, transformacja przebiegła pokojowo. Przerwana ciągłość państwowa to coś szalenie dramatycznego, ale dzięki Bogu udało się ją przywrócić. Tylko żeby teraz, kiedy jest już lepiej, nie okazało się, że pękniemy jako społeczeństwo i podzielimy się na dobre.