Czy po środowym wystąpieniu prezydenta Stanów Zjednoczonych mamy do czynienia z upragnioną przez wielu deeskalacją konfliktu?
Do tego zmierza teraz prezydent Trump: żeby obniżyć napięcie na Bliskim Wschodzie. Uderzenie amerykańskie w ten bardzo czuły punkt, w tak znaną i szanowaną w Iranie postać jak generał Sulejmani, wywołało gwałtowną spiralę rozkręcającego się napięcia oraz ataki odwetowe ze strony irańskiej na obiekty amerykańskie i na żołnierzy amerykańskich w Iraku. Intencją Amerykanów ewidentnie jest to, aby nie podnosić już tego napięcia, tylko je obniżać.
Czy akcja Donalda Trumpa zmieni układ sił na Bliskim Wschodzie?
Przez dziewięć miesięcy strona amerykańska nie reagowała na prowokacje strony irańskiej. One rzeczywiście były dotkliwe, bo uderzenie w instalacje naftowe Arabii Saudyjskiej, głównego sojusznika USA w tamtym regionie, rykoszetem odbiło się też na Stanach Zjednoczonych. Uderzenie i zabicie amerykańskiego współpracownika spowodowało późniejszą akcję milicji szyickiej i atak na ambasadę amerykańską. Amerykanie pamiętają ataki Al-Kaidy na dwie ambasady przed 11 września 2001 roku, zdają sobie sprawę, że takie prowokacje mogą prowadzić do kolejnych kroków, i dlatego zdecydowali się na precyzyjne i bardzo bolesne uderzenie dla Iranu.
Czy to powstrzyma grupy szyickie, grupy milicji, grupy militarne, które dysponują bronią, wyrzutniami, rakietami?