Anegdota jest nieśmiertelna i co pewien czas wraca w kolejnych wersjach. Na stulecie niepodległości w miejsce kresowego sądu możemy wstawić fiskusa. Od ponad dwóch lat powinien rozstrzygać wątpliwości na korzyść podatnika, a tymczasem przez ten czas tylko trzykrotnie zastosował przepis, który miał chronić przedsiębiorców. Nadal w razie wątpliwości urzędnik na wszelki wypadek woli uznać, że racja jest po stronie państwa. Pewnie w ten sposób chroni swoją skórę, bo gdy potencjalny dochód fiskusa przepada, to trzeba się z tego tłumaczyć, choć zasada domniemania niewinności podatnika to jedna z podstaw konstytucji biznesu.
Czytaj także: Fiskus nigdy nie wątpi
To mi przypomniało pewne słowa: „Urzędnicy już teraz muszą się liczyć z tym, że ja będę się bardzo uważnie przyglądał, jak prowadzą postępowania i czy przestrzegają zasad konstytucji biznesu. Premier Morawiecki mówił, że każdy urzędnik powinien sobie je oprawić w ramki i powiesić nad biurkiem. Jeśli będą łamane, to ja będę występował o ukaranie urzędnika. Mam takie uprawnienie i będę z niego korzystał". Tak powiedział w lipcu, na początku urzędowania, Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej".
Praktyka fiskusa to pierwszy poważny test dla rzecznika. Tym bardziej że – jak wtedy mówił – ma ambicje, by po jego sześcioletniej kadencji uznać, że wszystkie bariery biznesu zlikwidował. Więc do dzieła!