Szewcy nie pomogą

Zamiast podważać kompetencje polskich statystyków, pracodawcy powinni się włączyć w dialog z nimi.

Aktualizacja: 22.08.2018 21:43 Publikacja: 22.08.2018 21:00

Szewcy nie pomogą

Foto: Adobe Stock

Prezydent Pracodawców RP Andrzej Malinowski napisał 13 sierpnia w „Rzeczpospolitej" tekst pod sarkastycznym tytułem „Państwowy galop donikąd". Teza: państwo wie o sobie niewiele, prawie nic. Padają zarzuty pod adresem Głównego Urzędu Statystycznego, Sejmu RP i innych instytucji. Autor dziwi się, że „ta Polska" jeszcze nie zawaliła się nam na głowy. Waga oskarżeń wychodzi daleko poza konwencję felietonu.

Jako byłemu prezesowi GUS i obecnemu współpracownikowi tej instytucji trudno mi przejść obojętnie wobec takiego stawiania sprawy przez działacza gospodarczego, byłego urzędnika wysokiego szczebla, byłego posła i aktualnego członka wysokich rad przy prezydencie RP.

Jakość statystyki

Felieton dotyka istotnej dla działania państwa sprawy jakości informacji gospodarczych. Obserwując od lat 70. pozycję statystyki publicznej w Polsce, odnoszę wrażenie, że kolejne rządy nie przywiązywały do niej większej wagi. Znajduje to wyraz w wysokości jej budżetu, czego efektem są uposażenia statystyków, jedne z niższych w administracji. W Europie Zachodniej prestiż urzędów statystycznych jest dużo wyższy dzięki docenianiu przez rządzących znaczenia jakości informacji.

Sytuacja statystyki publicznej w Polsce zachęca niektórych dziennikarzy i polityków do lekceważenia GUS. Nie przypuszczam, by poważny polityk zachodni pozwolił sobie na żenujący dowcip pod adresem statystyki, że właściciel psa i pies mają średnio po trzy nogi. Tam każdy wie, że statystyka zajmuje się badaniem zjawisk masowych, a nie liczeniem nóg psów.

Dane statystyczne pochodzą z dwóch podstawowych źródeł i kilku pomocniczych. Pierwszym są badania prowadzone nie tylko na formularzach statystycznych, ale też wykorzystujące nowatorskie źródła jak big data. Drugim podstawowym źródłem są tzw. rejestry administracyjne, czyli informacje gromadzone przez instytucje. Przykładem rejestru administracyjnego, który mógłby zmniejszyć obowiązek sprawozdawczy firm, są comiesięczne dane ZUS o ubezpieczonych (i tym samym zatrudnieniu). O ile mi wiadomo, prace nad korzystaniem przez GUS z tych zasobów są zaawansowane. Sprawa nie jest prosta, bo nie wszystkie rejestry spełniają wymogi stawiane danym statystycznym.

Oceną jakości danych podawanych przez GUS zajmuje się m.in. Eurostat, który określa standardy dla wszystkich krajów Wspólnoty i kontroluje ich przestrzeganie. Wizyty międzynarodowych statystyków kończą się pozytywnymi ocenami dla GUS. Zwieńczeniem tych ocen było powierzenia mu organizacji międzynarodowej konferencji nt. jakości w statystyce w Krakowie pod koniec czerwca. Wydarzenie z udziałem 500 osób z całego świata było sukcesem. Przysłuchując się wystąpieniom statystyków z Europy i innych kontynentów, twierdzę, że mamy powód do zadowolenia z jakości naszej statystyki.

Nie mogę zaakceptować opinii Andrzeja Malinowskiego, że dane statystyczne o zmianach w Polsce nie budzą zaufania. Wyczerpujące wyjaśnienia powinien on uzyskać od przedstawiciela swojej organizacji w Radzie Statystyki przy premierze (która zajmuje się corocznym programem badań statystycznych). Osoba ta była długoletnim jej przewodniczącym i prezesem GUS.

W felietonie przytoczone zostały dwa przykłady rzekomych grzechów GUS. Zostały one powtórzone za pewnym dziennikiem gospodarczym, który podał informacje bez wysłuchania drugiej strony. Nieporozumienia zostały wyjaśnione przez GUS. Zatrzymam się na zarzucie, że „ceny materiałów budowlanych rosną jak szalone, a według danych GUS takiego wzrostu nie ma". Informuję felietonistę, autora tej nieprawdziwej opinii i zdezorientowanych czytelników, że nikt nie kwestionuje wzrostu cen materiałów budowlanych podawanych przez GUS. Ceny te idą w górę i GUS to odnotowuje: w czerwcu, w skali roku wzrastały one od 5 do 13 proc., a od początku 2016 r. – o 30 proc.!

Spór nie dotyczy cen materiałów budowlanych, ale robót budowlano-montażowych takich obiektów jak mosty i drogi. Rzecz w tym, że respondenci GUS, czyli przedsiębiorstwa budowlane, podawali ceny kontraktowe, a nie aktualne. I tu pojawia się ciekawy wątek. Otóż z ponad 200 firm budowlanych, w tym członków Pracodawców RP, do których ostatnio zwrócił się GUS o podanie cen z umów w danym miesiącu, odpowiedziała tylko co czwarta. I tu leży sedno wiarygodności statystyki publicznej. Z ubolewaniem zauważam, że niektórzy przedsiębiorcy luźno podchodzą do obowiązku sprawozdawczości statystycznej. Na całym świecie w badaniach statystycznych jest problem odmów. Dotyczy bardziej gospodarstw domowych niż firm. Kilka miesięcy temu „The Economist" pisał na ten temat.

Mam jednak dobrą wiadomość dla prezydenta Malinowskiego: na II Kongresie Statystyki Polskiej dwóch wybitnych zagranicznych statystyków przedstawiło skuteczne sposoby radzenia sobie z tym problemem z zastosowaniem nowatorskich metod statystyki matematycznej. Myślę, że polscy statystycy zrobią to lepiej, niż robiliby to polscy szewcy, o których twierdzi Pan, że mając pełną wiedzę o rzeczywistości, będą lepiej zarządzać administracją.

W interesie przedsiębiorców, decydentów, badaczy, analityków i opinii publicznej leży otrzymywanie wiarygodnych informacji statystycznych. Ich jakość zależy od jakości i kompletności danych przekazywanych przez respondentów. I tu widziałbym rolę organizacji pracodawców i ich szefów w wyrażaniu troski o terminowe, kompletne i zgodne z rzeczywistością raportowanie do GUS. Oparte na fałszywych przesłankach podważanie wiarygodności statystyki nikomu nie służy.

Pozorne zagadki

Prezydent Malinowski narzeka, że różne instytucje podają odmienne dane nt. liczby pracowników na umowach cywilnoprawnych. Instytucje państwowe gromadzą takie dane dla swoich celów i w różnych przekrojach, GUS podaje natomiast szacunkową liczbę osób zatrudnionych w dużych firmach na różnych zasadach, czyli w agencjach pracy tymczasowej oraz bez umowy o pracę – na kontraktach, zleceniach i umowach dzieło. To wyczerpujący katalog umów cywilnoprawnych. Dokładne policzenie wszystkich byłoby bardzo kosztowne i nakładało dodatkowe obowiązki sprawozdawcze.

Andrzejowi Malinowskiemu nie zgadza się liczba cudzoziemców zarejestrowanych w ZUS z liczbą pozwoleń na pracę. Panie Prezydencie, proszę nie udawać, że nie słyszał pan o szarej strefie.

Od dłuższego czasu GUS prowadzi otwarty dialog z użytkownikami statystyki publicznej i w miarę możliwości realizuje ich postulaty. Ostatnio odbyły się spotkania z analitykami bankowymi. Zamiast podważać kompetencje statystyków pracodawcy mogliby włączyć się w ten dialog.

Autor jest prezesem think tanku Instytut Prognoz i Analiz Gospodarczych Fundacja Naukowa i byłym prezesem GUS.

Prezydent Pracodawców RP Andrzej Malinowski napisał 13 sierpnia w „Rzeczpospolitej" tekst pod sarkastycznym tytułem „Państwowy galop donikąd". Teza: państwo wie o sobie niewiele, prawie nic. Padają zarzuty pod adresem Głównego Urzędu Statystycznego, Sejmu RP i innych instytucji. Autor dziwi się, że „ta Polska" jeszcze nie zawaliła się nam na głowy. Waga oskarżeń wychodzi daleko poza konwencję felietonu.

Jako byłemu prezesowi GUS i obecnemu współpracownikowi tej instytucji trudno mi przejść obojętnie wobec takiego stawiania sprawy przez działacza gospodarczego, byłego urzędnika wysokiego szczebla, byłego posła i aktualnego członka wysokich rad przy prezydencie RP.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację