Trzeba mieć nadzieję, że polscy europarlamentarzyści tak właśnie postrzegają swoje najbliższe pięć lat. Niektórym kandydatom zarzucano co prawda, że dostali „biorące miejsca" na listach za partyjne zasługi, a nie za potencjał merytoryczny. I wybierają się na „polityczne saksy", zgarnąć sute jak na polskie warunki diety. Były to z pewnością głosy zawistników. My wierzymy, że do Brukseli pojadą tylko ludzie całkowicie oddani sercem Polsce, gotowi dla niej ciężko pracować.
Ostatnie lata pokazały bowiem, że bez mocnej brukselskiej reprezentacji nasze państwo będzie zaliczać bolesne nokauty. I nie chodzi o polityczne awantury, ale o coś istotniejszego. O gospodarkę. Bo Unia Europejska to nie wieczorowy klub filozoficzny. To układ ścierających się interesów rozmaitych grup. Świat makiawelicznych sojuszy i bezpardonowych rozgrywek. Jeśli ktoś nie umie w UE pilnować swojego interesu, to może pójść z torbami.
To nie tylko kwestie wielkości dopłat do rolnictwa i innych wielkich programów. To kontrola bieżącego ustawodawstwa, które jednym czy dwoma paragrafami może rozłożyć dowolny biznes w konkretnym kraju. Przykład – przepisy „pakietu mobilności". Pod płaszczykiem troski o pracownika próbowano utrącić polskie firmy transportowe. Dlatego że wygrywały w cuglach z francuskimi lub niemieckimi konkurentami i w uczciwej walce były nie do pokonania. A protekcjonizm będzie tylko przybierać na sile. Unię czekają rozmaite wstrząsy, z których brexit nie musi być najpoważniejszym.
To są m.in. powody, dla których nową kadencję trzeba rozegrać inaczej. Skupić się na obronie polskiej gospodarki. Ona nie ma barw partyjnych. To nasza wspólna żywicielka. A żeby pracować najefektywniej, należy dysponować wiedzą. Najświeższą i najdokładniejszą dysponują zaś polscy przedsiębiorcy.
Dlatego nasi europosłowie powinni ściśle współpracować z Radą Dialogu Społecznego. Będąc w Polsce mogliby zaglądać do RDS i opowiadać, co w Brukseli piszczy. Z drugiej strony dowiedzieliby się, co niepokoi przedsiębiorców i pracowników. Takie spotkania powinny być co najmniej raz na kwartał. Do tego powinna dojść bieżąca współpraca ich biur poselskich z reprezentatywnymi organizacjami strony społecznej. By jak w piosence z Kabaretu Starszych Panów – „wespół w zespół, by żądz moc móc zmóc".