Koniec urzędowania w organach spółek - o uchwale Sądu Najwyższego

Uchwała Sądu Najwyższego interpretująca chwilę wygaśnięcia mandatu piastuna podważa ugruntowane poglądy. Jej uzasadnienie jest sprzeczne i skłania do rozbieżnych interpretacji – przekonuje profesor Adam Opalski.

Aktualizacja: 12.05.2017 09:07 Publikacja: 12.05.2017 01:01

Koniec urzędowania w organach spółek - o uchwale Sądu Najwyższego

Foto: 123RF

Sąd Najwyższy 24 listopada 2016 r. podjął ważną dla spółek uchwałę (sygn. III CZP 72/16). Interpretuje ona chwilę wygaśnięcia mandatów członków zarządów i rad nadzorczych spółek akcyjnych. Stanowisko SN znajduje zastosowanie także do ustalenia długości pełnienia funkcji członków organów spółek z o.o. powołanych na kadencję.

Dotychczas nie wywoływało wątpliwości, kiedy wygasa mandat piastuna powołanego w pierwszej części roku obrotowego. Jeżeli zarządcę nominowano na trzyletnią kadencję, np. 10 marca 2013 r., powszechnie przyjmowano, że mandat wygasa na zwyczajnym zgromadzeniu odbywanym w 2016 r. Kadencja kończyła się po trzech latach, czyli 10 marca 2016 r., a ostatnim pełnym rokiem obrotowym pełnienia funkcji w rozumieniu art. 202 § 2 i art. 369 § 4 k.s.h. był rok 2015. Jednak teza uchwały SN neguje to stanowisko, gdyż uznaje, że ostatnim pełnym rokiem obrotowym pełnienia funkcji jest dopiero ten rok, w którym kończy się kadencja („ostatni rok obrotowy, który rozpoczął się w czasie trwania kadencji"), a więc 2016. Wbrew ugruntowanemu stanowisku i praktyce rynkowej mandat wygasa dopiero na zwyczajnym zgromadzeniu odbywanym w 2017 r., co wydłuża o rok sprawowanie funkcji.

Jak liczyć kadencję

Pogląd SN jest wyjątkowo szkodliwy, ponieważ z nieznanych przyczyn zdecydowano się na ingerencję w niebudzącą wątpliwości interpretację, podzielaną przez niemal całą doktrynę prawa handlowego i zgodną zarówno z wykładnią językową, jak i celowościową. SN nie ograniczył obowiązywania przyjętej wykładni tylko na przyszłość. Otwiera to drogę do kwestionowania ważności powołań do organów spółek kapitałowych dokonywanych od chwili wejścia w życie k.s.h., a więc na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat (!). Można argumentować, że skoro Jan Kowalski powinien pełnić swoją funkcję o rok dłużej, to powołanie na jego miejsce Stefana Nowaka o rok za wcześnie było nieskuteczne, gdyż nie istniał wakat. Umożliwia to z kolei podnoszenie zarzutu wadliwości czynności dokonanych przez spółki kapitałowe z jej kontrahentami. SN zdaje się bagatelizować precedensowy walor wydanej uchwały.

SN odrzucił metodę obliczania kadencji w latach kalendarzowych, tj. od chwili powołania. Jednocześnie zasugerował, że kadencję należy liczyć w latach obrotowych tylko wtedy, gdy przewiduje to statut lub umowa spółki. W konsekwencji z uchwały SN nie wynika jasno, jak liczyć kadencję w sytuacji najbardziej typowej, gdy umowa spółki z o.o. ani statut spółki akcyjnej nie precyzują zasad jej obliczania.

SN nie uzasadnił odrzucenia stosowania metody obliczania kadencji w latach kalendarzowych. Nie wiadomo dlaczego jej ustalenie nie powinno być rozumiane jako sposób oznaczenia terminu przez czynność prawną. Pogląd o obliczaniu kadencji w latach kalendarzowych był dotąd reprezentowany przez wiodących przedstawicieli doktryny. Skoro k.s.h. nie zawiera autonomicznej regulacji obliczania terminów, a jednocześnie prawo spółek handlowych przynależy do prawa cywilnego (art. 2 k.s.h.), teza o niestosowaniu przepisów k.c. o terminach wymaga starannego wykazania. Próżno go jednak szukać w uchwale SN.

Uwaga na nominacje w drugiej połowie roku

Pytanie prawne, które skłoniło SN do wydania uchwały, unaocznia istotę nierozstrzygniętej dotąd kontrowersji, występującej powszechnie w praktyce. Sąd rejonowy musiał rozstrzygnąć, czy jeżeli kadencja rady nadzorczej rozpoczęła się w drugiej połowie roku obrotowego, to mandat ulega przedłużeniu czy skróceniu w stosunku do kadencji. Sąd rejonowy przychylił się do stanowiska, że ostatnim pełnym rokiem obrotowym pełnienia funkcji, o jakim mowa w art. 369 § 4 k.s.h., nie może być rok obrotowy, w którym kończy się kadencja, ponieważ nie jest to pełny rok obrotowy. Jest nim rok poprzedzający rok zakończenia kadencji. Oznacza to, że jeżeli członek organu został powołany na kadencję trzyletnią np. 20 października 2013 r., a tym samym jego kadencja kończy się 20 października 2016 r., to mandat wygasa już na zwyczajnym zgromadzeniu odbywanym w 2016 r. Ostatnim pełnym rokiem obrotowym pełnienia funkcji jest bezsprzecznie rok 2015, nie zaś 2016.

Jednak SN odrzucił ten pogląd na rzecz tezy, która – powołując się na art. 369 § 4 k.s.h. – pozostaje ewidentnie sprzeczna z jego brzmieniem. Uznano, że koncepcja przedłużania mandatu najpełniej realizuje wolę spółki wyrażoną w określeniu czasu trwania kadencji i chroni jej interesy, a także uwzględnia wszystkie aspekty wykładni art. 369 § 4 k.s.h. (sic!) Jednak stwierdzenie, że wolą spółki jest zawsze przedłużenie mandatu w stosunku do kadencji, jest równie gołosłowne, jak teza odwrotna. Skrócenie nastąpi zwykle o kilka miesięcy, gdyż sezon na odbywanie zwyczajnych zgromadzeń przypada zwyczajowo na maj i czerwiec. Natomiast przedłużenie może wynieść maksymalnie aż półtora roku, kiedy kadencja piastuna skończy się w styczniu, a zwyczajne zgromadzenie jest odbywane w czerwcu następnego roku. Interes spółki chroni kodeksowa zasada, iż mandat wygasa na zwyczajnym zgromadzeniu, nie zaś koncepcja bezwzględnego przedłużania mandatu. Jeżeli kadencja upływa w okresie bliskim terminowi zwyczajnego zgromadzenia, zarządcy mogą zwołać zgromadzenie wcześniej i zapewnić sobie w ten sposób przedłużenie mandatu o rok. Zagadką jest wówczas, jak manipulacje takie, na które godzą się zwolennicy przedłużenia mandatu, mają chronić interes spółki. Co najważniejsze, koncepcja bezwzględnego przedłużenia mandatu nie znajduje dostatecznego odzwierciedlenia w przepisach k.s.h.

SN przypisał decydujące znaczenie słowu „najpóźniej", użytemu w art. 369 § 4 k.s.h. „Najpóźniej" oznacza, że mandat może wygasnąć „wcześniej", niż przewiduje art. 369 § 4 k.s.h. ze względu na odwołanie, rezygnację albo śmierć piastuna. Nie oznacza jednak, iż mandat wygasa ze względu na upływ kadencji zawsze później, niż upływa sama kadencja. Przesądza o tym już fakt, iż zwrotu „najpóźniej" ustawodawca nie użył w art. 202 § 2 k.s.h., będącym odpowiednikiem art. 369 § 4 k.s.h. Został on tam po prostu pominięty, co nie powinno wpływać na odmienną interpretację w spółce z o.o. Konkluzja przyjęta przez SN byłaby uzasadniona, gdyby zwrot „ostatni pełny rok obrotowy pełnienia funkcji członka zarządu" rozumieć jako ostatni rok obrotowy, w którym (przez choćby tylko jeden dzień) trwała (biegła) kadencja. Tymczasem wniosek taki jest wykluczony, gdyż oznaczałby uzupełnienie art. 369 § 4 k.s.h. (i art. 202 § 2 k.s.h.) o elementy, których przepis ten nie zawiera. Sens utraciłoby użycie słowa „pełny", celowo wprowadzonego przez autorów k.s.h. i niewystępującego w kodeksie handlowym.

Radzą sobie same

Wobec dyskusyjnej tezy SN i wewnętrznie sprzecznego uzasadnienia spółki muszą nadal same radzić sobie z problemem ustalenia, kiedy kończy się urzędowanie ich piastunów. Jeżeli pod wpływem uchwały SN przedłużą o rok okres urzędowania piastunów powołanych w pierwszej części roku obrotowego, ryzykują zakwestionowanie ważności wcześniejszych powołań. Ponieważ SN zajął wewnętrznie sprzeczne stanowisko w kwestii zasad obliczania kadencji, istnieje pole do obrony stanowiska, że uchwała SN odnosi się wyłącznie do przypadku, gdy statut bądź umowa spółki przewidują obliczanie kadencji w latach obrotowych, przy braku zaś takiego rozstrzygnięcia obowiązuje dotychczasowa wykładnia.

SN odrzucił wprawdzie wyraźnie koncepcję skracania mandatu, jednak przytoczona argumentacja jest ewidentnie wadliwa. Na spółkach spoczywa dlatego ciężar decyzji, czy stosować się do rozstrzygnięcia SN, czy też utrzymać dotychczasowe zasady interpretacji.

Reasumując, uchwała SN powiększa i tak już znaczny zamęt, nie tylko nie mitygując ryzyka, ale dodatkowo je powiększając. Dlatego nieuchronna wydaje się interwencja ustawodawcy, którą należy zdecydowanie zalecić. De lege ferenda wskazane wydaje urzeczywistnienie rozwiązania najprostszego, polegającego na ustawowym obowiązku obliczania kadencji w latach obrotowych. Jego zaletą jest uzyskanie wewnętrznej harmonii z regułami obliczania długości urzędowania zarządców spółki z o.o. powoływanych na zasadach kodeksowych (art. 202 § 1 k.s.h.).

Prof. Adam Opalski jest pracownikiem Katedry Międzynarodowego Prawa Prywatnego i Handlowego Uniwersytetu Warszawskiego oraz Of Counsel w kancelarii Greenberg Traurig.

Sąd Najwyższy 24 listopada 2016 r. podjął ważną dla spółek uchwałę (sygn. III CZP 72/16). Interpretuje ona chwilę wygaśnięcia mandatów członków zarządów i rad nadzorczych spółek akcyjnych. Stanowisko SN znajduje zastosowanie także do ustalenia długości pełnienia funkcji członków organów spółek z o.o. powołanych na kadencję.

Dotychczas nie wywoływało wątpliwości, kiedy wygasa mandat piastuna powołanego w pierwszej części roku obrotowego. Jeżeli zarządcę nominowano na trzyletnią kadencję, np. 10 marca 2013 r., powszechnie przyjmowano, że mandat wygasa na zwyczajnym zgromadzeniu odbywanym w 2016 r. Kadencja kończyła się po trzech latach, czyli 10 marca 2016 r., a ostatnim pełnym rokiem obrotowym pełnienia funkcji w rozumieniu art. 202 § 2 i art. 369 § 4 k.s.h. był rok 2015. Jednak teza uchwały SN neguje to stanowisko, gdyż uznaje, że ostatnim pełnym rokiem obrotowym pełnienia funkcji jest dopiero ten rok, w którym kończy się kadencja („ostatni rok obrotowy, który rozpoczął się w czasie trwania kadencji"), a więc 2016. Wbrew ugruntowanemu stanowisku i praktyce rynkowej mandat wygasa dopiero na zwyczajnym zgromadzeniu odbywanym w 2017 r., co wydłuża o rok sprawowanie funkcji.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją