Prawne tsunami w handlu międzynarodowym: przypadek Kanału Sueskiego

W minionym tygodniu z zapartym tchem obserwowaliśmy spektakularną akcję ratowania świata przez koparkę. Operacja ściągania 200’000 tonowej jednostki z mielizny to zaledwie wstęp wieloletnich sporów prawnych, gdzie wiele będzie okazji do popełnienia nieodwracalnych błędów.

Publikacja: 01.04.2021 11:54

Kanał Sueski

Kanał Sueski

Foto: AFP

23 marca kontenerowiec Ever Given zablokował południowy odcinek Kanału Sueskiego. Jako że akurat w tej części Kanał jest jednopasmowy, wstrzymany został tranzyt ok. 12% handlu światowego. Blisko 360 statków utknęło w oczekiwaniu na przejście 193 kilometrowym kanałem. Kolejne jednostki zdecydowały się opłynąć Przylądek Dobrej Nadziei pokonując tym samym dodatkowych 22 tyś. km (12 tyś. MM). Ruch w kanale ostatecznie zdołano przywrócić po sześciu dniach. To jednak dopiero początek wieloletnich postępowań spornych, w których kwota roszczeń sięgnie setek milionów dolarów.

Dziennie straty w handlu spowodowane opóźnieniami niektórzy szacowali na 38,2 mld zł. Zarząd Kanału Sueskie wycenił swoje łączne szkody w związku ze wstrzymaną nawigacją na 90 mln USD. Z pozwami muszą się liczyć przede japoński właściciel kontenerowca (spółka leasingowa Shoei Kisen Kaisha) i ubezpieczyciele (Mitsui Sumitomo Insurance oraz UK P&I Club), tajwański armator statku (Evergreen Marine), a nawet niemiecka spółka która m.in. skompletowała załogę (Bernhard Schulte Shipmanagement).

Przyczyny wypadku są dopiero badane. W świetle wstępnych ustaleń nie doszło do awarii mechanicznej. Wedle jednego z członków załogi kontenerowiec zdryfował zepchnięty przez wiatr. Pojawiły się też alternatywne wyjaśnienia wskazujące na burzę piaskową czy błędy załogi jako przyczyny wypadku. Jest to istotne ponieważ zgodnie z Regulaminem Kanału japoński właściciel oraz armator ponoszą odpowiedzialność bez ograniczeń za wszelkie szkody bezpośrednie i pośrednie wyrządzone m.in. w infrastrukturze Kanału czy w związku z zakłóceniami nawigacji. Co więcej, pozostałe jednostki korzystające z tego przejścia zrzekły się tym samym roszczeń wobec jego Zarządu Kanału Sueskiego. Kanał nie ponosi wreszcie odpowiedzialności za błędy popełnione przez własnych pilotów, korzystanie z których jest obowiązkowe, mimo że to oni mogli zadecydować o kontynuowaniu nawigacji przy niesprzyjających warunkach pogodowych. Zwolnienie właściciela i armatora od odpowiedzialności będzie wymagać wykazania, że załoga Ever Given nie tylko nie zawiniła wypadkowi, ale nawet nie dopuściła się zaniedbań ani błędów nawigacyjnych.

Rezultaty badania przyczyn wypadku będą zatem istotne dla pięciu podstawowych grup roszczeń: z tytułu uszkodzeń samego kontenerowca, uszkodzeń przewożonego ładunku, kosztów operacji ratunkowej, strat Kanału (związanych ze wstrzymanym ruchem i uszkodzeniem toru wodnego), a także szkód poniesionych przez inne jednostki w związku z opóźnieniami. W tym kontekście warto zasygnalizować kilka wyzwań prawnych.

W odniesieniu do uszkodzeń samego kontenerowca nadal nieznany jest rozmiar szkód, ani czy przy okazji nie doszło do szkód środowiskowych. Zazwyczaj to ubezpieczyciel statku jest zobowiązany do pokrycia takich szkód. Zważywszy jednak m.in. na szybki czas ściągnięcia jednostek ratunkowych, koszty mogą przekroczyć wartość polisy.

Jeżeli zostanie ogłoszona tzw. awaria wspólna to m.in. koszty zepchnięcia z mielizny oraz naprawy Ever Given mogą zostać podzielone proporcjonalnie między właścicieli nawet 20'000 tyś. kontenerów na jego pokładzie, z których niektóre przewoziły ładunki nawet 20 niezależnych podmiotów. W ten sam sposób pokryte zostałyby również ewentualne szkody w wyniku zniszczenia towaru w związku z operacją ratunkową. Mimo że tutaj kwota roszczeń jest relatywnie niska, to liczba zainteresowanych, ich ubezpieczycieli i towarzystw reasekuracyjnych (w przypadku odszkodowań powyżej 100 mln USD), porządków prawnych i trybów rozstrzygania sporów bardzo skomplikuje sytuację. Dodatkowo część ubezpieczycieli lub właścicieli ładunku może utrzymywać, że zepchnięcie statku z mielizny nie stanowiło już operacji ratunkowej ale realizację osobnego kontraktu.

Bardziej złożona jest sytuacja prawna w odniesieniu do szkód związanych z ładunkiem. Po pierwsze, należy tutaj wyróżnić dwie grupy poszkodowanych zależnie od tego czy byli ubezpieczeni od opóźnień dostawy. Powszechnie stosowane ubezpieczenia morskie zgodnie z tzw. Instytutowymi klauzulami ładunkowymi wskazują jako właściwe prawo angielskie. To zaś oznaczałoby wyłącznie odpowiedzialności z tytułu opóźnień, nawet tych spowodowanych zdarzeniem objętym zakresem polisy. Po drugie, istotne znacznie będzie mieć tutaj rodzaj przewożonego towaru. W przypadku towarów łatwo psujących się ładunek mógł ulec zniszczeniu. W innych przypadkach doszło jedynie do opóźnienia, co może wciąż stanowić tytuł odpowiedzialności odszkodowawczej. Wszystko to może bowiem stanowić zaledwie przyczynek do dalszych sporów związanych z kolejnymi niewykonanymi kontraktami w związku z brakiem niezbędnych surowców, narzędzi czy towarów. Wreszcie konosamenty wystawiane przez Ever Green podlegają Regułom haskim zgodnie z którymi przewoźnik nie odpowiada m.in. za szkodę wyrządzoną przez kapitana, członków załogi czy przewoźnika (tzw. wina nautyczna), przez niebezpieczeństwa wodne (np. prądy, osadzenie na mieliźnie itp.) ani za działanie siły wyższej.

Powyższy ogólny przegląd potencjalnie istotnych jurysdykcji, aktów prawnych, liczby zainteresowanych podmiotów oraz prawnych wątpliwości pokazuje, że biznes poszkodowany w wypadku dopiero wpływa na niebezpieczne wody. Podobnie jak w przypadku problemów biznesowych wywołanych epidemią COVID-19 błędny wybór strategii obrony własnych praw może wydłużyć o lata, a nawet definitywnie przekreślić perspektywy odzyskania poniesionych strat. W tym sensie ściągnięcie 400. metrowego kontenerowca z mielizny może się okazać prostszym zadaniem, niż bezpieczne przejście przez wywołane przy tej okazji prawne tsunami.

prof. SGH dr hab. Marcin J. Menkes, Of Counsel Queritius

23 marca kontenerowiec Ever Given zablokował południowy odcinek Kanału Sueskiego. Jako że akurat w tej części Kanał jest jednopasmowy, wstrzymany został tranzyt ok. 12% handlu światowego. Blisko 360 statków utknęło w oczekiwaniu na przejście 193 kilometrowym kanałem. Kolejne jednostki zdecydowały się opłynąć Przylądek Dobrej Nadziei pokonując tym samym dodatkowych 22 tyś. km (12 tyś. MM). Ruch w kanale ostatecznie zdołano przywrócić po sześciu dniach. To jednak dopiero początek wieloletnich postępowań spornych, w których kwota roszczeń sięgnie setek milionów dolarów.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb