Wojciech Tumidalski: Po co nam w ogóle posłowie?

Jeśli zgodzimy się na to, by parlament obradował zdalnie, może po prostu wylosujmy 500 Polaków i dajmy im tablety do głosowania i patrzmy, co się stanie.

Aktualizacja: 27.03.2020 13:06 Publikacja: 27.03.2020 12:30

Wojciech Tumidalski: Po co nam w ogóle posłowie?

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Przygody posłów ze służbowymi tabletami, którzy nie mogą oddać głosu za jego pośrednictwem, bo używana do tego komercyjna aplikacja dopiero się konfiguruje pod to zadanie, powinny wszystkich otrzeźwić. Czy nie oddajemy właśnie w niepowołane ręce tego, co jest istotą demokracji parlamentarnej?

Przyjęta w czwartek wieczorem zmiana Regulaminu Sejmu pozwalająca na zdalne obrady może jakoś by się obroniła w stanie nadzwyczajnym, no ale przecież władza rękami i nogami broni się przed jego wprowadzeniem i zaklina rzeczywistość. Ciekawe, że nie użyto jeszcze argumentu, iż Sejm obradował już dniami i nocami, w ekspresowym tempie zmieniając ustrój państwa przez zmiany ustaw o sądach i trybunale. Wtedy nie było stanu wyjątkowego, więc dziś też go nie ma. Po prostu wszystko można. Otóż nie można. Gdyby to zrobić lege artis, z wprowadzeniem trybu stanu nadzwyczajnego, wszelkie możliwe ograniczenia byłyby opisane precyzyjnie i proporcjonalnie do sytuacji. Bez tego uprawiamy wolną Amerykankę, a jej skutki są nieprzewidywalne.

Czytaj też:

Sejm zdalny? Do wszystkiego!

Absurdalny upór Jarosława Kaczyńskiego

Prof. Piotrowski: Premier może stanąć przed Trybunałem Stanu

Niby przegłosowano poprawkę klubu PSL-Kukiz15, by ta zmiana regulaminu obowiązywała tylko czasowo, do końca czerwca. Ale przecież jutro lub w dowolnym innym terminie, w nieustalonym miejscu może się zebrać sejmowa większość i uchwalić, że ograniczenia czasowego nie ma. I co wtedy? Problemy ze stwierdzaniem kworum już się ujawniły.

A co, jeśli w tym samym trybie zostanie zwołane Zgromadzenie Narodowe i uchwali nam wszystkim nową konstytucję? Przecież nie ma ustalonych dni i godzin na głosowania. Można będzie je zarządzić w dowolnej chwili wysyłając SMS na poselski tablet – poprawka, by była do tego wymagana zgoda trzech piątych Sejmu, no co państwo powiecie, przepadła. Pan poseł nie ma zasięgu ani szybkiego łącza? Sorry.

Czy naprawdę żadnemu posłowi, szczególnie z opozycji, nie przyszło do głowy, że właśnie wyzbyli się prawa głosu, które wszyscy im powierzyliśmy w wyborach? W takim razie po co im teraz immunitet, pierwotnie gwarantujący przecież tylko to, że zawsze dotrą na sesję Sejmu? To może po prostu wylosujmy 500 obywateli i dajmy im maszynki do głosowania. Będzie taniej. Bo krótkowzroczność, którą tu zaobserwowaliśmy i tak wszystkich będzie kosztować dużo drożej, niż ten stan nadzwyczajny, przed którym rządzący tak się bronią.

Przygody posłów ze służbowymi tabletami, którzy nie mogą oddać głosu za jego pośrednictwem, bo używana do tego komercyjna aplikacja dopiero się konfiguruje pod to zadanie, powinny wszystkich otrzeźwić. Czy nie oddajemy właśnie w niepowołane ręce tego, co jest istotą demokracji parlamentarnej?

Przyjęta w czwartek wieczorem zmiana Regulaminu Sejmu pozwalająca na zdalne obrady może jakoś by się obroniła w stanie nadzwyczajnym, no ale przecież władza rękami i nogami broni się przed jego wprowadzeniem i zaklina rzeczywistość. Ciekawe, że nie użyto jeszcze argumentu, iż Sejm obradował już dniami i nocami, w ekspresowym tempie zmieniając ustrój państwa przez zmiany ustaw o sądach i trybunale. Wtedy nie było stanu wyjątkowego, więc dziś też go nie ma. Po prostu wszystko można. Otóż nie można. Gdyby to zrobić lege artis, z wprowadzeniem trybu stanu nadzwyczajnego, wszelkie możliwe ograniczenia byłyby opisane precyzyjnie i proporcjonalnie do sytuacji. Bez tego uprawiamy wolną Amerykankę, a jej skutki są nieprzewidywalne.

Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?