Bo jak to możliwe, że w tej niewielkiej, zalanej przez turystów miejscowości, nie uświadczysz pstrokatych reklam – czy to hoteli i prywatnych kwater, czy to restauracji i sklepów. Jak niezwykle wyglądają puste pobocza drogi dojazdowej, nieupstrzone lasem billboardów.

A jak to możliwe, że zabudowania miasteczka stanowią jednolitą tkankę, znikąd raptownie nie wyskakuje budynek z pomarańczową elewacją czy zieloną dachówką? Czy to kwestia restrykcyjnych przepisów, czy też poczucia estetyki i zdrowego rozsądku? Wiele jeszcze chyba wody upłynie w Wiśle, by i u nas przestrzeń była tak przyjazna i w końcu niezaśmiecona.

Fantastyczna infrastruktura narciarska robi ogromne wrażenie, na każdym kroku widać, że inwestycja w tę ogromną, specjalistyczną nieruchomość, przynoszącą przychody z karnetów, traktowana jest bardzo poważnie. Oczywiście, nasze góry może nie pozwalają na taki rozmach i skalę, ale trudno nie odnieść wrażenia, że jest jeszcze daleko do wykorzystania potencjału w pełni.

Z Austrii płynnie przechodzimy do Niemiec, skąd napłynęły dane o wartości inwestycji w porfele mieszkań na wynajem w całym 2018 r. Podczas gdy w Polsce świętujemy fakt, że fundusze ulokowały w obiekty komercyjne rekordową kwotę ponad 7 mld euro, za Odrą w same tylko mieszkania inwestorzy włożyli – uwaga – ponad 15 mld euro. Przedmiotem transakcji były portfele liczące w sumie blisko 122 tys. lokali. Te portfele, przynoszące czynsze z najmu, pracują dla akcjonariuszy REIT-ów czy dla emerytów – za pośrednictwem funduszy.

W Polsce uchwalenie przepisów o REIT-ach wlecze się tak, jak wypracowanie polityki ładu przestrzennego. Projekt ustawy o spółkach inwestujących w mieszkania na wynajem jest po pierwszym czytaniu w parlamencie, Ministerstwo Finansów rozkłada ręce i wskazuje na marszałka Sejmu jako osobę odpowiedzialną za wskazywanie projektów ustaw, które będą rozpatrywane na danym posiedzeniu. Zegar wyborczy tyka, do końca kadencji Sejmu już niewiele posiedzeń, a polskie REIT-y najwyraźniej nie są kwestią priorytetową.