Zapata wystartował z Sangatte w kierunku Wielkiej Brytanii o godzinie 8.17. Miał do przebycia ok. 36 km. O 8.30 - wylądował na platformie na morzu, gdzie wymienił zbiornik z paliwem lotniczym, i po około 2 minutach odleciał. O 8.39 - wylądował w St. Margarets's Bay.
Po wylądowaniu udzielił wypowiedzi dla prasy. "Jestem bardzo zmęczony, ale bardzo szczęśliwy. Ostatnie 5 kilometrów to była wielka frajda, a widok z góry był przepiękny. Miałem mnóstwo szczęścia. Dziękuję mojej ekipie, włożyliśmy w to mnóstwo pracy" - powiedział.
Franky Zapata to sportowiec, który ściga się na skuterach wodnych (ma tytuł mistrza świata w tej dyscyplinie), ale jest też założycielem firmy Zapata Racing, która stworzyła latającą deskę tzw. Flyboard.
Zapata twierdzi, że jego flyboard może osiągnąć prędkość nawet 190 km na godzinę i może bez lądowania lecieć przez ok. 10 minut. Zasilany jest paliwem lotniczym.
Przed 10 dniami Zapata chciał przelecieć nad kanałem La Manche w 110. rocznicę pierwszego lotu samolotem nad kanałem, którego 25 lipca 1909 r. dokonał Louis Bleriot.
40-letni Zapata zaplanował start z Sangatte niedaleko Calais, zaś lądowanie w rejonie St Margaret’s Bay, niedaleko Dover. W połowie drogi Zapata miał wylądować, aby uzupełnić paliwo. Wynalazca miał lecieć z prędkością ok. 140 km na godzinę.
W rozmowie z "Le Parisien", jeszcze przed lotem, Zapata mówił, że lot nad La Manche to "realizacja marzenia". Podkreślał, że lot nie będzie łatwy i dawał sobie 30 proc. szans na powodzenie. Jak mówił w czasie Dnia Bastylii użył jedynie 3 proc. możliwości latającej deski. Tymczasem, aby pokonać La Manche, musi wykorzystać 99 proc. jej możliwości.
Początkowo Zapata chciał zrobić dwa przystanki w czasie lotu, ale francuskie władze nie wydały zgody na to, aby w obrębie francuskich wód terytorialnych znalazł się statek, na którym miałoby mieć miejsce międzylądowanie. Władze tłumaczyły to dużym ruchem w rejonie kanału La Manche. Dlatego Zapata miał wylądować na statku znajdującym się poza francuskimi wodami terytorialnymi. Ocenił, że z tego powodu lot stał się "10 razy trudniejszy".
- Tym razem chcę tego dokonać - mówił Zapata na sobotniej konferencji prasowej o drugiej próbie pokonania kanału La Manche, którą podejmie w niedzielę. - Wzięliśmy większą łódź i zbudowaliśmy większą platformę (do lądowania - red.) - dodał. Swoje szanse na sukces ocenił jako większe niż w lipcu.
Zapata zapewnił, że jego flyboard, dzięki ciężkiej pracy całego zespołu, jest odpowiednio przygotowany do kolejnego lotu. Zastrzegł, że mogą wystąpić drobne awarie maszyny.
Franky Zapata zadeklarował też, że jeżeli w niedzielę mu się nie uda, podejmie trzecią próbę. Dopuścił możliwość odłożenia jej na przyszły rok.
O Zapacie zrobiło się głośno 14 lipca, gdy zaprezentował się przed prezydentem Emmanuelem Macronem na latającej desce w czasie parady wojskowej zorganizowanej z okazji francuskiego święta narodowego.