Instytut ten, mimo że założony przy Uniwersytecie Witolda w Kownie, mimo ze dyrektorem jest doc. dr Rustis Kamuntavicius, Litwin, mimo że większość założycieli Rady to Litwini, to jednak Instytut jest przedsięwzięciem nadzwyczaj międzynarodowym.

Miło mi spośród tej Rady powitać na sali 2 członków, właśnie litewskich członków, wybitnych profesorów, znawców historii - Egidiusa Aleksandraviciusa i Antanasa Kulakauskasa. Ale mogę podać również wiele przykładów międzynarodowego charakteru tej inicjatywy. Członkiem Rady jest p. Krzysztof Czyżewski, tu obecny dr Błaszczak, członek ścisłego zespołu organizacyjnego  - Polak z Gdańska, członkiem Rady jest także doc. dr Andrzej Pukszto, z kolei  Polak litewski, jest w to zaangażowana grupa intelektualistów białoruskich: jak dr Andrej Kazakiewicz, ukraińskich: jak dr Olga Kovalevska, oraz grono wybitnych polskich specjalistów tej problematyki, jak choćby prof. Buchowski z Białegostoku, prof. Jurkiewicz z Poznania, czy prof. Szpoper z Gdańska i inni.  Także ja zostałem kiedyś zaszczycony zaproszeniem do Rady tego wspaniałego przedsięwzięcia.

O co chodzi pomysłodawcom tego Instytutu? Co chcą osiągnąć? Dlaczego sięgają do wzorów i przykładów owszem sławnych, ale tak dawnych, że jak to się  w Polsce mówi „najstarsi ludzie nie pamiętają?” I dlaczego odwołanie się do WXL ma pomóc w zrozumieniu czegokolwiek, albo być remedium na jakiekolwiek bolączki współczesności?

W istocie, wydaje mi się, że jest w tym coś nie tylko intelektualnie pociągającego, ale rzeczywiście cos takiego, co może być pomocne. Instytut odwołuje się bowiem do tradycji wielkiego organizmu państwowego,  społecznego, kulturowego, którego cechą charakterystyczną było coś co brzmi dzisiaj jaki pieśń zapomnianego świata, brzmi jako wspomnienie jakiejś Arkadii. Odnosi się bowiem do świata dobrego współżycia różnych języków, kultur, religii  i narodów. Wiemy, że upłynęły już setki, lat  jak nie istnieje Wielkie Księstwo w sensie państwowym, że upłynęły dziesiątki lat, jak już właściwie o nim zapomniano. Tak, wiemy i pamiętamy, że początki wieku XX, że I wojna, że okres tworzenia II RP, to były te ostatnie czasy, kiedy np. wileńscy krajowcy jeszcze marzyli, już wbrew duchowi czasów, o odtwarzaniu tego dawnego ducha, dawnego świata, dawnej wspólnoty.

Ale okazało się, że te piękne czasy już minęły. Nie tylko początek XX w., ale  już nawet 2-ga  połowa XIX w., to koniec dawnej zgody, dawnego współżycia i dawnego uszanowania innych, już narodowe waśnie, a nawet walki. I tak już trwało właściwie cały XX wiek.

Jeszcze może idea prometejska lat 20. i 30-tych była w pewnej części międzynarodową propozycją szlachetnego wsparcia i współpracy. Bez baczenia na różnice języków, religii i narodów.

Jeszcze może takim wzlotem ducha, który przecież dobrze pamiętamy był okres „Solidarności” w Polsce.  Znowu wtedy zaczęło patrzeć nie tylko na siebie ale i również na innych na ich potrzeby i oczekiwania. Wielkim tego powrotem było „Posłanie do narodów Europy Środkowo – Wschodniej” uchwalone na I Zjeździe Solidarności w Gdańsku, we wrześniu 1981 roku. Ale to jak Państwo widzą, jedynie krótkie fragmenty innego patrzenia na innych i na sąsiadów.

I może właśnie dlatego, po tych latach,  grono litewskich i polskich inteligentów, myślących nie tylko o swoich krajach, ale o całym regionie, zaproponowała coś tak starodawnego, a może przez to tak intelektualnie frapującego jaki Instytut Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Jeszcze bardzo ważna kwestia możnaby rzec terminologiczna. Otóż „Nagroda Rzeczpospolitej im. Jerzego Giedroycia pod patronatem Prezydenta RP” przyznawana jest za zasługi „w imię polskiej racji stanu”.

Jak to się zatem stało że polskie Jury przyznało tę nagrodę cudzoziemcom, Litwinom? Przecież oni nie zajmują się polską racją stanu. To jest nasz Polaków zaszczyt i nasza Polaków powinność. Litwini zajmują się litewską racją stanu.  

Co się zatem stało? Otóż polskie Jury uznało w tym momencie, ze to nie w tym problem, iż nasi laureaci nie działają w „imię polskiej racji stanu”. Albowiem to „polska racja stanu” ma interes w tym, aby popierać i honorować  takie idee jak Instytut Wielkiego Księstwa Litewskiego…!

 Jest to tym bardziej ważne, ze żyjemy w czasach nowych zagrożeń. Polska potrzebuje współpracy i sojuszy w regionie. Sojuszy mądrych ludzi i mądrych instytucji.

A stosunki polsko-litewskie wymagają niewątpliwie poprawy. Jest bowiem coś grzesznego w tym, że tak bliskie sobie historycznie i geograficznie narody jak polski i litewski nawet wobec zagrożenia świata współczesnego nie podjęły jeszcze bliskiego sojuszu.

Niechaj międzynarodowy Instytut WXL będzie dobrym znakiem na tej drodze.