Wydarzenie miało miejsce w sobotni wieczór 16 listopada podczas koncertu grupy The Comet Is Coming na 16. Festiwalu Jazztopad. Kto był w NFM dzień wcześniej i zasłuchał się w wyrafinowane dźwięki suity „Wild Man Dance” Charlesa Lloyda wykonanej z orkiestrą symfoniczną, następnego dnia festiwalu mógł przeżyć szok. Ale przecież nie młoda publiczność, która niezawodnie przybyła na koncert londyńskiego tria uchodzącego za odkrycie sceny klubowej, nu-jazzowej i psychodelicznej. Zresztą brakuje szufladek, w które dałoby się wpakować muzykę „Nadlatującej Komety”. Trio brzmi tak, jakby nadpobudliwy popowy saksofonista spotkał na scenie perkusistę grającego na dopalaczach i szalonego posiadacza taniej klawiatury z mnóstwem pokręteł od elektronicznych przystawek. I tak to wrażenie byłoby powierzchowne, bo Shabaka Hutchings AKA King Shabaka, Dan Leavers AKA Danalogue i Max Hallett AKA Betamax po prostu posiedli wiedzę, jak niezawodnie wprowadzić w publiczność w trans dobrej zabawy.
Najbardziej zadziwia różnorodność muzyki, na którą jest tak prosta recepta: ekstremalnie dynamiczny rytm perkusji, nieprzerwana lawina saksofonowych improwizacji i zwariowane pasaże klawiaturowych popisów na granicy sprzężenia. Aż dziw, że to może się podobać bywalcom jazzowych festiwali, bo i tacy byli wśród publiczności. The Comet Is Coming nie gra jazzu, ale ich muzyka jest odpowiedzią na pytanie, czego słuchać zamiast jazzu, jeśli chce się przy okazji poskakać, a może chociaż pokiwać do rytmu, który hipnotyzuje i wciąga. Słowem, niżej podpisany dał się porwać i podskakiwał razem z młodzieżą. Kto miał siłę i dotarł do klubu festiwalowego Mleczarnia, dostał w nagrodę jeszcze jeden set „Nadlatującej Komety”.
Shabaka Hutchings, już pod własnym nazwiskiem, był gościem niedzielnego koncertu amerykańskiego zespołu młodego perkusisty Makaji McCravena. Już wydana w 2015 r. płyta „In The Moment” zwróciła uwagę na oryginalną muzykę młodego, chicagowskiego perkusisty, którego matka była członkiem węgierskiego zespołu folkowego Kolinda, a ojciec jest perkusistą, który występował z Archie Sheppem i afrykańskimi muzykami.
Zapewne dlatego Makaya McCraven postrzega jazz jako muzykę świata, a rytm pełni w nim przemożną rolę. Podobnie jak u Kamasiego Washingtona słychać wpływ hip-hopu i r’n’b, tak u McCravena mieszają się różne rytmy i style: hard bop, free jazz, African roots, nu jazz i eksperymentalna muzyka klubowa.
Nowy album McCravena „Universal Beings” został uznany przez krytyków za jeden z najciekawszych wydanych w 2018 r. Został nagrany w czterech miastach ważnych dla nowatorskich jazzmanów: w Nowym Jorku, Chicago, Londynie i w Los Angeles. Dość powiedzieć, że na żywo kwintet McCravena okazał się jeszcze ciekawszy niż nagrania płytowe, co świadczy, że perkusista doskonali z zespołem swoją koncepcję grupowej improwizacji. Siłą jego muzyki są znakomite kompozycje: wpadające w ucho, bo nie pozbawione wyrazistej i chwytliwej linii melodycznej, jak i zachęcające muzyków do ekstremalnych improwizacji.