Reklama

„Inflorescent”. Jakby jutra miało nie być

Nowa płyta brytyjskiego tria Friendly Fires to antidotum na przygnębienie związane z kończącym się powoli latem. W Polsce nie są jeszcze zbyt popularni, ale na Wyspach wyrobili sobie już całkiem niezłą renomę, zwłaszcza jako fantastyczny zespół koncertowy, który gdziekolwiek się pojawi, tam porywa tłumy.

Publikacja: 13.09.2019 18:00

„Inflorescent”. Jakby jutra miało nie być

Foto: mat.pras.

Doprawdy trudno nie dać się oczarować ich energetycznej, tanecznej muzyce elektronicznej. Otwartość, obsesja na punkcie vintage’owych syntezatorów, perfekcjonizm lidera grupy Eda Macfarlene’a mogą imponować. Aż trudno uwierzyć, że panowie zaczynali od grania dość chaotycznego indie rocka, szczególnie gdy ktoś pierwszy raz włączy „Inflorescent”, czyli ich trzeci album w dyskografii, na którym próżno szukać dźwięku gitary. Na poprzedniej płycie zdarzało im się jeszcze czasem sięgać po ten instrument i puszczać wodze fantazji. Tutaj już wszystko jest zaplanowane w każdym szczególe, każdy takt podporządkowany całościowej, na wskroś syntetycznej wizji.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się świat i Polska. Jak wygląda nowa rzeczywistość polityczna po wyborach prezydenckich. Polityka, wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i psychologia.

Czytaj, to co ważne.

Reklama
Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama