A czas stanu wojennego?
- Przyniósł kolejną insynuację, po tym, jak do programu świątecznego, który nagrałem przed 13 grudnia, wmontowano bez mojej zgody fragment wypowiedzi do "Dziennika TV". Część opozycji, zwłaszcza za granicą, próbowała mnie bojkotować, zanim zrozumiała, że to była misterna intryga, ćwierćinteligentna manipulacja pułkowników kontrolujących TVP.
Zaczynał pan od rhythm and bluesa. Dlaczego zmienił pan organy Hammonda na instrumenty elektroniczne i zaczął sam nagrywać?
- Doczepiano mi różne łatki. A to, że nie umiem grać i dlatego korzystam z pomocy innych muzyków - a przecież byłem pierwszym w Polsce, który nagrał samodzielne płyty, nie korzystając z niczyich usług: "Russische Lieder" i "Katharsis". Byłem pierwszym, który zastosował w Polsce syntezatory. W kraju był tylko jeden taki instrument - w studiu eksperymentalnym Polskiego Radia. Później uciułałem pieniądze i kupiłem własny. Elektronika dawała nieznane dotąd możliwości. Pozwalała nagrywać samodzielnie. Na szczęście nie zwariowałem do końca na jej punkcie. Na najnowszej płycie gram również na organach Hammonda. Trafiło tam także kilka motywów zagranych na moim pierwszym syntezatorze. Teraz takie fragmenty nazywa się loopami - pętlami. Używałem ich jeszcze w latach 70. Gdy teraz słucham zespołów techno, mam satysfakcję. Opowiem więc anegdotę. Ostatnio zgłosił się do mnie zespół The Chemical Brothers...
To jedna z czołowych grup techno na świecie.
- Nawet nie wiedziałem. Poprosili mnie o udzielenie licencji na wykorzystanie fragmentu improwizacji z kompozycji "Pielgrzym". Na płycie była podpisana Czesław Niemen - Cyprian Norwid. Przesłali list do nas obu.
Jak dziś ocenia pan różne etapy swojej działalności? Słuchając radia można pomyśleć, że pana dorobek ogranicza się do piosenek "Dziwny jest ten świat" i "Pod papugami".
- Słysząc je, nie czuję dreszczu emocji. Irytuje mnie tylko, że jestem ograniczany do kilku piosenek. Praktycznie czterech, z czego dwie nie są mojego autorstwa, ja je tylko wykonuję. A przecież napisałem parę udanych kompozycji. Nikt o tym nie pamięta. Ale na początek nawet "Dziwny jest ten świat" był pomijany przez media. W socjalistycznej propagandzie świat mógł być tylko wspaniały. Ku mojemu ubolewaniu piosenka ta wciąż jest aktualna, nic się nie zmieniło - świat dziczeje. Od trzydziestu lat próbuję napisać piosenkę "Piękny jest ten świat". Wciąż nie wychodzi.
Ale najnowszy album kończy hymn miłości, coś jakby właśnie "Piękny jest ten świat", ten najbliższy, rodzinny.
- Znalazłem się w takim momencie życia, kiedy sumując wszystkie doświadczenia mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Wydawanie muzyki jest mi praktycznie do tego niepotrzebne. Nawet nowej płyty nie uważam za wypowiedź do końca muzyczną. To ciąg dalszy tomiku poetyckiego. A że lubię wiersze ilustrować dźwiękami, ubieram je też w formy obrazów. Malowałem od dzieciństwa. Chciałem studiować malarstwo. Nie muzykę. Dopiero kiedy rozpoczęło się artwideo i zobaczyłem grafiki w ruchu, pomyślałem: po co mam się babrać w farbach? Tak zacząłem tworzyć duże pliki, formaty na ponad sto megabajtów. Może mi się uda stworzyć graficzną DVD z dookolnym dźwiękiem. Ten świat mnie fascynuje. Choć jest to bardzo pracochłonne zajęcie, nie wyobrażam sobie, żebym zlecał wykonanie swoich pomysłów fachowcom od animacji lub technik komputerowych. Mam nadzieję, że moje amatorstwo będzie nadal mi służyć w powziętych zamiarach artystycznych, jakby to górnolotnie nie brzmiało.