Umiarkowane i krótkie hamowanie

W scenariuszu bazowym na głęboki spadek cen lokali nie ma szans. Dopiero mocny atak pandemii i kryzys gospodarczy mogłyby uderzyć w rynek pierwotny – uważają analitycy Banku Pekao.

Publikacja: 06.10.2020 21:08

Umiarkowane i krótkie hamowanie

Foto: Adobe Stock

Eksperci z działu analiz makro Banku Pekao spodziewają się umiarkowanego spadku sprzedaży mieszkań w tym roku, a w przyszłym stabilizacji, a niewykluczone, że lekkiego wzrostu. Korekta to efekt z jednej strony lockdownu i tymczasowych fizycznych utrudnień, a z drugiej przejściowego pogorszeniem nastrojów konsumentów i inwestorów oraz utrudnienia w dostępie do kredytów.

Ekonomiści prognozują, że w przyszłym roku wzrost bezrobocia będzie umiarkowany i relatywnie szybko powróci optymizm konsumencki. W kolejnych dwóch latach banki powinny łagodzić politykę kredytową, wsparciem popytu będą też wciąż rekordowo niskie stopy procentowe, wypychające gotówkę na rynek nieruchomości.

Jednak odradzający się popyt spotka się z niską podażą wynikającą z wyhamowania inwestycji przez deweloperów. W efekcie w latach 2020–2021 spodziewany jest umiarkowany, kilkuprocentowy średni spadek cen mieszkań, ponadto zróżnicowany, jeśli chodzi o lokalizację i rodzaj mieszkań.

Mocniej tanieć mają lokale typowo pod najem, w mniejszym stopniu mieszkania dostosowane do życia w nowych czasach (przestrzeń do pracy, ogródek, taras). Skoro jednak popyt będzie większy od podaży, już w połowie 2023 r. średnie ceny powinny wrócić do poziomów z tego roku.

Ekonomiści Pekao nakreślili też scenariusz pesymistyczny, przewidujący atak pandemii skutkujący zaostrzeniem ograniczeń w kontaktach i utrudnieniem załatwiania formalności.

Kryzys gospodarczy oznaczałby trwałe pogorszenie nastrojów konsumentów i inwestorów, co przełożyłoby się na głęboki spadek sprzedaży mieszkań. W latach 2022–2024 sytuacja gospodarcza miałaby się stopniowo poprawiać, ale ożywienie na rynku pracy i poprawa sytuacji gospodarstw domowych nastąpi z opóźnieniem. Eksperci zakładają, że polityka kredytowa banków będzie wciąż restrykcyjna. W takich okolicznościach mieszkania kupowaliby w pierwszym rzędzie inwestorzy i osoby zamożne, dopiero później szeroki rynek. Mimo ożywienia sprzedaż mieszkań jednak nie wróci do poziomu z lat 2017–2019.

Scenariusz pesymistyczny zakłada trzyletni spadek cen mieszkań, o nawet dwucyfrowej dynamice. Kolejny etap to łagodny wzrost, ale już nie do poziomu z 2020 r., tylko znacznie poniżej.

Analitycy prześledzili, jak na rynek mieszkaniowy przełożył się poprzedni kryzys. W latach 2007–2009 sprzedaż mieszkań zanurkowała o 35 proc., jednak później nastąpiła dekada wzrostów. Inaczej niż teraz, u progu poprzedniego kryzysu wystąpił duży nawis podaży mieszkań. Dopiero w 2013 r. nastąpiło odbicie w liczbie rozpoczynanych przez deweloperów projektów, rynek odbudowywał się dzięki coraz szybciej rosnącej gospodarce.

Poprzedni kryzys to także przebicie bańki cenowej i spadek cen o 26 proc. do końca 2012 r. Poprawiająca się sytuacja gospodarcza, rosnąca siła nabywcza i popyt sprawiły, że od 2013 r. ceny lokali weszły w trend wzrostowy.

Analitycy wskazują, że ostatni boom w mieszkaniówce miał silne fundamenty, tymczasem dekadę temu hossę windowały rozdawane nadmiernie kredyty i czysta spekulacja. Rekordowo niskie stopy procentowe są wsparciem dla rynku nieruchomości – zakup mieszkania staje się sposobem na inwestycję czy ochronę kapitału.

Jeśli chodzi o kluczowe czynniki ryzyka dla mieszkaniówki, to jest to możliwość odroczenia decyzji o zakupie lokum, jeśli dojdzie do kryzysu gospodarczego i wzrostu bezrobocia. 50–70 proc. sprzedaży mieszkań koncentruje się w sześciu największych aglomeracjach, których mieszkańcy w większym stopniu zależni są od zatrudnienia w handlu i usługach – silnie dotkniętych kryzysem. Znaczna część mieszkań kupowana jest na wynajem, zatem drugie kluczowe ryzyko to załamanie rynku najmu – już nie tylko krótkoterminowego, nastawionego na turystów, ale pracowników i studentów.

Eksperci z działu analiz makro Banku Pekao spodziewają się umiarkowanego spadku sprzedaży mieszkań w tym roku, a w przyszłym stabilizacji, a niewykluczone, że lekkiego wzrostu. Korekta to efekt z jednej strony lockdownu i tymczasowych fizycznych utrudnień, a z drugiej przejściowego pogorszeniem nastrojów konsumentów i inwestorów oraz utrudnienia w dostępie do kredytów.

Ekonomiści prognozują, że w przyszłym roku wzrost bezrobocia będzie umiarkowany i relatywnie szybko powróci optymizm konsumencki. W kolejnych dwóch latach banki powinny łagodzić politykę kredytową, wsparciem popytu będą też wciąż rekordowo niskie stopy procentowe, wypychające gotówkę na rynek nieruchomości.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu