Zwołanie na 15 marca walnego zgromadzenia deweloperskiej firmy w sprawie skupu do 20 proc. akcji własnych poderwało notowania. Inwestorzy płacili za papiery nawet 3,24 zł, czyli o prawie 31 proc. powyżej kursu odniesienia. To również o 45 proc. więcej od dołka z początku lutego (czyli 2,23 zł). Tymczasem projekty uchwał nie zawierają informacji ani o cenie skupu, ani o budżecie.

Co więcej, już w sierpniu 2017 r., przy kursie 4,7 zł, w J.W. Construction został uchwalony buy back z budżetem 10 mln zł – jednak nie został uruchomiony mimo znacznego spadku kursu (od szczytu w marcu 2017 r. do wspomnianego dołka kapitalizacja skurczyła się o niemal 60 proc.).

Sytuacja jest o tyle ciekawa, że 89,96 proc. akcji dewelopera kontroluje Józef Wojciechowski. Przy przekroczeniu progu 90 proc. miliarder mógłby wycisnąć drobnych akcjonariuszy, równocześnie ci zyskaliby prawo wystąpienia do Wojciechowskiego z żądaniem przymusowego odkupu papierów. Kiedy w 2017 r. przedsiębiorca znacząco zwiększył stan posiadania, zbliżając się do wspomnianego progu, deklarował, że nie ma zamiaru doprowadzać do wycofania spółki z GPW.

Na początku tego roku doszło do odreagowania na kursach kilku spółek deweloperskich, indeks WIG-nieruchomości zyskał ponad 10 proc., ale rekordziści mogli się pochwalić znacznie lepszymi wynikami: wycena Polskiego Holdingu Nieruchomości wzrosła o 42 proc., Alty i Marvipolu o 35 proc., Atalu o 28 proc., Domu Development i Lokum o 20 proc.

J.W. Construction to jeden z kilku deweloperów, którzy ogłosili lub prowadzą skup akcji. Okazuje się, że taki krok nie zawsze przekłada się na poprawę notowań.