Wielka dziura mieszkaniowa

Pod względem zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych Polska jest nadal w ogonie Europy.

Aktualizacja: 02.01.2019 13:40 Publikacja: 02.01.2019 13:15

Wielka dziura mieszkaniowa

Foto: Fotorzepa

- Dziura mieszkaniowa w naszym kraju to od lat drażliwy temat, który niestety nie traci na aktualności. Wszelkie porównania zasobów mieszkaniowych Polski do pozostałych państw członkowskich Unii Europejskiej wskazują, że pod względem zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych pozostajemy w ogonie Europy - podkreśla Jarosław Mikołaj Skoczeń, ekspert Emmerson Realty.

Jak duży jest deficyt? Szacunki są różne. - Niektórzy analitycy szacują go na milion, a niektórzy wyliczają nawet trzy miliony brakujących lokali - mówi ekspert. - Najprościej dziurę mieszkaniową można oszacować, porównując liczbę gospodarstw domowych do wielkości zasobu mieszkaniowego, tzn. liczby mieszkań w naszym kraju.

Według Głównego Urzędu Statystycznego liczba lokali mieszkalnych w Polsce na koniec 2017 roku zatrzymała się na poziomie 14,4 mln. - W swojej analizie dotyczącej zmian demograficznych GUS wskazał, że w 2016 roku liczba gospodarstw domowych w Polsce to 14,1 mln. A w roku 2020 ma wynieść 14,5 mln - podaje Skoczeń. - Odnosząc się do przywołanych liczb, można stwierdzić, że dziury mieszkaniowej już nie ma. Ewentualnie jest niewielka. To jednak tylko część prawdy - podkreśla. -

Rynek mieszkaniowy jest rynkiem lokalnym. W naszym kraju jest wiele, zwłaszcza małych miejscowości, wsi i miasteczek, które w ciągu ostatnich dwóch- trzech dekad opustoszały - mówi Łukasz Żurowski, ekspert rynku nieruchomości i współwłaściciel Fides Estate. - Było to związane z emigracją, zarówno tą zagraniczną, jak i tą do większych miast. W takich miejscowościach jest wiele niezamieszkanych domów i wolnych mieszkań. Nie oznacza to jednak, że przeprowadzą się tam np. osoby z Warszawy, dla których stołeczne ceny stanowią skuteczną barierę dla kupna mieszkania - zastrzega.

- Sytuację można krótko podsumować stwierdzeniem: mieszkania powinny być budowane tam, gdzie ludzie chcą mieszkać. To znaczy przede wszystkim w głównych miastach naszego kraju - mówi Jarosław Krawczyk, ekspert serwisu Otodom.

- W takich ośrodkach miejskich, jak Warszawa, Kraków, czy co ciekawe również Rzeszów, prognozowany jest systematyczny wzrost liczby mieszkańców. I to po mimo stopniowo zmniejszającej się populacji całej Polski - mówi Łukasz Żurowski z Fides Estate. - Poza tym eksperci różnie odnoszą się do samego stanu mieszkań w naszym kraju. Nie tylko na wsi lub w małych miasteczkach, ale również często w centralnych rejonach największych miast, budynki są w opłakanym stanie. Wiele pytań budzi również stan techniczny bloków z wielkiej płyty, gdzie nadal mieszka wielu Polaków - podkreśla.

- Działalność budowlana deweloperów koncentruje się głównie w największych miastach. Dlatego też, statystycznie rzecz biorąc, relacja liczby mieszkań do liczby mieszkańców jest tam wyższa - mówi Kamil Zabrocki, prezes Beaver Peak Resort&Gallery. - W Polsce mieszka (stan na 31 grudnia 2017 roku) 38,4 mln ludzi. Oznacza to, że na każdy tysiąc mieszkańców przypadało statystycznie 375,7 mieszkań. To i tak nieco więcej niż kilka lat temu. Taka liczba stawia nas jednak daleko w ogonie państw Unii Europejskiej. Narodowy Plan Mieszkaniowy zakłada, że do 2030 roku wynik ten ma osiągnąć poziom 435 mieszkań na tysiąc osób. Pozwoli nam to znacznie zbliżyć się do wspólnotowej średniej. Liczba lokali mieszkalnych w stosunku do liczby mieszkańców w największych miastach już obecnie jest jednak wyższa od wyniku dla całego kraju. W Warszawie na koniec 2017 roku relacja ta wynosiła 539,9. We Wrocławiu i Krakowie było to odpowiednio 500,7 oraz 495,3. Trochę gorsze wyniki – 479,0 i 478,9 - odnotowano w przypadku Poznania i Gdańska - podaje.

Wydaje się więc, jak podkreśla Skoczeń, że że mieszkańcy największych polskich miast nie powinni narzekać na brak mieszkań. - Jednakże sama większa podaż to za mało, aby rozwiązać problemy mieszkaniowe Polaków - ocenia. - Wielu polskich rodzin, także tych mieszkających w Warszawie, Krakowie lub Poznaniu po prostu nie stać na zakup czterech ścian. Nawet bogata oferta mieszkań z rynku wtórnego czy tych prosto od dewelopera nie musi więc przekładać się na wyższą dostępność mieszkaniową - mówi. Dotyczy to zwłaszcza młodych osób, będących jeszcze na dorobku.

Kamil Zabrocki z Peak Resort&Gallery zaznacza, że takie osoby, stawiające dopiero pierwsze kroki na rynku pracy mają zwykle trudności ze zgromadzeniem oszczędności wystarczających na wkład własny do kredytu. - Nie mają też zazwyczaj wystarczającej zdolności kredytowej, która pozwoliłaby na zakup pierwszego, własnego lokum. Utrudnia im to pełne usamodzielnienie się. I oznacza, że część młodych Polaków, pomimo szczerych chęci, jest zmuszona do odkładania w czasie planów opuszczenia na stałe domu rodzinnego - komentuje.

- Dziura mieszkaniowa w naszym kraju to od lat drażliwy temat, który niestety nie traci na aktualności. Wszelkie porównania zasobów mieszkaniowych Polski do pozostałych państw członkowskich Unii Europejskiej wskazują, że pod względem zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych pozostajemy w ogonie Europy - podkreśla Jarosław Mikołaj Skoczeń, ekspert Emmerson Realty.

Jak duży jest deficyt? Szacunki są różne. - Niektórzy analitycy szacują go na milion, a niektórzy wyliczają nawet trzy miliony brakujących lokali - mówi ekspert. - Najprościej dziurę mieszkaniową można oszacować, porównując liczbę gospodarstw domowych do wielkości zasobu mieszkaniowego, tzn. liczby mieszkań w naszym kraju.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu