- Dziura mieszkaniowa w naszym kraju to od lat drażliwy temat, który niestety nie traci na aktualności. Wszelkie porównania zasobów mieszkaniowych Polski do pozostałych państw członkowskich Unii Europejskiej wskazują, że pod względem zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych pozostajemy w ogonie Europy - podkreśla Jarosław Mikołaj Skoczeń, ekspert Emmerson Realty.
Jak duży jest deficyt? Szacunki są różne. - Niektórzy analitycy szacują go na milion, a niektórzy wyliczają nawet trzy miliony brakujących lokali - mówi ekspert. - Najprościej dziurę mieszkaniową można oszacować, porównując liczbę gospodarstw domowych do wielkości zasobu mieszkaniowego, tzn. liczby mieszkań w naszym kraju.
Według Głównego Urzędu Statystycznego liczba lokali mieszkalnych w Polsce na koniec 2017 roku zatrzymała się na poziomie 14,4 mln. - W swojej analizie dotyczącej zmian demograficznych GUS wskazał, że w 2016 roku liczba gospodarstw domowych w Polsce to 14,1 mln. A w roku 2020 ma wynieść 14,5 mln - podaje Skoczeń. - Odnosząc się do przywołanych liczb, można stwierdzić, że dziury mieszkaniowej już nie ma. Ewentualnie jest niewielka. To jednak tylko część prawdy - podkreśla. -
Rynek mieszkaniowy jest rynkiem lokalnym. W naszym kraju jest wiele, zwłaszcza małych miejscowości, wsi i miasteczek, które w ciągu ostatnich dwóch- trzech dekad opustoszały - mówi Łukasz Żurowski, ekspert rynku nieruchomości i współwłaściciel Fides Estate. - Było to związane z emigracją, zarówno tą zagraniczną, jak i tą do większych miast. W takich miejscowościach jest wiele niezamieszkanych domów i wolnych mieszkań. Nie oznacza to jednak, że przeprowadzą się tam np. osoby z Warszawy, dla których stołeczne ceny stanowią skuteczną barierę dla kupna mieszkania - zastrzega.
- Sytuację można krótko podsumować stwierdzeniem: mieszkania powinny być budowane tam, gdzie ludzie chcą mieszkać. To znaczy przede wszystkim w głównych miastach naszego kraju - mówi Jarosław Krawczyk, ekspert serwisu Otodom.