- Są takie chwile, kiedy trzeba się wznieść ponad własne interesy - mówił Kurski w TVP Info, na godzinę przed ogłoszeniem decyzji prezydenta ws. ustawy przekazującej 2 mld zł na media publiczne.

- Kiedy doszły do mnie słuchy (...) że jest jakaś przeszkoda u pana prezydenta i jakaś zwłoka, jakieś wahanie w podpisaniu, złożeniu podpisu prezydenckiego pod ustawą dającą mediom publicznym 1 mld 950 mln złotych z tak zwanej rekompensaty abonamentowej, to zrobię wszystko, żeby moja osoba nie była żadna przeszkodą do finansowania mediów publicznych, bo w tym kontekście pojawiło się moje nazwisko jako prezesa TVP - mówił, nawiązując do swojego listu do Andrzeja Dudy, w którym „oddaje się do dyspozycji” prezydenta.

Kurski ocenił, że ewentualne weto „byłoby absolutnie czymś strasznym, bo to jest tak, jakby w środku roku budżetowego zabrać telewizji i radiu 70 proc. planowanych przychodów”. - Dowiedzieć się z dnia na dzień, 5 czy 6 marca, że zamiast 2 miliardów na telewizję, będzie kilkaset milionów, to jest tak, jakby na przykład PKP się dowiedziało, że nie ma 70 proc. budżetu. To weto i zablokowanie pieniędzy dla telewizji byłoby śmiercią tej telewizji. Nie po to przez cztery lata jako prezes Telewizji Polskiej odbudowywałem, wydaje mi się, że skutecznie, siłę i prestiż telewizji Polskiej, żeby ktokolwiek to dzieło zniweczył - przekonywał.

- Przedstawiłem dokumenty przedstawiające, że gdyby nie media publiczne, gdyby nie TVP Info, gdyby nie „Wiadomości”, „Panorama”, „Teleexpress”, to wydaje mi się, że bardzo wielu Polaków miałoby problem z dostrzeżeniem aktywności pana prezydenta - zwracał uwagę. - Telewizja Polska pokazywała i pokazuje bardzo rzetelnie, uczciwie, aktywność głowy państwa - również mojego prezydenta, na którego głosowałem - dodał Kurski, oceniając że dofinansowanie z tytułu ustawy „to nie są ekstra pieniądze”. - To jest rekompensata za to, że kiedyś całe grupy społeczne zwolniono z płacenia abonamentu, ale zrobiono to na koszt telewizji z pominięciem koniecznych rekompensat ubytków - powiedział prezes TVP.