Pełnych, a nawet szczątkowych wyników finansowych TVP na razie nie podała, informując, że ogłosi je na kolejnej konferencji prasowej. Jacek Kurski, prezes TVP, przyznał tylko, że ubiegłoroczne komercyjne przychody TVP (z reklam i sponsoringu) były niższe niż te za 2015 rok.
– W trzech kwartałach przychody były wyższe, a w jednym nastąpiło tąpnięcie. Odczuły je wszystkie telewizje. To efekt przeniesienia części reklamy farmaceutyków i produktów finansowych do internetu, którego nie dotyczyło zaostrzenie przepisów wprowadzone nową ustawą, zgodnie z którym połowę reklam takich produktów musi teraz zajmować ostrzeżenie przed tym, jak są szkodliwe – tłumaczył Kurski. Wyniku operacyjnego ani netto TVP na razie nie podała.
W 2015 roku przychody komercyjne TVP wynosiły 902 mln zł, a wynik netto był ujemny i wynosił 36,6 mln zł.
Budżet śmierci
Zarząd podkreślał jednak, że spółka jest niedofinansowana. – TVP od roku nie ma zapowiadanego finansowania z abonamentu – mówił Kurski, dodając, że jest to skutek m.in. zawyżonych prognoz dotyczących ubiegłorocznych wpływów z abonamentu (o 72 mln zł) oraz objęcia go obowiązkiem odprowadzania VAT. – W sumie już na początku brakowało nam prawie 200 mln zł – mówił Kurski, określając obecny budżet TVP mianem „budżetu śmierci", który nie umożliwia realizowania misji TVP.
Dodatkowe środki TVP pozyskała w ubiegłym roku z emisji obligacji. – Uzyskaliśmy zgodę właściciela, czyli Ministerstwa Skarbu Państwa, na wyemitowanie obligacji na kwotę 300 mln zł, do tej pory zostało z tego wykorzystanych 155 mln zł. Jest więc trochę lepiej, niż się spodziewaliśmy po dziurze, którą nazwaliśmy dziurą Daszczyńskiego. Ale było to możliwe dzięki wprowadzeniu drastycznych oszczędności, jeśli chodzi o zakupy czy wyceny kontraktów, i wycofaniu się z niektórych inwestycji – mówił Kurski. Zarząd nie dostał np. zgody na zakup pakietu 200 filmów z Paramount Pictures.