Za jego kadencji — prezesem jest od 16 lat, a w Emirates przepracował łącznie 34 lata— dubajska linia urosła do roli jednego z największych graczy na światowym rynku lotniczym, a dzięki niej też Dubaj był w stanie przebudować swoją gospodarkę . W tej chwili dominują w niej usługi, a nie wydobycie ropy naftowej. Sam Dubaj stał się jednym z największych portów przesiadkowych na świecie w podróżach z Europy do Azji, Afryki i Australii, oraz z Ameryki do Europy.

Pracownicy Emirates dowiedzieli się o planowanym podejściu Clarka z wewnętrznej notatki szefa rady dyrektorów przewoźnika, szejka Ahmeda bin Sajida Al Machtuma, który jednocześnie poinformował, że pozostanie on w firmie jako doradca nowego prezesa. Na razie jeszcze nie wiadomo, kto nim zostanie, ale wymieniane są dwie kandydatury — dyrektora generalnego Adela Al Redha i wiceprezesa ds. handlowych Adnana Kazima. To oznaczałoby również, że Clark, który jest Brytyjczykiem jest ostatnim cudzoziemcem na tym stanowisku.

W czasie swojej kadencji Clarkowi udało się z powodzeniem odeprzeć konkurencję przewoźników niskokosztowych i stworzyć linię, która stała się punktem odniesienia lotniczego luksusu, a w dodatku bardzo dochodowa, nawet w czasach kryzysów – w 2001, kiedy po zamachach w Stanach Zjednoczonych ludzie zaczęli się bać latać i potem w 2008/9, gdy światowy transport lotniczy przeżył załamanie z powodu kryzysu finansowego. Dla producentów samolotów Emirates stały się jednym z najważniejszych klientów, a program produkcji Airbusa 380, największego pasażerskiego samolotu na świecie nie trwałby tak długo, gdyby nie stanowił przez dobrych kilkanaście lat głównej maszyny w ich flocie. Ostatecznie jednak Emirates zdecydowały się stopniowo wymieniać je na inne maszyny.

Kilku innych przewoźników mniej lub bardziej udanie starało się powielić model Emirates. Najbliższe temu są Qatar Airways i Turkish Airlines, także — jak Emirates linie państwowe — z wielkimi nowoczesnymi lotniskami wyspecjalizowanych w transferach międzykontynentalnych. Ekspansję Emirates starali się powstrzymać Amerykanie, ale bez powodzenia. Podobnie zresztą jak i niemiecka Lufthansa, chociaż trzeba przyznać, że jedno posunięcia Clarka na rynku niemieckim było nieudane — pomysł na rozwój połączenia na trasie Dubaj-Hamburg-Nowy Jork, które zdecydowanie nie wypaliło.