Związek pracowników pokładowych UFO uznał, że sygnał dla zarządu LH powinien być silniejszy i przedłużył protest z 5-11 rano na 5-24. Efektem było odwołane i opóźnione rejsy, chociaż wcześniej, jeszcze w sobotę wieczorem Lufthansa zarzekała się, że nie zamierza zmieniać rozkładu lotów. Przy tym strajk również ma większy zasięg od planowanego, bo nie ograniczył się jedynie do dwóch największych lotnisk w Monachium i Frankfurcie, ale przyłączyły się do niego załogi latające z Kolonii-Bonn oraz Duesseldorfu. Zarządy strajkujących linii wezwały do stawienia się do pracy wszystkich pracowników pokładu, którzy nie należą do związku, a 20 października mieli dzień wolny, ale już rano w każdym z portów odwołanych było po kilkanaście lotów.

Jak wyjaśnił wiceprzewodniczący UFO, Daniel Flohr protest został wydłużony, aby powstrzymać niekorzystne dla pracowników zmiany, które wprowadza firma-matka. Podkreślił, że najbardziej niepokojące jest cięcie zatrudnienia.—W tej sytuacji jest mało prawdopodobne, abyśmy mogli uzyskać spełnienie naszych postulatów nie uciekając się do strajku — tłumaczył Flohr w Deutsche Welle. Jednocześnie ostrzegł, że do strajku gotowe są również załogi samej Lufthansy, które w ostatni piątek odwołały swój protest po obietnicy 2-procentowych podwyżek płac.

Zarząd Lufthansy jest zdania, że strajk jest nielegalny, a liderzy związkowi zostali wybrani niezgodnie z przepisami i nie mają prawa reprezentowania pracowników.