Związkowcy z irlandzkiego przewoźnika apelują o wsparcie do władz brytyjskich, bo w tym kraju może stracić pracę 1,7 tys. osób. Ryanair już zwolnił wcześniej 250 pracowników administracyjnych. Zwolniłby więcej, gdyby nie to, że sąd hiszpański nakazał Irlandczykom przywrócenie do pracy 224 osób.
Czytaj także: Branża lotnicza: Uwolnić fotele w samolotach!
W porannej rozmowie w BBC w programie Good Morning Britain prezes Ryanaira, Michael O'Leary ujawnił, że obecnie trwają negocjacje z pilotami i członkami personelu pokładowego. — Dajemy im możliwość: albo zgodzą się na cięcia zarobków, albo pożegnają się z pracą. Chodzi nam o 20 procentową obniżkę płac liczoną od najlepiej zarabiających kapitanów i 5 proc. najmniej zarabiających stewardes i stewardów. Gdyby związki na to przystały, może udałoby się uratować większość, chociaż nie wszystkie miejsca pracy— powiedział.
Ryanair już zaczął swoje operacje po szczycie pandemii COVID-19. W lipcu linia zapowiada, że uruchomi już 90 proc. swojej zwyczajowej letniej siatki, tyle że wykona jedynie 40 proc. operacji, ponieważ będzie latał rzadziej do tych samych portów. Michael O'Leary nie ukrywał, że cięcia zarobków i zatrudnienia zdecydował się z ciężkim sercem, ale branża przeżywa teraz największy kryzys w swojej historii. —W czasie ataku na wieże w Nowym Jorku loty były wstrzymane przez 4 dni i mówiono o głębokim kryzysie — przypomniał. Teraz było to ponad 3 miesiące.
Taktyka negocjacyjna oferująca w zamian za utrzymanie przynajmniej większości zatrudnienia jest dzisiaj najczęściej stosowane teraz w europejskich liniach lotniczych, między innymi w Lufthansie, gdzie piloci i stewardzi i stewardesy w geście solidarności zaproponowali mniejszy wymiar godzin za odpowiednio mniejsze pieniądze, ale również w PLL LOT. Tyle, że w przypadku polskiego przewoźnika na takie rozwiązanie zgodzili się jedynie zatrudnieni na umowach B2B. Pracownicy etatowi nadal walczą o utrzymanie wyższych zarobków. Umowa o ich obniżeniu miałaby obowiązywać od 1 października.