Zazwyczaj na polskim rynku było tak, że bilety taniały wówczas, gdy swoje promocje ogłaszały Emirates i Qatar Airways. Potem za nimi pojawiały się inne oferty tanich lotów. W tym roku jest inaczej. Arabskie promocje już wygasły, a nadal można latać bardzo tanio. Tym razem w lotach po Europie ceny dusi Ryanair, a szybko rosnący rynek przewozów lotniczych zachęca kolejne linie. Efekt jest do przewidzenia: im więcej, tym taniej.

Wreszcie też pasażerowie i to już na całym świecie zaczynają korzystać z niskich cen ropy naftowej i latają taniej. Linie lotnicze także zmieniły politykę. Już nie jest tak, że kiedy tuż przed wylotem zostają wolne miejsca w samolocie, to są one nawet dwukrotnie droższe, niż były na miesiąc- dwa przed podróżą. Przewoźnikom zależy przede wszystkim na tym, żeby nie latać na pusto. Dlatego dzisiaj bez większych problemów można kupić bilet do Rzymu, Barcelony, Paryża, Madrytu, czy Mediolanu płacąc od 39 do 99 złotych. I najczęściej nie są to podróże kończące się na odległych lotniskach, ale w dobrze skomunikowanych głównych portach. Z tych miast także można bardzo tanio polecieć dalej, bo mimo że polskie lotniska szybko się rozwijają, a przewoźnicy dodają kolejne kierunki, to jednak nie ma z Warszawy oferty przelotu na Malediwy za 1200 złotych. Z Madrytu jest — jeśli więc połączymy te loty, podróż w obie strony będzie nas kosztowała 1300 złotych. Dużo tanich ofert jest z Barcelony, do której z Polski można dolecieć Vuelingiem, albo LOTem. Na lotnisko El Prat w stolicy Katalonii Emirates podstawiły Airbusa 380, którego chcą wypełnić. I wypełniają oferując tanie bilety. Podobna sytuacja jest w Kopenhadze.

Ale i z Polski można polecieć i tanio i daleko. Nowy Jork od niespełna 1100 złotych, Miami od 1748 i San Francisco na drugim końcu USA za 3 tysiące. Wyjątkowo niskie są ceny przelotów do Australii, do większości miast można teraz polecieć płacąc niewiele ponad 2,5 tys., nawet za bilet do Auckland w Nowej Zelandii zapłacimy tylko 2616 złotych, jeśli znajdziemy dobrą wyszukiwarkę. Bo oczywiście tanich biletów trzeba poszukać i to niekoniecznie na stronach przewoźników. Chociaż np LOT stara się zyskać nowych klientów po uruchomieniu połączeń od początku stycznia. Oprócz „szalonej środy" ma jeszcze ofertę poniedziałkową, i okazjonalne - jak ta z ostatniego „tłustego czwartku", a większość linii zapewne zaoferuje tanie walentynkowe podróże we dwoje, bo tak jest co roku.

—Możliwości taniego latania z Polski są i przewidujemy, że w kolejnych latach będzie ich coraz więcej, bo polski rynek jest bardzo chłonny — mówi Magdalena Fijołek z eSky — wyszukiwarki tanich biletów lotniczych i innych produktów turystycznych. Jej zdaniem wpływa na to wiele czynników. —Zaczynają od tego, że linia lotnicza otwierając nowe połączenie zachęca pasażerów, żeby z niego skorzystali, dlatego obniża ceny. To też umożliwia jej zwiększenie konkurencyjności w stosunku do innych przewoźników, którzy już latają na tym kierunku — dodaje Magdalena Fijołek. Jak już informowaliśmy w „Rzeczpospolitej", w tym roku z polskich lotnisk zostanie otwartych ponad 100 nowych połączeń.

Na razie mało jest tanich biletów na przeloty do Afryki. Są tego dwa powody. Ten kontynent nadal ma mniej połączeń na statystycznego mieszkańca, nie tylko w porównaniu z Europą, czy Azją, ale również np z Ameryką Południową i Środkową, więc konkurencja jest znacznie mniejsza. Po drugie: na południowej półkuli jest teraz lato, czyli pełnia sezonu na afrykańskie wakacje.