Oprócz tego LOT lata jeszcze za Atlantyk z Krakowa, Rzeszowa i Budapesztu, a także z Warszawy do kanadyjskiego Toronto.

Dla pasażerów latających z Polski to dobra wiadomość, bo będą mieli więcej bezpośrednich lotów do USA. Ale jeśli będą planowali przesiadki, już teraz wiadomo, że zmiana rejsów na amerykańskich lotniskach będzie tego lata mocno utrudniona. Trzeba się także liczyć, że loty mogą być odwoływane z powodu uziemienia boeingów MAX. Kolejki do odpraw paszportowej i kontroli bezpieczeństwa na amerykańskich lotniskach mogą się wydłużyć, ponieważ decyzją prezydenta Donalda Trumpa znaczna grupa pracowników kontroli paszportowej została przesunięta na granicę z Meksykiem i na lotniskach brakuje ludzi do pracy.

Tymczasem ruch w portach lotniczych USA nieustannie rośnie. Przewoźnicy amerykańscy tylko od początku czerwca do końca sierpnia planują przewieźć 257,4 mln pasażerów, o 8,6 miliona więcej niż przed rokiem.

Linie lotnicze robią co mogą, żeby zmniejszyć uciążliwości podróżnym, przywróciły do operacji odstawione samoloty. Ale i tak zmuszone są odwołać kilkaset rejsów dziennie z powodu braku maszyn. Wprawdzie Federalna Agencja Lotnictwa (FAA) mówi, że boeingi MAX powinny zostać przywrócone do operacji już w czerwcu, ale gwarancji, że tak będzie nie ma. Na razie Southwest i American Airlines odwołały loty Maxami do sierpnia, a tylko United Airlines optymistycznie podeszły do informacji FAA z pełnym zaufaniem i skreśliły te maszyny z siatki tylko do początku lipca, ale i tak do tego czasu od 1 czerwca odwołały 2,4 tys. rejsów. Southwest nie może wykonać po 160 rejsów dziennie, skasował więc niektóre połączenia, które inaugurował tuż przed katastrofą Ethiopian Airways – na przykład z San Diego i Sacramento na Hawaje. American, który wyłączył Maxy z siatki do 19 sierpnia i odwołuje 115 rejsów dziennie, czyli 2 procent swojej letniej oferty.

Sytuację na lotniskach utrudnia zablokowanie przez Kongres środków na zwiększenie zatrudnienia w TSA. Na wszelki wypadek warto się zastanowić, czy jeśli ktoś musi się przesiadać w portach amerykańskich, nie warto zaplanować dłuższego czasu na zmianę rejsu, a także zainteresować się uzyskaniem statusu „precheck”, który zdecydowanie skraca czas oczekiwania na kontrolę bezpieczeństwa. I oczywiście warto się zjawić z zapasem czasu przed odlotem.