„Syreny z Broadmoor" Jana Krasnowolskiego: Emigracyjna wizja lokalna

Brakowało takiej książki jak „Syreny z Broadmoor" Jana Krasnowolskiego. Opowiada o przestępczości Polaków na Wyspach Brytyjskich.

Publikacja: 09.08.2017 17:50

Jan Krasnowolski od 2006 roku mieszka w Bournemouth

Jan Krasnowolski od 2006 roku mieszka w Bournemouth

Foto: materiały prasowe

Tytułowych syren z Broadmoor jest 13. Każda z nich waży dwie tony i stoi na wysokiej stalowej wieży. Jak pisze Jan Krasnowolski, przypominają „gigantyczne maszynki do mielenia mięsa". W czasie wojny rozlokowano je w Londynie, by ostrzegać mieszkańców ich przeraźliwym wyciem przed nadlatującymi niemieckimi bombowcami. Dzisiaj stoją rozmieszczone we wsiach i na polach otaczających Broadmoor – owiany złą sławą szpital psychiatryczny, a w zasadzie więzienie dla najniebezpieczniejszych przestępców w Wielkiej Brytanii.

Jeśli któryś z nich zbiegnie, to wyjące syreny ostrzegają okolicznych mieszkańców, że należy wzmóc środki ostrożności. A najlepiej zamknąć się w domu na cztery spusty, by nie powtórzyła się historia z lat 50., kiedy zbiegły morderca zabił dziewczynkę w pobliskiej wsi. To właśnie w tym zakładzie rozgrywa się akcja tytułowego opowiadania – wyznania Polaka, który w głośnej sprawie na wyspie Jersey z 2011 r. podczas popołudniowego grilla zamordował w napadzie szału sześć osób, w tym członków swojej najbliższej rodziny.

To jedna z dziesięciu historii, które na literacki sposób rekonstruuje Jan Krasnowolski, 45-letni prozaik z Krakowa. Od 2006 r. mieszka w angielskim Bournemouth. Podjął się modnego ostatnio zadania i na pozór nietrudnego. W gruncie rzeczy jednak zawierającego sporo pułapek, także o charakterze etycznym. W końcu to opowieści o prawdziwych zdarzeniach i ludziach. Bliscy ofiar niekoniecznie sobie życzą, by ktoś urządzał cyrk z ich cierpienia. Wystarczy, że część mediów już to robi.

Na szczęście to nie jest przypadek Krasnowolskiego, który z jednej strony wiernie rekonstruuje krwawe zdarzenia, z drugiej pamięta, że tworzy fikcję, a nie reportaż.

Wybrał dziesięć zbrodni. Drastycznych i szokujących. To nie są lekkie historie z dreszczykiem, tylko opowieści o szaleńcach i psychopatach, a niekiedy też o ludziach po prostu głupich. Nie można autorowi zarzucić, że skupia się tylko na polskich degeneratach, bo opisuje również sprawy z Polakami w charakterze ofiar. Najbardziej wyrazistym przykładem jest historia naćpanego nastoletniego Irlandczyka, który z antyimigranckimi hasłami na ustach zamordował śrubokrętem dwóch Polaków.

Największą zaletą jest zróżnicowanie historii. Nie tylko pod względem obyczajowego tła i charakteru sprawy, ale też perspektywy narracyjnej. Znajdziemy tu nowele zarówno napisane przejrzystym stylem z wszystkowiedzącym narratorem, jak i nakreślone w pierwszej osobie, gdzie postać wyznaje nam swoją zbrodnię. Krasnowolski często zmienia punkty widzenia. Raz poznajemy zdarzenia z perspektywy ofiary, kiedy indziej więcej dowiadujemy się o życiu sprawcy, a czasem głównym bohaterem jest współuczestnik zbrodni. To powoduje, że – jeżeli nie znamy tych spraw – dostajemy również tradycyjną zagadkę kryminalną: kto, kogo, czym i dlaczego?

Poza krwawymi opowieściami „Syreny z Broadmoor" stanowią niezwykle ciekawy obraz społeczno-obyczajowy. Story o przestępstwie może niekiedy być pretekstem do nakreślenia większej historii. A zbrodnia, choć jest odrażająca, to niesie ze sobą wiele treści dotyczących wspólnoty, w której została popełniona.

Na drugim planie u Krasnowolskiego czytamy o mieszanych polsko-brytyjskich małżeństwach, dzieciach wychowujących się w angielskim otoczeniu. Poznajemy ambicje ekonomiczne i zawodowe wyjeżdżających, a także różne sposoby radzenia sobie z obcością i tęsknotą.

Dlatego mam nadzieję, że „Syreny z Broadmoor" nie będą ostatnią książką opisującą ten fragment rzeczywistości. Niezwykle interesujący, a jednocześnie wstydliwy, bo niestety mamy wysokie wyniki w tej dziedzinie. Nasi rodacy stanowią największą grupę obcokrajowców w brytyjskich zakładach karnych. W 2016 r. była to liczba 965 spośród 790 tys. Polaków zamieszkujących Wielką Brytanię na stałe.

Tytułowych syren z Broadmoor jest 13. Każda z nich waży dwie tony i stoi na wysokiej stalowej wieży. Jak pisze Jan Krasnowolski, przypominają „gigantyczne maszynki do mielenia mięsa". W czasie wojny rozlokowano je w Londynie, by ostrzegać mieszkańców ich przeraźliwym wyciem przed nadlatującymi niemieckimi bombowcami. Dzisiaj stoją rozmieszczone we wsiach i na polach otaczających Broadmoor – owiany złą sławą szpital psychiatryczny, a w zasadzie więzienie dla najniebezpieczniejszych przestępców w Wielkiej Brytanii.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki