Lewandowski polskiej literatury

„Na rogu Wiślnej i Hożej" to niekonwencjonalna biografia Jerzego Pilcha autorstwa Witolda Beresia.

Aktualizacja: 03.05.2021 21:14 Publikacja: 03.05.2021 18:30

Foto: materiały prasowe

Pilch jest jak jak Bursztynowa Komnata, jak „złoty pociąg". „W sensie ścisłym?" – zapytałby swoją najsłynniejszą frazą. A może nawet dodał mniej słynną: „Śmiała, że tak powiem, wersja".

Wspólne butelki

Chodzi o to, że o Pilchu zawsze pisze się sensacyjnie, a czyta z wypiekami. Skandalizującą biografię wydała Katarzyna Kubisiowska. Jaka to była afera, dokładnie opisuje Witold Bereś. Pilch był tak wściekły, że próbował przykryć premierę, udzielając konkurencyjnego autobiograficznego wywiadu Ewelinie Pietrowiak – artystyczno-filozoficznego. Autoryzowana przez niego książka Wydawnictwa Literackiego miała zablokować nieautoryzowaną przez niego książkę Znaku. Czy Pilch nie wiedział, że jak się o nim pisze, to nawet konkurujące ze sobą wydawnictwa i autorki zarobią?

Z tego powodu, patrząc na opasły, liczący niemal 800 stron opasły tom Beresia, nikt nie może wątpić, że do wcześniejszych opowieści o Pilchu – zawsze można „coś" dodać. 800 stron, a może i więcej. Wspólna przeszłość, jeszcze na polonistyce Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków, „Tygodnik Powszechny", godziny spędzone w legendarnym Zwisie, wypite razem butelki żołądkowej gorzkiej – wydestylowały inny punkt widzenia niż Kubisiowskiej i Pietrowiak.

Kiedy Pilch opowiadał o sobie, trudno było im zaprzeczać. Bereś jako przyjaciel i rówieśnik może zweryfikować, co było zmyśleniem i autoheroizacją. Wspomina różne projekty, które nie doszły do skutku. Pilch bowiem jako gwiazda literatury i felietonistyki poprzez swoje transfery – z „Tygodnika Powszechnego" do „Polityki", a potem do „Dziennika" – nawet dla przyjaciół zaczął być niedostępny jak „galacticos" z Realu Madryt, któremu kibicował z lepszym skutkiem niż Cracovii. Frywolnie tłumaczył, że daje znać o sobie jego „gen zdrady", a pokusy finansowe ten gen uaktywniały: za przejście do „Dziennika" otrzymał osobną daninę i 30 tysięcy miesięcznie. Podobno. Na łamach „Rzeczpospolitej" wypowiadał się za darmo.

Bereś miał okazję odmówić Pilchowi stworzenia wspólnej książki o piłce nożnej. Po jego śmierci skomponował biografię tematycznie. Cykl „21 gramów prywatności" to osobiste komentarze. Bodaj pierwszy raz w życiu moją radość wywołały szarości, ponieważ tym kolorem zaznaczone są rozdziały „Pilch nieznany". Trzynaście. Dla czytelnika to szczęśliwa trzynastka. Tematyka? Na czas karnawału, ale i postu, mocno zróżnicowana: od „Metafizyki seksu oralnego" po „Hioba".

Rewelacyjna jest teatralna scena zatytułowana „Pisarz i czytelnicy". W duchu Różewiczowskiej „Kartoteki" Bohaterowi przyglądają się m.in. Filozof, Kibol, Chudziaczka, Rycząca Czterdziestka i Inżynier, który mówi: „Wiadomo, że Pilch jest raczej postacią literacką niż pisarzem". Sporo w tym złośliwości: wobec czytelników, których interesowały skandale, ale i samego Pilcha.

Bereś nie słodzi przyjacielowi. Przypomina przystąpienie do PZPR po zamordowaniu Stanisława Pyjasa. Ukrywanie krytycznego tekstu o „Dyrygencie" Wajdy, gdy pisarz wchodził na salony. Zagląda za maskę Don Juana, pokazując zagubienie, a nawet strach.

Można dramatyzować, czym skończył się dla Pilcha brak znajomości języków obcych. Mniejsza o to, że zrezygnował z komentowania mundialu w Niemczech. Ale to, że nie pojechał na operację neurologiczną do Szwajcarii, mogło wpłynąć na to, że po operacji w Polsce na kilkanaście miesięcy przestał mówić. A potem albo mówił, lecz drżały mu ręce od Parkinsona, albo nie drżały, lecz nie mówił wyraźnie. Może był w tym pech, który opisał na przykładzie ukochanej Cracovii.

Bereś pokazuje Pilcha w mniej znanych kontekstach. Jako pilnego – z ołówkiem w ręku!, czytelnika filozofa Ludwiga Wittgensteina. Istotny jest kult Jerzego wobec Miłosza, z którym łączyła go znajomość Biblii, bez której nie byłoby niepodrabialnej retorycznej frazy pisarza. Ze Stanisławem Lemem podzieliła go felietonowa wojna na łamach „Tygodnika Powszechnego" o Mariusza Wilka, o którego potykał się także z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim. My jednak zapamiętajmy go jako autora wybitnej powieści „Wiele demonów" i „Dziennika".

Persona non grata

W „Na rogu Wiślnej i Hożej" podnosi też arcywspółczesną kwestię „końca pewnego typu mężczyzny". Przecież dziś, czyli w dobie feminizmu i #MeToo taki facet jak Pilch znalazłby się na rozdrożu, a może nawet na manowcach. Tak zwany biały heteroseksulny mężczyzna zmieniający partnerki, ze skłonnościami do alkoholu – jest dziś persona non grata. Obraz przytoczony przez Krzysztofa Vargę – Pilcha jako Roberta Lewandowskiego polskiej literatury, u którego nóg tarzają się piękne aktorki, gdy on trzyma w jednej ręce szklankę whisky, w drugiej zaś ukochaną „Czarodziejską Górę" Manna, oglądając jednocześnie piłkarski mecz – jest już dziś chyba niecenzuralny.

Bereś dochodzi jednak do ważnego wniosku: rodzaj narracji Pilcha świadczy nie tylko o jego męskim egotyzmie, ale i o dramatycznej samotności. Czekał, być może, na kobietę, która nie tylko podejmie ryzyko życia z nim, ale też będzie dla niego czuła. Doczekał się: o żonie Kindze Strzeleckiej, z którą wyjechał do Kielc, powiedział, że odnalazł na koniec swoją drugą połówkę.

Pilch jest jak jak Bursztynowa Komnata, jak „złoty pociąg". „W sensie ścisłym?" – zapytałby swoją najsłynniejszą frazą. A może nawet dodał mniej słynną: „Śmiała, że tak powiem, wersja".

Wspólne butelki

Pozostało 96% artykułu
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki