Dziś w tym miejscu starsi mieszkańcy Olsztyna wyprowadzają swoje psy. Nieco młodsi od czasu do czasu rozpalą gdzieś na uboczu ognisko, chociaż jest to zabronione. Teren po dawnym Stadionie Leśnym – kiedyś tak malowniczo położonym – wtopił się w miejscowy las.
O upływie czasu wymownie przypomina zwisająca kilkanaście metrów nad ogromnym zielonym placem lina. To jedna z atrakcji pobliskiego parku linowego. Można nią zjechać nad stadionem w obie strony za jedyne 25 zł. O istnieniu dawnego stadionu przypominają tylko strome schody oraz ruiny dawnej trybuny głównej. Na kawałku podmurówki wymalowano napis: „Przywróćmy blask Stadionowi Leśnemu". Ale mimo wielu lokalnych inicjatyw ten blask nie wraca.
Przy ścieżce jest jeszcze tablica przypominająca, że 5 sierpnia 1960 r. podczas XXXVI Mistrzostw Polski w Lekkiej Atletyce Józef Szmidt jako pierwszy trójskoczek przekroczył tutaj magiczną jak na tamte czasy granicę 17 metrów. Skoczył dokładnie 17,03.
Poprzedni rekord globu należący do Rosjanina Olega Fiedosiejewa poprawił aż o 33 cm. Rekord Szmidta przetrwał osiem lat. Kto wie, czy gdyby nie ten wynik, urodzony na Śląsku trójskoczek zdobyłby złote medale na igrzyskach w Rzymie (1960), a potem w Tokio (1964).
Mało kto wie, że jeden z najwspanialszych rekordów świata powinien paść w Szczecinie. To tam miały się bowiem odbyć mistrzostwa Polski w lekkiej atletyce. Organizatorzy nie zdążyli jednak z przygotowaniem na czas bieżni, przez co niemal w ostatniej chwili imprezę przeniesiono do Olsztyna.
To miały być zawody jak inne. Nawet sam Szmidt w 2009 r. w długiej rozmowie z „Rzeczpospolitą" przyznał: „Nie chciało mi się oddawać wszystkich sześciu skoków, myślałem o tym, żeby jak najszybciej wrócić do domu. Bo gdzie Olsztyn, a gdzie Śląsk".
Ale to nie były zawody jak inne. Jednym ze świadków rekordu był Tadeusz Milewski, dziś prezes warmińsko-mazurskiego oddziału Polskiego Związku Niewidomych (na początku lat 70. stracił wzrok w wypadku).