Gdy szefową PO była Ewa Kopacz, starała się równoważyć wpływy skonfliktowanych partyjnych frakcji. Schetyna idzie zupełnie inną drogą – przekupuje lub usuwa wszystkich swoich wrogów.
Pod tym względem bardziej przypomina Donalda Tuska, który na przeciąganiu lub niszczeniu swych przeciwników zbudował swą pozycję w partii.
Wycinka spółdzielców
Kluczową rozgrywkę Schetyna przeprowadził pod koniec minionego tygodnia. Chodzi o usunięcie z zarządu partii Cezarego Grabarczyka, od 2013 r. wiceprzewodniczącego Platformy.
Swój awans na tak wysokie stanowisko Grabarczyk zawdzięczał Tuskowi. To nie przypadek – w ostatnich latach premierostwa Tuska jego partyjne zaplecze stanowili właśnie ludzie Grabarczyka. Przez lata Grabarczyk zbudował najsilniejszą frakcję w Platformie, tzw. spółdzielnię, grupującą większość regionalnych liderów. Gdy w latach 2009–2014 Tusk prowadził swą operację marginalizowania Schetyny, spółdzielcy wykonywali za niego mokrą robotę.
Kiedy na początku tego roku Schetyna objął szefostwo Platformy, sytuacja się odwróciła: Grabarczyk z łowczego stał się zwierzyną. W minionym tygodniu Schetyna złożył mu propozycję nie do odrzucenia – rezygnację z wiceszefostwa PO i pozostanie w zarządzie partii w roli figuranta.