Akt oskarżenia wyliczał ponad sto przestępstw na terenie całej Polski, przede wszystkim kradzieże, ale także wyłudzenia, rozboje, a nawet gwałty na nieletnich. Lista ofiar przekraczała 200 osób.
Choć był niewykształconym rybakiem z Dziwnowa, Kalibabka umiejętnie pozował na człowieka z klasą. Wizerunek dopełniały szykowne ubranie, złoty łańcuch i sygnety. Mistrz komplementów, potrafił owinąć wokół palca setki kobiet, każdą przekonując, że jest tą "jedyną". Kradł im później głównie biżuterię i kożuchy. Po jakimś czasie doszedł do takiej perfekcji, że wystarczał mu jeden dzień, by naiwne kobiety otwierały przed nim nie tylko swoje portfele, ale i domy.
Latami wymykał się milicji, a nawet schwytany (funkcjonariuszowi wskazał go przechodzień, który rozpoznał Kalibabkę np. zdjęć pokazanych w telewizji) zbiegł dzięki fortelowi. Po tym, jak uskarżał się na ból w klatce piersiowej, przewieziono go do publicznej przychodni na prześwietlenie. Gdy tylko do rentgenowskiego zdjęcia rozpięto mu kajdanki, wyskoczył przez okno i umknął pogoni.
Schwytany ponownie uciekł dwa lata później z posterunku milicji w Sarbinowie. Ostatecznie wpadł dopiero w 1982 roku. Znaleziono przy nim atlas Polski z naniesionymi miejscowościami, których powinien unikać w związku z popełnionymi tam już przestępstwami.
Ale jego sława trwała nawet podczas pobytu za kratami, a nazwisko stało się synonimem uwodziciela. W więzieniu zarobił na spłatę grzywny jako konsultant przy produkcji serialu telewizyjnego "Tulipan" opartego na jego własnych losach.