Około 2,6 miliona lat temu, jedna lub więcej supernowa eksplodowała około 160 lat świetlnych od Ziemi. W tym samym czasie na Ziemi wymarła mega fauna morska zwana też mega fauną plioceńską. Zniknęła jedna trzecia ziemskich gatunków. Większość z nich mieszkała w płytkich wodach przybrzeżnych.
Od dawna naukowcy zastanawiają się, jaki wpływ mają kosmiczne wydarzenia, takie jak bliskie wybuchy supernowej, mogą mieć na ziemskie życie. Badanie opublikowane na internetowym portalu naukowym ResearchGate, przez zespół kierowany przez profesora Adriana Melotta z Uniwersytetu Kansas, łączy wybuch supernowej sprzed 2,6 miliona lat z wielkim wyginięciem. Dowody znajdują się nie tylko w skamielinach, ale także w złożach radioaktywnego izotopu żelaza 60 i rozszerzającego się bąbla lokalnego, czyli obszaru kosmosu o małej gęstości ośrodka międzygwiazdowego, który powstał w wyniku wybuchu co najmniej jednej supernowej.
Jak to możliwe?
Żelazo 60 jest radioaktywne, ale to nie ono wybiło zwierzęta. Jest jednak dowodem na wybuch supernowej bo mogło się dostać na Ziemię jedynie w jego wyniku tego. Ponieważ jest ono niestabilne i radioaktywne, zawiera 26 protonów i 34 neutrony, rozpada się aby na końcu stać się niklem. Okres połowicznego rozpadu, tego izotopu, wskazuje, że dotarł on do naszej planety 2,6 miliona lat temu i łączy w czasie wybuch z wyginięciem.
Kolejny związek istnieje z już od dawna obserwowanym w bliskim nam kosmosie, bąblem lokalnym. Jest to pusta przestrzeń w ośrodku międzygwiazdowym, który składa się zarówno gazu, plazmy, pyłu, jak i różnych form energii takich jak neutrina czy promieniowanie elektromagnetyczne. Układ Słoneczny znajduje się na skraju takiej bańki, która mogła powstać tylko w jeden sposób. Wybuch co najmniej jednej super nowej wydmuchnął z cały ten kurz z przestrzeni tworząc bańkę o promieniu blisko 300 lat świetlnych. To wpisuje się w łańcuch wydarzeń łączących wyginięcie z wybuchem. Bąbel jednak również nie jest winny.
Kto zatem zabił?
Kiedy supernowa zasypała ziemię odłamkami żelaza 60 nie była to jedyna rzecz, która spadła z nieba. Jako winnego wyginięcia, naukowcy wskazują, miony, nietrwałe cząstki elementarne, które powinny rozpadać się gdzieś po drodze do Ziemi, jednak dzięki prędkości poruszania bliskiej prędkości światła, a co za tym idzie relatywistycznego wydłużenia czasu życia, docierają one do nas w dobrej kondycji.