– Ci wszyscy, którzy namawiają nas do zrzucania maseczek, ci wszyscy, którzy wymyślają niestworzone historie o jakimś ogólnoświatowym spisku wymyślonym przez koncerny farmaceutyczne, dzisiaj tym wszystkim chcemy powiedzieć stop – oświadczył przed dwoma tygodniami wiceszef klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek.
Zapowiedział złożenie projektu zakładającego, że „kto w czasie stanu epidemii wbrew aktualnej wiedzy medycznej publicznie zaprzecza zagrożeniu dla zdrowia publicznego lub podważa jego istnienie (...) podlega grzywnie lub karze ograniczenia wolności".
Takie brzmienie proponowanego przepisu jest już nieaktualne. Lewica nieoczekiwanie złożyła autopoprawkę. Wykreśliła karę ograniczenia wolności, czyli np. pracę na cele społeczne, i zostawiła tylko grzywnę.
Skąd to złagodzenie? – Chodzi o to, by być spójnym z innymi przepisami ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, np. nakazującymi noszenia maseczek. One też przewidują karę grzywny – tłumaczy Śmiszek.
Z naszych informacji wynika, że przyczyna mogła być inna. Chodzi o kontrowersje związane z pierwotnie proponowaną sankcją.